Zakładki

1.03.2016

Rozdział 3.: Morgan, bo Ci w biodra pójdzie!

Justine szła szybkim krokiem ciemnymi korytarzami Hogwartu, co chwila zaciskając dłonie w pięści i je rozluźniając. Rzadko się zdarzało, że ktoś zdenerwował ją do tego stopnia, by łzy wściekłości napływały jej do oczu, a skoro tej zołzie udało się to już pierwszego dnia znajomości, to pewny znak, że uda jej się to jeszcze nie raz. Przez tą wredną małpę czuła się odrzucona już pierwszego dnia szkoły, wiedziała, że ona uprzykrzy jej życie aż po sam koniec roku szkolnego, a to, co dziś miało miejsce, to dopiero początek wojny.
Gdy skręcała za róg, poczuła, jak uderzyła w coś czołem. Podniosła wzrok i ujrzała przed sobą nikogo innego jak Dracona.
- Ugh znowu ty? - zapytała, masując obolałe miejsce.
- A co? Wolałabyś się natknąć na Filcha? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie, próbując w mroku dostrzec emocje wypisane na jej twarzy, jednak nikłe światło świec uniemożliwiło mu to. Zauważył jedynie małą, błyszczącą łzę spływającą po policzku, na której widok lekko ścisnęło mu się serce, lecz nie dał tego po sobie znać. Wzbudziło to w nim jakiś nikły instynkt opiekuńczy, przez co poczuł ogromną ochotę wytrzeć słoną kroplę z jej policzka. Jednak nie posunął się do tego. 
- A kto to Filch? - zapytała Jus, pociągając nosem.
- Woźny, który wlepi ci szlaban, jeśli nie wrócisz zaraz do dormitorium.
- Szlaban? Jaki?
- Nie wiem. - Draco wzruszył ramionami. - To może być wszystko. Od sprzątania klas po wizytę w Zakazym Lesie.
 Justine zagryzła wargę. Nie miała ochoty na szlaban w jakiejkolwiek postaci i to już pierwszego dnia szkoły. Rozejrzała się. Nie wiedziała, którędy wrócić i co zrobić, by nie natknąć się na Filcha.
- To jak? Wracasz?
 Nie miała innego wyjścia. Westchnęła.
- Zgoda.. Prowadź.
 Blondyn wyminął ją i ruszył przed siebie, po drodze chwytając jej dłoń.
- To żebyś się nie zgubiła.. - podniósł jeden kącik ust w ironicznym uśmieszku, który dosłownie za moment zniknął, gdy Czerwona wyszarpnęła rękę.
- Widzę cię, obejdzie się bez tego. - wycedziła przez zęby, na co Malfoy już nic nie odpowiedział. Szedł w mroku dobrze znanymi mu korytarzami, uważając przy tym, by nie wpaść wprost w łapy woźnego.
 W pewnym momencie usłyszeli odgłosy kroków oraz ciche miałkanie. Justine spojrzała zdezorientowana na Draco i zauważyła, że ten rozgląda się nerwowo.
- To Filch.. - szepnął, szukając wzrokiem jakiejś kryjówki. Niedaleko od niech zauważył drzwi, które uznał za jedyną szansę ucieczki.
- Chodź.. - złapał Jus za rękę i kilkoma dużymi krokami pokonał odległość dzielącą ich od drzwi. Gdy je otworzył, ich oczom ukazał się mały składzik na miotły, w którym było miejsce tylko dla jednej osoby. Wepchnął tam Justine, nie zważając na jej protesty.
-  Ciiicho! - syknął, przykładając jej palec do ust. Kroki woźnego były coraz głośniejsze.
- Jak Filch juz pójdzie, poczekasz chwilę, wyjdziesz stąd, dojdziesz do końca korytarza, skręcisz w lewo i ostatnie drzwi po prawej. - powiedział i zamknął drzwi składziku. Nie minęło kilka sekund, kiedy Jus usłyszała zza nich męski głos.
- No proszę, pan Malfoy. O tej porze powinien być pan w łóżku.
- Cierpię na bezsenność. - mówienie kłamstw przychodziło Smokowi z łatwością. Nie zamierzał wydać Czerwonej, że to ona opuściła dormitorium, że kręciła się po szkole i że aktualnie siedzi obok w składziku na miotły. Nie wiedział, co nim wtedy kierowało, ale tłumaczył sobie, że to dlatego, iż nie chce, by Slytherin stracił jakiekolwiek punkty, zanim jeszcze je otrzyma. A on? On był prefektem i już miał w zanadrzu kolejną wymówkę.
- Poza tym, szukałem pewnej młodej Ślizgonki. Pierwszy dzień w Hogwarcie i nie wie jeszcze, co jej wolno, a co nie. - powiedział, po części oczywiście mówiąc prawdę.
- Kręci sie tu jeszcze ktoś? - fuknął Filch, rozglądając sie przenikliwie, jakby widział wszystko, co się dzieje w mroku.
- Widziałem, jak opuszcza pokój wspólny i wyszedłem jej poszukać. Zapewne już jest z powrotem, nie ma się czym martwić. Wrócę do królestwa Slytherinu i sprawdzę.
- Dobrze, panie Malfoy, ale proszę pamiętać, że ja już się zatroszczę o szlaban dla pana. - powiedział woźny, uśmiechając się wrednie. "Gorszy niż Daphne" - pomyślała Jus, kryjąc się w składziku i słuchając tej rozmowy.
- W to nie wątpię. - rzucił kpiąco Malfoy i zaraz po jego wypowiedzi dało się słyszeć odgłosy kroków. Jus domyśliła się, że to Draco postanowił skończyć dyskusję i odejść. Zaraz po tym usłyszała, jak Filch mówi sam do siebie:
- Przeklęte bachory. Myślą, że im wszystko wolno. Dostanie szlaban i się nauczy. Chodź, Noris, idziemy do Snape'a.
 Justine poczekała, aż kroki Filcha ucichną i dopiero delikatnie i powoli otworzyła drzwi składziku. Rozejrzała się i szybkim krokiem ruszyła we wskazanym wcześniej przez Dracona kierunku. Chwilę później była już w pokoju wspólnym. Powoli, prawieże na palcach, zmierzała do swojego dormitorium. Niemal podskoczyła, gdy w pokoju wspólnym rozległ się chłodny głos Malfoy'a:
- No proszę. Nasza zguba się znalazła.
Czerwona rozejrzała się i dopiero po chwili zauważyła, że na kanapie, tyłem do niej, siedzi blondyn. Nic nie odpowiadała, tylko wpatrywała się w tył jego głowy, zastanawiając się, czemu tak właściwie jej nie wydał. Chłopak podniósł się z miejsca i odwrócił w jej stronę.
- Gdzie to się chodziło? - zapytał, unosząc brew i krzyżując ręce na piersi. "W co on gra?" - zapytała się Jus z myślach.
- Przecież wiesz... - mruknęła zirytowana, lecz jej wypowiedź została zignorowana przez blondyna, mówiącego pewnym siebie głosem:
- Wiesz, że jako prefekt mam prawo w każdej chwili odjąć ci punkty dla domu lub zaprowadzić do któregoś z nauczycieli, z powiadomieniem, że złamałaś regulamin i powinnaś otrzymać szlaban?
- Śmiało, zrób to. - powiedziała Czerwona tonem, jakby rzucała Malfoy'owi wyzwanie.
- Pierwszy i ostatni raz ratuje ci tyłek. Zapamiętaj to sobie. - Draco zniżył głos do szeptu, wyminął ją i zniknął za drzwiami do swojego dormitorium. Justine westchnęła i nie mogąc nic zrozumieć poszła do siebie w nadziei, że Greengrass już śpi. Rzeczywiście, Panna-Jestem-Najlepsza-I-Najpiękniejsza drzemała sobie w swojej srebrno-zielonej pościeli, do której niezmiernie pasował jej nowy kolor włosów. Na jego widok Justine zachciało się śmiać, jednak musiała stłumić ten odruch, szybko i cichutko przebrać się w kremową, koronkową koszulę nocną i wskoczyć pod kołderkę. Wydawało jej się, że zasnęła, zanim jeszcze dotknęła głową poduszki.

Następnego dnia Justine obudziła się, gdy tylko pierwsze promienie słońca zaczęły zaglądać do dormitorium. Zerknęła na zegar, było kilka minut po szóstej. Reszta jej towarzyszek jeszcze spała, więc po cichu, by nikogo nie zbudzić, wstała, wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i poszła do łazienki. Wzięła długi, gorący prysznic i ubrała mundurek w barwach Slytherinu. Zanim jednak go włożyła, przejrzała się w wielkim, ściennym lustrze. Na tyle, na ile mogła jej pozwolić anatomia ciała, odwróciła się tyłem do lustra i odkręciła głowę, by móc obejrzeć swoje plecy. W lustrzanym odbiciu zauważyła, że pokrywają je ciemnofioletowe sińce. Efekt uboczny zaklęcia Daphne. Justine westchnęła cicho i powróciła do szykowania się na lekcje.
 Kiedy się malowała, do łazienki weszła Daphne z tym swoim zielonym kolorem włosów. Greengrass obrzuciła Justine wściekłym spojrzeniem, ale nic nie mówiąc weszła pod prysznic w celu zmycia tego okropnego koloru. Z czasem do łazienki wchodziły kolejne osoby, a około wpół do ósmej Jus była już gotowa i mogła spokojnie wrócic do dormitorium.
Siadając na łóżko, zerknęła jeszcze raz na swój plan lekcji:
Eliksiry
Eliksiry
Zaklęcia
Obrona Przed Czarną Magią
Transmutacja
Zielarstwo
Ciekawe, jak jej pójdzie. Jacy będą nauczyciele. Oby nie byli do niej jakoś uprzedzeni ani nic, bo jeśli nie skończy szkoły z dobrymi wynikami, nigdy nie znajdzie pracy, która by ją satysfakcjonowała. A było to albo stanowisko nauczyciela, albo posada w Ministerstwie Magii.
Przeciągnęła się, ziewając, po czym stwierdziła, że pora iść na śniadanie. Podążyła za tłumem uczniów wychodzących z pokoju wspólnego w nadziei, że idąc za nimi dotrze do Wielkiej Sali. Na jej szczęście po kilku minutach znalazła się u celu i zajęła miejsce przy stole, gdzie nie było zbyt wiele osób i mogła w spokoju zjeść śniadanie. Nałożyła sobie na talerz tosta oraz nalała soku pomarańczowego. Wydawać by się mogło, że nic nie zakłóci jej spokojnej egzystencji, gdy po chwili obok pojawił się ten wredny arystokrata w towarzystwie Blaise'a i Terence'a.
- Morgan, uważaj, bo ci w biodra pójdzie. - rzucił blondyn i wziął szklankę soku pomarańczowego, stojącego przed Jus. Wypił jego zawartość i odstawił na miejsce puste naczynie, po czym odszedł, a Justine, zaciskając dłonie w pięści, rzuciła tylko oschłe "Smacznego".
- Spokojnie, Jus. Ten typ tak ma. - Blaise poklepał ją po ramieniu, widząc jej minę.
- Czemu on zachowuje sie raz przyjaźnie, a raz jak dupek? - zapytała, patrząc w ślad za Malfoy'em, który teraz zajął miejsce wraz z Terencem obok Pansy.
- To jest Draco, tego nie ogarniesz. - westchnął Zabini i usiadł obok Jus, po czym poczęstował się jej tostem. Dziewczyna wywróciła oczami i wzięła ze stołu jabłko. Po skończonym posiłku, zapytała swojego towarzysza:
- Blaise.. zaprowadzisz mnie do klasy?
- Z największa przyjemnością bym to zrobił, ale chyba ktoś inny miał się tobą zająć? - zapytał Diabeł z lekkim uśmiechem, jakby trochę zawiedziony, a Justine jęknęła zrezygnowana. Jeszcze bardziej dobiło ją to, że dosłownie za sekundę pojawił się obok Malfoy i zapytał tym swoim ironicznym tonem:
- I jak Morgan? Gotowa na wycieczkę?
Czerwona wstała z miejsca z cierpiętniczą miną, jakby szła na ścięcie i rzuciła Blaise'owi zbolałe spojrzenie. "Ratuj" - powiedziała bezgłośnie, na co Diabeł tylko uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Chodźmy.. - westchnęła i ruszyła za Draconem, idącym w stronę wyjścia.
- Czemu mnie oprowadzasz? - zapytała, zrównując z nim krok.
- Bo muszę. - wzruszył ramionami, nawet na nią nie patrząc.
- Przecież mógłby mnie oprowadzać ktoś inny.
- Chcesz się pozbyć najprzystojniejszego przewodnika w szkole?
- Najprzystojniejszego? Gdzie? Nie widzę.. - powiedziała Jus, rozglądając się teatralnie dookoła, za co została dźgnięta palcem w żebra.
-  Ała! - zawołała, masując obolałe miejsce.
- Wredna jesteś. - rzucił Draco.
- To po co marnujesz na mnie swój cenny czas? - spytała, a chłopak zastanowił się chwilę.
- Bo to zabawne, jak tak się na mnie denerwujesz. A ja lubię denerwować innych. A że jesteś tutaj nowa, to dodatkowa rozrywka. - odpowiedział po chwili i zerknął na nią.
- Sprawia ci to przyjemność? - zapytała zła, że ktoś tak bawi się jej uczuciami, że to, że wywołuje w niej złość, kogoś bawi.
- Nie spinaj się tak, Morgan, złość piękności szkodzi. - chłopak uniósł do góry jeden kącik ust w złośliwym uśmieszku. Już miał dodać „A Ty nie masz czym szastać”, ale ugryzł się w język. Justine właśnie miała czym. Poza tym, odezwanie się uniemożliwiła  mu nagła odpowiedź dziewczyny.
- Po nazwisku to po pysku, Malfoy. - warknęła Czerwona.
- Uuu jaka kulturka. - mruknął.
- Większa niż u ciebie. - odparowała.
- Nie prowokuj.. - Ślizgon pokręcił głową.
- Bo co? - zapytała Jus, zatrzymując sie i krzyżując ręce na piersi. Draco stanął na przeciw niej. Patrząc jej w oczy, pochylił głowę, zbliżając twarz do jej twarzy.
*mina Draco, gdy patrzy na Justine*
- Bo pożałujesz. - wyszeptał, nadal patrząc w jej duże, brązowe oczy. - Chyba nie chcesz, żebym uprzykrzał ci życie aż do końca szkoły.
- Nie musisz. Twoja kochana dziewczyna perfekcyjnie się tym zajmie. - powiedziała Jus, wypowiadając słowa "kochana dziewczyna" niemal z jadem w głosie.
- A teraz, jak możesz, zaprowadź mnie do klasy, bo inaczej się spóźnimy. I zarobisz kolejny szlaban. Przeze mnie. - powiedziała złośliwie, hardo odwzajemniając spojrzenie Dracona. Chłopak poczekał jeszcze chwilę, nie odwracając wzroku i czekając, aż Czerwona pierwsza to zrobi. Gdy to się stało, ze swoim malfoy’owskim uśmieszkiem odwrócił się i ruszył w dalszą drogę do klasy, do której i tak weszli spóźnieni.
Mimo ich nieudolnych prób wślizgnięcia się do klasy jak najciszej i zajęcia miejsc, czarnowłosy nauczyciel zauważył ich, gdy tylko przekroczyli próg sali.
- Malfoy! Morgan! Lekcja już się zaczęła. Nie toleruję spóźnień na moje zajęcia. - powiedział, świdrując ich wzrokiem.
- Przepraszamy, panie profesorze.. - Czerwona spuściła wzrok, okazując skruchę, natomiast Malfoy patrzył niewzruszony na opiekuna Slytherinu. Nie bał się go. Za spóźnienie może mu co najwyżej odjąć punkty, a Draco, jako prefekt w każdej chwili mógł je któremuś ze Ślizgonów dodać. I rzeczywiście. Nietoperz pozbawił Slytherin za każdo z nich po pięć punktów.
- Malfoy. Co mają oznaczać twoje nocne spacery? - zapytał Mistrz Eliksirów.
- Bezsenność. - wzruszył ramionami, a gdy usłyszał, że czeka go szlaban, nic nie powiedział, jedynie zacisnął zęby.
- Dziś wieczorem, punkt ósma, widzę cię w moim gabinecie. Mam dość tego, że przez twoje nocne przechadzki Filch przychodzi do mnie z tym swoim kocurem i budzi mnie w środku nocy. - warknął.
- Nie moja wina, że ten tępak nie pomyśli, że można powiedzieć to profesorowi rano. - zakpił Malfoy, wykrzywiając twarz w jego charakterystycznym grymasie arogancji, pewności siebie i niechęci do "gorszych" od niego.
- Zamilcz. - powiedział nauczyciel głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Panno Morgan. - Snape zwrócił się do czerwonowłosej. - Czy może mi panienka wyjaśnić, skąd wziął się zielony kolor na włosach panny Greengrass? - zapytał, a Justine mimowolnie uniosła kąciki ust na wspomnienie wczorajszej fryzury Panny Perfekcyjnej. Czerwona odszukała ją wzrokiem w klasie i lekko zawiedziona zauważyła, że Daphne ma już swój naturalny kolor włosów.
- Rozumiem, że panienka ma upodobanie do oryginalnych kolorów włosów, ale nie trzeba zmieniać go innym. - dodał Severus.
- To była moja odpowiedź na jej zaklecie Expulso. - Jus podniosła wzrok na profesora.
- Zaklęcie Expulso? - Snape uniósł brew. - Daphne pominęła to w swojej opowieści.
- Tak? Ciekawe, czemu się tym nie pochwaliła. - zakpiła i odtworzyła w pamięci obraz swoich posiniaczonych pleców, jaki dziś ujrzała w łazienkowym lustrze. Odczuwała tam tępy ból, a ciemnofioletowe plamy były okropne i szpeciły jej bladą skórę. Wzdrygnęła się lekko na wspomnienie tego widoku, ale nie zamierzała mówić o tym nikomu.
- Obie dostajecie szlaban. - stwierdził Snape, a Daphne, słysząc to, poderwała się ze swojego miejsca z tępym zapytaniem "Co?!".
- Dziś o godzinie dwudziestej widzę was w moim gabinecie razem z panem Malfoy'em.
"Zajebiście" - pomyślała zirytowana Justine. Do szczęścia jej brakowało tylko szlabanu wraz z tą idealna parką.
- Ale profesorze Snape... - zaczęła Greengrass, lecz Nietoperz przerwał jej jednym krótkim:
- Siadać.
Czerwona bezradnie rozejrzała się po klasie. Uczniowie Slytherinu i Gryffondoru siedzieli parami, wsłuchując się w rozmowę delikwentów z profesorem. Justine z rezygnacją stwierdziła, że nie ma do kogo się dosiąść, niemal wszystkie ławki były zajęte z wyjątkiem jednej, pierwszej.
- Na pierwszą ławkę. Razem. Już! - warknął Mistrz Eliksirów i odwrócił się do tablicy, tym samym kończąc dyskusję. Zaczął pisać recepturę eliksiru, który będą dziś warzyć na zajęciach, a para spóźnialskich zajęła wskazane miejsca.
- Otwórzcie podręczniki na stronie dwunastej, gdzie są dokładne wskazówki wywarzenia tego eliksiru. Będziecie dziś pracować w parach. Jedna osoba z ławki wstaje i idzie po składniki, druga szykuje stanowisko pracy. Ruchy!
W klasie rozległ się szmer odsuwanych krzeseł, gdy po jednej osobie z każdej pary wstało i ruszyło w stronę szafki ze składnikami. Justine siedziała na swoim miejscu, czekając, aż Malfoy wstanie i przyniesie potrzebne składniki. Jednak, oboje tak samo uparci, siedzieli na swoich miejscach, Jus wpatrując się w podręcznik, a Draco rozglądając się po klasie.
- Ruszże ten tyłek i przynieś te składniki! - syknęła w końcu Czerwona, zerkając na blondyna. Ten przeniósł wzrok na nią i patrzył przez chwilę z lekkim rozbawieniem w oczach.
- A ty nie możesz tego zrobić? - zapytał.
- Ja przygotuję stanowisko.
- Ja też mogę je przygotować.
- Wolałabym jednak, żebyś przyniósł składniki.
- Czemu? - Dracona coraz bardziej bawiła ta sytuacja.
- No idźże po te składniki! - Jus jakby nie usłyszała jego pytania.
- Nie. - blondyn rzucił jedno krótkie słowo, jednocześnie patrząc się Justine w oczy z pewnością siebie, uporem i zawziętością. Dziewczyna była pewna, że robi jej na złość.
- A państwo to zamierzają uwarzyć dzisiaj ten eliksir, czy wolą dalej dyskutować? Poza klasą? - zapytał Snape, który nagle znalazł się obok nich.
- Już się zabieramy do roboty. - powiedziała Czerwona, ustawiając kociołek, nie dając tym samym Malfoy'owi sposobności do dalszej dyskusji i wyboru podziału obowiązków. Chciał, nie chciał, padło na to, że Draco ma przynieść składniki. Z irytacją wstał i patrząc na listę, zaczął wybierać potrzebne rzeczy. Tylko jak je znaleźć w tym bałaganie? Chłopak podrapał się po głowie, patrząc, jak inni uczniowie przebierają zawartość szafki. Sprawdził, czy Snape nie patrzy i ukradkiem wyjął różdżkę, by po chwili wyszeptać "Accio" i przywołać do siebie za pomocą magii odpowiednie składniki. Wiedział, że to niedozwolone na lekcjach Nietoperza, gdyż czarnowłosy nauczyciel chciał nauczyć ich rozróżniać poszczególne składniki, a nie pójść na łatwiznę. Mimo to Draco postanowił ułatwić sobie życie i uniknąć przepychania się do szafek, wyrywania sobie nawzajem z rąk składników oraz przebierania tego bałaganu. Już po chwili był przy Justine z naręczem zapasów, dzięki czemu jako pierwsi uwarzyli eliksir, za co Slytherin został nagrodzony dwudziestoma punktami. Chwilę po tym zadzwonił dzwonek kończący zajęcia z eliksirów, co czerwonowłosa uznała za wybawienie.
Następną lekcją na dzisiejszym planie były zaklęcia. Justine, wychodząc na korytarz po jakże męczących dwóch godzinach w towarzystwie Malfoy'a, wzrokiem odnalazła Blaise'a, Terence'a i Pansy. Zrównała z nimi krok i zagadała:
- Hej. Idziecie prosto do klasy na zaklęcia?
- Jasne. Idziesz z nami? - zaproponował Blaise z uśmiechem, a Czerwona pokiwała twierdząco głową.
- Co? Twój przewodnik cię opuścił? - zaśmiał się Higgs. Jus rozejrzała się w poszukiwaniu Malfoy'a, który posłał jej zirytowane i zażenowane spojrzenie, wyminął ją i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
- Nie, sama postanowiłam się ulotnić. - odpowiedziała, śmiejąc się.
Droga do klasy minęła dziewczynie szybko i wesoło, towarzysze potrafili skutecznie ją rozbawić. Zwłaszcza Blaise, z którym bardzo dobrze się dogadywała.
Gdy znaleźli się pod klasą, Diabeł stanął jak wryty. Jego wzrok padł na drobną blondynkę stojącą pod klasą i pogrążoną w lekturze.
- Jasny gwint... Kto to? - zapytał, nie odrywając oczu od dziewczyny.
- To Claudia.. Chodzisz z nią do klasy już siedem lat i nawet nie wiesz, kto to? - zapytała zażenowana Pansy, po czym się zaśmiała.


- TA Claudia? - spytał Blaise, przenosząc wzrok na swoją przyjaciółkę.
- Tak, durniu, ta sama. - odpowiedziała panna Parkinson, po czym dodała, wywracając oczami. - I nie wywalaj tak na wierzch tych gał, bo ci zaraz na wierzch wyjdą.
Zabini, ignorując słowa zielonookiej, patrzył jak zaczarowany na niczego nieświadomą Claudię.
- No, Diable, czyżby strzała amora cię trafiła? - zaśmiał się Terence.

Blaise zmieszał się i wybełkotał:
- Co..? Nie.. Ja tylko nie mogę uwierzyć jak się zmieniła... No wiecie... - chłopak zrobił ruch rękami wzdłuż swojego ciała, pokazując duże gabaryty, które niby Claudia kiedyś posiadała. - Schudła.. I w ogóle jakoś inaczej wygląda...
- Nasz Blaisik się zakochał! - zaśmiał się Higgs, za co dostał od przyjaciela tak zwaną sójkę w bok.
- Nie! - zaprzeczył krótko.
- Jak nie? Ty dosłownie pożerasz ją wzrokiem. - tym razem odezwała się Justine.
- Lekcja to już się nie zaczęła? - zmienił temat, po czym wszedł do klasy, która jeszcze była pusta. Pansy, Terence i Justine spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się znacząco. Oni również weszli do środka i zajęli miejsca. Terence usiadł z Pansy. Zajęcie miejsca obok Blaise'a uniemożliwiło Jus pojawienie się Draco, który nawet na nią nie patrząc, usiadł obok swojego kumpla. Czerwona westchnęła z irytacją i rozejrzała się po klasie. Namierzyła wolne miejsce i usiadła tam. Zaczęła się rozpakowywać, po czym do klasy weszła reszta uczniów. Chwilę po nich w środku pojawił się profesor Fllitwick.
- Zajmijcie miejsca! Szybciutko! - powiedział niziutki nauczyciel, obserwując uczniów krzątających się po klasie i dyrygując, kto gdzie ma usiąść, jeżeli widział, że niektórzy ociągają się z zajęciem miejsc. Harry'emu Potterowi jako jednemu z wielu nie spieszyło się ze znalezieniem odpowiedniej dla niego ławki, a liczba wolnych miejsc malała z sekundy na sekundę. Profesor Fllitwick zauważył problem Wybrańca i sam wybrał dla niego miejsce. Brunet usiadł w ławce razem z Justine. 
- Świetnie. Skoro już zajęliście wszyscy miejsca, chciałbym na samym początku powitać nową uczennicę, pannę Morgan. Witamy i mamy nadzieję, że spodoba ci się tutaj oraz że nie zatęsknisz za Beauxbatons. A teraz przejdźmy do tematu lekcji...
Nauczyciel mówił swój wykład, lecz większość uczniów go nie słuchało, zajętych rozmowami na temat wakacji oraz najświeższych ploteczek. Jedynie Justine i Harry siedzieli w milczeniu, patrząc gdzieś na boki. W końcu odezwał się Złoty Chłopiec:
- Wiesz, skoro mamy wytrzymać ze sobą cały rok na tych zajęciach, może się zapoznamy? - uśmiechnął się lekko. Jus odwzajemniła delikatnie uśmiech i odpowiedziała:
- Jasne. Tak by wypadało. Justine. I nie, nie musisz się przedstawiać, wiem kim jesteś. - zaśmiała się.
- Kurczę, nie wiedziałem, że jestem sławny aż we Francji. - zaśmiał się, mierzwiąc dłonią włosy.
- Wiesz, osoba, która była na okładkach gazet częściej niż powiedzmy.. nie wiem.. Glideroy Lockhart, zazwyczaj jest sławna na całym świecie. - Jus wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a Harry roześmiał się cicho na wspomnienie tego czarodzieja.
- Jak ci się u nas podoba? - zapytał, uśmiechając się przyjaźnie.
- Cóż... tutaj jest.. bajecznie. - odpowiedziała z uśmiechem, nie mogąc znaleźć innego słowa, któro by bardziej zobrazowało miejsce tak przepiękne jak Hogwart.
- Też tak uważam - zgodził się z nią brunet. - Powrót tutaj po wojnie to sama przyjemność. W końcu jest spokój, nikt nie czeka za rogiem żeby cię zabić.. - zaśmiał się.
- Domyślam się, że walka z Voldemortem to było coś okropnego. Nie bałeś się?
- Bałem się i to cholernie. Najgorzej obawiałem się tego, że mi się nie uda i przeze mnie zginą moi przyjaciele oraz wiele niewinnych ludzi.
- Podziwiam cię. Osiągnąłeś na prawdę wiele.
- Wszystko z pomocą przyjaciół. Sam bym nic nie zdziałał. - powiedział, nie chcąc przypisywać tylko sobie całego sukcesu. Przecież przy walce z Voldemortem pomagały dziesiątki, setki, może nawet tysiące osób.
- Psst. Gołąbeczki. Nie romansować tam. Na lekcji się uważa. - usłyszała ściszony głos Dracona, który siedział w ławce obok.
- A co Malfoy? Zazdrościsz? - Potter uniósł brew, na co blondyn prychnął.
- Niby czego?
- Uprzejmości, sympatyczności i kultury osobistej? – spytała Czerwona z sarkazmem, po czym dodała:
- A teraz pozwól, że skupię się na lekcji, zamiast tracić czas i uwagę na kogoś twojego pokroju.
Mówiąc to, odwróciła się od niego, nie obrzucając go nawet spojrzeniem. Zaraz po tym, usłyszała rozbawiony głos Blaise'a:
- Stary, i tak nie poruchasz.. Au! - syknął, kiedy łokieć blondyna trafił go w żebra.
Dalsza część zajęć z zaklęć minęła Jus spokojnie na miłej rozmowie ze swoim kolegą z ławki. Podczas przerwy między lekcjami, Harry zapoznał ją z Hermioną oraz Ronem, przez co na kolejnej lekcji, czyli OPCM, usiadła z panną Granger.
W klasie panował wesoły gwar, kiedy wszyscy siedzieli i czekali na rozpoczęcie lekcji. Jednak cała społeczność uczniowska siedząca w klasie zamilkła, gdy do środka wszedł ich nowy nauczyciel. Chłopcy spoglądali na niego spode łba, a ich złowrogie nastawienie do niego podsycał fakt, że żeńska część klasy wpatrywała się w niego maślanymi oczami, wzdychając cicho, mimo iż był grubo po trzydziestce. Był bardzo zadbany, elegancki i atrakcyjny. Swoim uśmiechem potrafił oczarować niejedną kobietę.


Kiedy pierwsze wrażenie minęło, w klasie rozległ się szmer, gdy dziewczyny zaczęły plotkować na jego temat, a chłopcy wymieniając się złośliwymi uwagami. Jedynie Justine opadła szczęka i dziewczyna nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, gdy ujrzała swojego nowego nauczyciela.

***

Witam Was serdecznie z kolejnym rozdziałem :)
9 i pół strony w Wordzie, 3828 słów, które, mam nadzieję, czytało Wam się dobrze :)
Za kilka dni pojawi się kolejny rozdział, na który zapraszam już teraz. Jeżeli jednak chcecie byc informowani, zapisujcie się do odpowiedniej zakładki, która znajdziecie po prawej stronie bloga.
Zapraszam również do pozostałych zakładek.
Pozdrawiam serdecznie. Wasza:
/Annabeth

22 komentarze:

  1. Rozdział fajny, już nie mogę się doczekać kolejnego :) O co chodzi z tym nauczycielem? Może z jej starej szkoły? Pisz szybciutko!
    Pozdrawiam,
    PomyLuna xoxo ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba ;)
      Kolejny rozdział prawdopodobnie w czwartek ;3
      Również pozdrawiam :*
      /Annabeth

      Usuń
  2. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdził super,fajnie,że zakolegowała się z Harrym, Hermioną i Ronem^^ mam wrażenie,że Justin zna tego nauczyciela.
    Czekam na kolejny i weny ^^
    ~gwiazdeczka☆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie :) raczej nie zamierzałam, by byli ze sobą w złowrogich stosunkach, ale jeszcze się zastanawiam, jaką rolę odegrają w moim opku :) oj zna zna :)
      Kolejny już wkrótce :)
      /Annabeth

      Usuń
  4. Fantastyczny rozdział, nadal kocham tekst "Po nazwisku to po pysku"! :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie :*
      Hehe postaram się pisać wiecej takich tekstów :D
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Świetny rozdział :D czekam na nexta z niecierpliwością... Chce juz wiedzieć o co chodzi z tym kolesiem
    Życzę duuuuzo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Widzę, że zaciekawiłam Was nowym nauczycielem ^^
      Mam nadzieję, że jeszcze nie raz Was zaskoczę :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Hej :) Rozdział strasznie poprawił mi nienajlepszy dziś humor :) Kim jest nauczyciel OPCM-u??? W pierwszej chwili pomyślałam, że to jej chłopak, ale napisałaś, że jest po trzydziestce, więc ta opcja odpada. A może to jej ojciec?? Bo jeśli nie, to nie wiem koto to może być. Ale skoro nie podałaś jego nazwiska to raczej celowo i to będzie jej ojciec? Albo... nauczyciel z dawnej szkoły... albo... no nie wiem. Bardzo szybko dodajesz rozdziały. Mam nadzieję, że nie zabraknie Ci zapasów ;) Życzę duuużo weny i czasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) cieszę się, że udało mi się poprawić Ci humor :) nie lubię jak ktoś smuta, więc jest mi bardzo miło z tego powodu ;)
      Nie sądziłam, że postać nowego nauczyciela aż tak Was zaciekawi ;3 najprawdopodobniej już za dwa dni dowiecie sie, kto to.
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  7. Matt, hmmm, popatrzeć zawsze można <3
    Co do rozdziału super, ona jest świetna główna bohaterka przypomina mi mnie haha. Życzę weny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, właśnie, Matt <3 szkoda tylko że ma męża hahhah :D moim zdaniem to on powinien grać Grey'a, najbardziej na niego pasował, choć ten film i tak mnie znudził i zasnelam w połowie xD
      Dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba :)
      Pozdrawiam :*
      /Annabeth

      Usuń
  8. No, no, no...
    Justine zakolegowała się ze złotą trójcą. I tak trzymać:))
    Ciekawe kim jest nowy nauczyciel? Jus go chyba zna... Może to były nauczyciel w jej starej szkole?? Albo ktoś zupełnie inny choćby ktoś z nią spokrewniony ;) nasuwa mi się, że to jej ojciec :D
    Czekam na nexta i życzę wenyyy;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamierzam ich na razie skłócać, więc kumplowac się będą ;)
      W kolejnym rozdziale rozwieje się tajemnica naszego nowego nauczyciela ;3 mam nadzieje, że pomysł Wam sie spodoba :)
      Dziękuję i pozdrawiam :*
      /Annabeth

      Usuń
  9. Morgan jest spoko. Czyżby się szykował sojusz zielonych z czerwonymi, a przynajmniej niektórymi. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, tyle mogę Wam zdradzić ;) sojusz między niektórymi będzie ;3
      Pozdrawiam serdecznie i Tobie również weny życzę :)
      /Annabeth

      Usuń
  10. Super! Moja teoria co do nowego nauczyciela, to... tata Justine? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału tutaj oraz z Zagubionej. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję ślicznie :)
    W kolejnym rozdziale okaze się, któż to jest ;3
    Na Zagubionej cóż.. nie mam na razie weny. Aczkolwiek formuje mi się w głowie kształt dalszej części opowieści :)
    Pozdrawiam :*
    /Annabeth

    OdpowiedzUsuń
  12. Co rozdział, to lepszy :D Jesteś jak taki kwiatuszek na pustyni! Mam teraz mega stres, jeśli chodzi o szkołę i jak tylko mam chwilkę, to zaglądam do Ciebie. Od razu poprawia mi się wtedy humor! Ta Greengrass... Ugh! Ucięłabym jej głowę, gdybym tylko miała okazję. Justine na szczęście świetnie sobie z nią radzi, choć mam przeczucie, że ta blond zołza ma zdolności do tego, aby przyprawić naszą Jus o załamanie nerwowe xD Draco *.* Niby taki twardziel, a tu proszę. Miłość od pierwszego wejrzenia niekoniecznie musi być świadoma ;) Podoba mi się to, że nadal jej dokucza i liczę również na spoko komplikacji. Blaise też jest fajny :D Na początku myślałam, że miał na oku Jus, ale jak tylko czytałam moment, w którym zobaczył Claudię, to tak szczerze odetchnęłam z ulgą. SZLABAN!!! Uwielbiam szlabany, hahaha. Ten temat daje tyle możliwości, zwłaszcza jeśli bierze w nich udział irytująca dziewczyna i interesująca nowa uczennica :D Spotkanie Jus z Harrym bardzo mnie urzekło :) Na razie nie wiem, jakie oboje mają zamiary (Jeśli chodzi o Justine, to nie mogę oczekiwać wiele, w końcu ma chłopaka), ale jestem bardzo ciekawa i z chęcią się dowiem. Co do ojca Justine... Jezu, muszę przyznać, że poczułam łzy pod powiekami, bo jeśli chodzi o takie tematy, to dokładnie rozumiem Justine. Pomijając fakt, że jej tata zachował się jak skończony dupek, to czekam na ciąg dalszy, z przyjemnością przekonam się, jak się to wszystko potoczy :) Świetna robota! Szybko zabieram się za następny rozdział, bo twoje opowiadania uzależnia!!
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj, dziękuję :*
      Rozumiem wszelkie stresy związane ze szkołą. W czerwcu mam egzamin zawodowy, więc.. :/
      Hah, uwielbiam Wasze reakcje na Greengrass :D
      Komplikacje na pewno będą, największa oczywiście nazywa się Daphne Greengrass :D Blaise'a na razie nie będę komentować, sama jeszcze nie wiem, co dla niego szykuję xD
      Tata Jus jest jaki jest, ale trzeba przyznać, że przystojniak to jest z niego XD
      Dziękuję za miłe słowa :*
      Również pozdrawiam :*

      Usuń