Zakładki

22.03.2016

Rozdział 7.: Imprezy i integracje

Justine, zdezorientowana stała jeszcze przez chwilę w magazynku, zanim się otrząsnęła i wyszła z pomieszczenia. Gdy znalazła się na korytarzu, nie było tam już ani śladu Dracona. Z jednej strony to dobrze, bo nie miała ochoty na dalszą konfrontację z nim, z drugiej jednak chciała, by jej to wszystko wyjaśnił. Przez myśl przemknęło jej również, by odwiedzić Niklausa, lecz stwierdziła, że chyba nie jest to zbyt dobry pomysł. Wróciła więc do dormitorium i po szybkim prysznicu poszła spać.
Następnego dnia, po śniadaniu, tak jak wcześniej umówiła się z Hermioną i Ginny, miały iść do biblioteki, by się wspólnie pouczyć. Harry i Ron nie mogli im towarzyszyć, ponieważ mieli trening quidditcha. Justine pomyślała, że razem z nią na spotkanie mogłaby pójść Pansy, która już wydobrzała po wypadku z trucizną. Panna Parkinson z początku kręciła nosem, lecz Czerwonej udało się ją przekonać, że Gryfonki są naprawdę bardzo fajne i wesołe, a lata niechęci, jakie były między nimi od początku szkoły, można przecież w końcu zażegnać.  Po śniadaniu więc Ślizgonki wraz z Gryfonkami siedziały razem w cichej i przytulnej bibliotece, pisząc eseje oraz ucząc się pilnie. Z początku między Pansy a dwiema wychowankami Gryffindoru wyczuwalne było napięcie, lecz z czasem zaczęły się dogadywać. Nic tak nie łączy dziewczyn jak babskie rozmowy na temat ciuchów, kosmetyków i chłopaków.
- Ginny, widziałam cię ostatnio z Blaisem. – zaczęła Justine, poruszając zabawnie brwiami. Pansy spojrzała na nią zdziwiona.
- Naprawdę? Czyżby mnie coś ominęło jak byłam w skrzydle szpitalnym? – spytała z uśmiechem na ustach. Wiedziała, że jej przyjaciel to typ podrywacza i kobieciarza, ale żeby na Gryfonkę się pokusić? Pansy nie mogła w to uwierzyć. Ginny natomiast spaliła buraka.
- Rozmawialiśmy kilka razy.. – wymamrotała i nagle zaczęła usilnie przeglądać jakąś książkę.
- Rozmawialiście? – tym razem spytała Hermiona, uśmiechając się jednoznacznie.
- Tak, rozmawialiśmy. – rzekła z naciskiem młodsza z Gryfonek.
- Ale.. jak to się w ogóle stało? – Pansy nadal patrzyła na Weasley’ównę wielkimi oczami.
- Niosłam raz książki z biblioteki i Blaise zaoferował pomoc.. stwierdził, że nie chce się już kłócić.. – wyjaśniła po krótce rudowłosa.  – Zresztą, zejdźcie ze mnie. Miona, może opowiesz, jak ci się układa z moim bratem? – Ginny zręcznie zmieniła temat, nie chcąc na razie rozmawiać na temat rozwijającej się relacji między nią a Zabinim.
- Na pewno chcesz wiedzieć? – spytała Granger, a jej uśmiech i entuzjazm wyraźnie zgasł. Jej rok młodsza przyjaciółka od razu wyczuła, że coś jest nie tak.
- No pewnie. Pokłóciliście się? – spytała Ruda, przyglądając jej się uważnie.
- Tak.. Nie.. W sumie to nie wiem. Ostatnio się nie dogadujemy. Poza tym Ron.. on no wiecie.. – Gryfonka zrobiła wymowną minę, a pozostałe jej trzy towarzyszki patrzyły na nią bez cienia zrozumienia.
- Nie wiemy. – zaprzeczyła Justine.
- On strasznie naciska w tych sprawach.. – powiedziała cicho Hermiona, nie wiedząc, gdzie podziać wzrok. Oczywiście wiedziała, że gdy będzie w związku z jakimkolwiek mężczyzną, kiedyś to nastąpi, ale nie sądziła, że tak szybko. Poza tym, nie czuła się jeszcze na to gotowa.
- Naprawdę? Mój brat jest aż taki niewyżyty, żeby cię do tego namawiać? – spytała Ginny z niedowierzaniem. Nigdy by nie sądziła, że najmłodszy z jej braci będzie się tak do tego spieszył. Przecież jedyne, co kochał to jedzenie i quidditch.
- Serio? Weasley jeszcze tego nie robił? – Pansy wtrąciła swoje trzy grosze, a gdy pozostałe trzy dziewczyny spojrzały na nią, wyjaśniła troszkę zmieszana:
- To znaczy wiecie.. w Hogwarcie chodzą różne plotki.. – panna Parkinson podrapała się po głowie. – No i ludzie mówią, że wy już ten tego..
- Nie! – oburzyła się Hermiona. – Jeszcze tego nie robiliśmy!

Pansy zaśmiała się na te słowa.
- Ron jest w takim razie chyba jedynym chłopakiem, jakiego znam, który w tym wieku ma to jeszcze przed sobą. Każdy Gryfon jest takim prawiczkiem do ukończenia szkoły? – brunetka jednak miała ten swój Ślizgoński charakter i nawet gdy nie chciała nikogo urazić, czasem robiła to nieświadomie.
- Ugh.. skończmy temat mój i Rona. – powiedziała sfrustrowana Hermiona. – Lepiej powiedzcie, jak u was z tymi sprawami.
- Aktualnie nie mam chłopaka. I chyba nawet nie poszukuję. – Pans wzruszyła ramionami.
- A co z seksem? – spytała dość bezpośrednio Ginny.
- Pierwszy raz mam już za sobą. – odpowiedziała Ślizgonka spokojnym głosem.
- Chyba jako jedyna z tego towarzystwa. – do rozmowy włączyła się Jus.
- No nie, nie wiedziałam, że z was takie cnotki. – Pansy oczywiście by nie wytrzymała, gdyby czegoś nie skomentowała, za co została zgromiona spojrzeniem przez swoje towarzyszki.
- Nie cnotki, tylko czekamy na odpowiedniego faceta i na odpowiedni moment. – Hermiona się zbulwersowała.
- Dobra, dobra, nie chciałam nikogo urazić, okej? Naprawdę, Justine miała rację, namawiając mnie, żebym tu przyszła. Czas zakopać topór wojenny.
- Mówisz serio? – Wesley’ówna spojrzała na nią podejrzliwie, a ona kiwnęła głową. To mógł być dobry początek do naprawy ich relacji.
Swoje prace domowe na najbliższe lekcje dziewczęta skończyły przed obiadem. Rozeszły się w strony swoich dormitoriów, by zostawić tam swoje rzeczy, po czym udały się na obiad. Jus nie miała planów na resztę dnia, wieczorem zamierzała iść na imprezę urodzinową Blaise’a. Stwierdziła, że pasowałoby mu dać jakiś prezent, więc po konsultacji z Pansy, stwierdziły, że wręczą mu butelkę Ognistej oraz paczkę słodyczy, które Diabeł tak uwielbiał. Jus dowiedziała się dzisiaj, że na imprezę została zaproszona Ginny, a wraz z nią miała też przyjść Hermiona. Blaise widocznie bardzo chciał się zbliżyć do rudowłosej, skoro zaprosił na swoje urodziny tylko ją spoza Slytherinu oraz Granger, bez której Weasley’ówna nie zgodziła się przyjść. Zabini próbował pokonać wszelkie uprzedzenia i zapomnieć o latach nienawiści.
Dwie godziny przed rozpoczęciem imprezy, Justine stwierdziła, że pora się szykować. Znaczy, chciała jeszcze odpocząć i rozluźnić się przed spodziewanym, dość długim wieczorem, więc poszła na piąte piętro. Podczas jednej z rozmów Hermiona wspomniała o pewnej łazience, która teoretycznie należała do prefektów, ale Miona z czystym sumieniem poleciła ją Jus. Czerwonowłosa powędrowała więc na wskazane piętro, ze swoją torbą na ramieniu, w której miała kosmetyczkę, ręcznik, oraz ubrania, które zamierzała włożyć na imprezę. Szła korytarzem według wskazówek i w końcu trafiła na odpowiednie drzwi. Weszła powoli do środka i rozejrzała się. Była to sporo większa łazienka niż ta, którą dzieliła z dziewczynami w dormitorium, a zamiast pryszniców była tutaj jedna, wielka wanna. Choć w sumie wanna to za mało powiedziane. Na środku pomieszczenia znajdował się bowiem sporych rozmiarów, jak na łazienkę, basen. Wzdłuż jednego z jego brzegów przebiegał rząd kurków. Na jednej ze ścian znajdowały się umywalki oraz rząd luster. Okna ozdobione były kolorowymi witrażami.
Justine położyła torbę na podłodze i podeszła do kurków. Kucnęła, po czym odkręciła pierwszy z brzegu. Zaczęła z niego lecieć woda, dość szybko napełniająca basen. Jus z uśmiechem odkręciła kolejny kurek, z którego, ku jej zadowoleniu, zaczął płynąć pięknie pachnący czerwony płyn. Przepełnił on łazienkę słodkim zapachem truskawek. Czerwona odkręciła jeszcze kilka kurków, ciesząc się otulającymi ją zewsząd woniami. Gdy basenik był już pełen, a na jego powierzchni unosiła się gruba warstwa białej piany, dziewczyna odcięła dopływ wody oraz płynów. Sięgnęła z torby mały odtwarzacz mp3, który zakupiła w jakimś mugolskim sklepie. Włączyła swoją ulubioną playlistę, rozpoczynającą się od „Stay” Rihanny. Bardzo uwielbiała tę piosenkę. Relaksowała się przy niej, a spokojne dźwięki i piękny głos piosenkarki potrafiły ukoić jej skołatane nerwy. Następnie Justine stanęła przed basenikiem i zaczęła się rozbierać, by móc jak najszybciej znaleźć się w tej cieplutkiej wodzie.
Tymczasem Draco, w swoim dormitorium, pomagał Blaise’owi w urządzeniu imprezy. Oczywiście wiele do roboty nie mieli, znali wejście do kuchni, więc wystarczyło kilka sprytnych i pobłażliwych słów to kilku skrzatek, a oni już mieli pełne naręcze przekąsek. Alkohol również nie stanowił żadnego wyzwania. Młody Malfoy, używszy argumentu, że pilnie musi skontaktować się z rodzicami, w sobotnie południe opuścił mury Hogwartu, by po około dwóch godzinach wrócić z dwiema skrzynkami ognistej, zmniejszonymi i ukrytymi bezpiecznie w jego kieszeni.

Kiedy wszystko już było porozstawiane i czekało na przyjście gości, Draco stwierdził, że pora się odświeżyć. Szybko zebrał do torby potrzebne mu rzeczy, po czym swoim charakterystycznym, dostojnym krokiem ruszył na piąte piętro. Drogę do łazienki prefektów znał na pamięć, chodził tam jeszcze zanim został prefektem. Jakież było jego zdziwienie, gdy zza drzwi usłyszał dźwięki jakiejś muzyki. Zaintrygowany, uchylił lekko i powoli drzwi, ciekaw, co zastanie w środku. Zmarszczył brwi, widząc, że w środku, przed pełnym basenikiem wody i piany stoi Justine, zdejmując bluzkę i ukazując jego oczom nagie plecy, odziane zaledwie w czarny stanik.
Co ona tu robiła? Eh, no przecież głupku, myła się. Znaczy, ma zamiar. – pomyślał, drwiąc sam z siebie i ze swojego głupiego pytania. Dziewczyna stała tyłem do drzwi, więc nieświadoma obecności kogoś innego, spokojnie zsunęła z nadgarstka gumkę do włosów, którą zawsze na nim nosiła. Związała swoje długie, czerwone pukle w niedbałego, luźnego koka, odsłaniając tym samym nagie plecy. Draco aż rozchylił usta w zdumieniu. Właśnie stał, ukryty za uchylonymi drzwiami i patrzył, jak jego niedawno poznana koleżanka z klasy się rozbiera. Czuł dziwne podniecenie, zawsze to on rozbierał dziewczyny, a nie podglądał, gdy same to robiły przed kąpielą. Ale w Justine było coś, co powodowało, że blondyn nie mógł oderwać od niej wzroku. Wodził spojrzeniem po jej smukłej talii, lśniącej, gładkiej skórze, wzdłuż linii jej kręgosłupa. Gdy pierwsze chwile zachwtu minęły, do świadomości Draco, oprócz piękna ciała Justine, dotarło coś jeszcze. Jej gładką, nieskazitelną skórę szpeciły ciemofioletowe sińce. Był w szoku. Skąd one sie tam wzięły? Będzie musiał z nią poważnie porozamwiać.. Ale co jej powie? Że podglądał ją, jak się rozbierała w łazience? Nie. Chyba lepiej będzie zostawic ten temat, choć poczuł dziwne zmartwienie i złość na myśl o tym, że ktoś ją skrzywdził.
Draco obserwował, jak Justine rozpina swoje ciemne jeansy i zsuwa je z siebie, ukazując jego oczom zgrabne, pełne pośladki odziane w czarne, koronkowe figi. Dobry Boże. Ten widok tak bardzo podniecił Dracona, że chłopak poczuł, jak jego spodnie napinają się pod wpływem napierającego na nie wybrzuszenia. „Ogarnij się! Przecież ona cię ciągle wkurza! Jak może cię pociągać?” – opieprzył się w myślach. Był teraz pełen różnych, skrajnych emocji. Zapragnął rozpiąć czarny stanik, który dziewczyna miała na sobie. Jednak nim ta myśl zdołała przebić się do jego świadomości, Justine sama zajęła się tą częścią garderoby, po czym rzuciła ją na podłogę obok siebie, niedaleko miejsca, gdzie wcześniej wylądowała jej niebieska bluzka. Blondyn wiedział, że powinien się wycofać, zanim będzie za późno. Z jednej strony chciał zobaczyć więcej, z drugiej jednak wiedział, że to nie fair w stosunku do niej. „Boże, Malfoy, od kiedy to ty postępujesz fair?” – spytał się w duchu, ale wycofał się i zamknął drzwi, zanim Czerwona zdążyłaby zdjąć z siebie ostatnią część swojej garderoby i ukazać Draconowi o wiele więcej, niżby sobie tego życzyła.
Blondyn oparł się o ścianę i przymknął powieki. Starał się oddychać miarowo i uspokoić targające nim żądze. Miał wielka ochote wejść tam teraz, rozebrać się i wziąć wraz z Justine długą i niezmiernie przyjemną kąpiel. Jednakże wiedział, że jest to awykonalne. Ona była niedostępna, miała chłopaka, a poza tym, nie przepadała za nim. "Kurwa, sam sobie na to zasłużyłeś, idioto!" - Draco nie szczędził na siebie słów, którymi karcił się w duchu. Oderwał się od ściany i wrócił do swojego dormitorium, by wziąć kąpiel w swojej prywatnej łazience. Mimo iż miał ją na wyłączność to zamiast pokażnych rozmiarów wanny, która się tu znajdowała czy z prysznica, wolał korzystać z baseniku w łazience prefektów. Niestety był on teraz zajęty przez pewną, seksowną i zgrabną czerwonowłosą dziewczynę...
Strumień zimnej wody, który Draco skierował na siebie, stojąc pod prysznicem, podziałał na niego trzeźwiająco. Czuł, jak policzki go piekły, a z jego ciała bił żar. Jego męskość nadal była pobudzona, a przed poczami miał widok Justine, zdejmującą z siebie powolnymi ruchami ubrania. Blondyn oparł dłonie o ścianę i pochylił głowę, pozwalając, by zimna woda spływała po nim, ochładzając jego ciało oraz pomagając mu ochłonąć. Jednego był pewien. Pożądał jej. Pożądał jej, jak jeszcze żadnej innej dziewczyny. Sam nie wiedział, co powodowało u niego tak silne emocje. Czy Justine rzeczywiście miała w sobie "to coś", czy może to, że była dla niego zakazanym owocem. 
Już kilka minut przed dwudziestą zaczęli się schodzić pierwsi goście. Blaise, jako gospodarz imprezy, witał wszystkich z szerokim uśmiechem na ustach. Każdego po kolei częstował szklaneczką ognistej i zapraszał do wspólnej zabawy. Kilkanaście minut i salon dormitorium Dracona był prawie pełen tańczących i spożywających alkohol nastolatków, głównie Ślizgonów. Jako iż Blaise był jednym z najpopularniejszych  chłopaków w szkole, znajomych miał nie tylko ze swojego domu. Na jego imprezę urodzinową przyszło też parę Krukonek oraz Puchonek i, o dziwo, kilka Gryfonek. Blaise nie był zwolennikiem wojen, ale jeśli trzeba było utrzymywać z kimś wrogość, by przeżyć i nie narazić się na czyjś gniew, to to robił. A że teraz wojna się skończyła, to z co niektórymi urodziwszymi Gryfonkami postanowił polepszyć swoją znajomość. Zaprosił kilka z nich na swoje urodziny, ale mimo to, że przyszły, on nadal rozglądał się po dormitorium Draco w celu ujrzenia rudowłosej czupryny. Nie po to się godził, żeby Ginny przyszła z Granger, by teraz go wystawiła i nie uraczyła go swoją obecnością.
- Za kim się tak rozglądasz? - spytał Dracon, siedzący obok Blaise'a na wygodnej, zielonej kanapie, skąd mieli widok na cały salon. Dobry punkt obserwacyjny, jeśli chce się mieć imprezę pod kontrolą.
- Weasley'ówna miała przyjść, ale chyba postanowiła zagrać mi na nerwach. - mruknął Zabini, zaglądając do trzymanej w dłoni szklaneczki, na której dnie było jeszcze trochę ognistej whisky. Po chwili spojrzał na przyjaciela.
- I nie myśl sobie, że mi umknęło, jak ciągle kogośs wypatrujesz, Smoczusiu. - odezwał się, słodkim głosem akcentując ostatnie słowo.
- Wcale tak nie pomyślałem, Diabełku. - blondyn również posłużył się słodkim tonem, po czym obaj się zaśmiali. 
Tymczasem w dormitorium Ślizgona otworzyły się drzwi, a do środka weszła Ginny w towarzystwie Hermiony, Justine oraz Pansy. Ginny widząc, że solenizant siedzi na kanapie zajęty rozmową z przyjacielem, wyszeptała do swoich towarzyszek ciche "Zaraz wracam" i po cichutku, tuż przy ścianie, ruszyła w stronę kanapy. Gdy akurat udało jej się dotrzeć i stanąć za meblem, usłyszała słowa Diabła:
- No gdzie ta ruda wiewióra? Ile mam na nią czekać? - w jego głosie słychać było wyraźny bulwers, lecz nim Malfoy zdążył wygłosić jakąś kąśliwą uwagę na temat tego, że Blaise chyba się zadużył w Weasley'ównie, Ginny pochyliła się nad kanapą, a jej głowa znalazła się między dwoma Ślizgonami.
- Ta ruda wiewióra już tu jest i nie musisz na nią dłużej czekać, Zabini. - warknęła, a chłopak na dźwięk jej głosu szyb ko poderwał się z kanapy, oblewając się przy tym resztką ognistej, którą miał w szklance. Widok ten oczywiście niezmiernie rozbawił jego blondwłosego przyjaciela, który zaśmiał się cicho pod nosem.
- Weasley.. znaczy Ginny.. nie wiedziałem, że już przyszłaś.. - Blaise plątał się tylko wtedy, gdy się denerwował. A w towarzystwie Ginny i to jeszcze lekko rozzłoszczonej, niestety nie potrafił zachować spokoju. Zwłaszcza, że jej złość spowodowały jego słowa, a konkretniej nazwanie jej "rudą wiewiórą".
- Zdążyłam się domyśleć. - fuknęła, krzyżując ręce na piersi. Zabini milczał przez chwilę, wpatrując się w oburzoną Gryfonkę, po czym obszedł kanapę i stanął przy Ginny.
- Może zatańczymy?
Rudowłosa spojrzała na niego nie ufnie, lecz ujęła jego wyciągniętą dłoń i ruszyła z nim na parkiet. Draco, który został sam na kanapie pokręcił z rozbawieniem głową i napił się whisky. Przebiegł wzrokiem po salonie i w końcu ją dostrzegł. Niemal nie zakrztusił się pitym właśnie alkoholem, gdy zobaczył Justine, Pansy oraz GRANGER?? "Moi przyjaciele chyba naprawdę zwariowali z tą integracją.." - pomyślał, po czym zdecydował się podejść do tych trzech pijących alkohol i śmiejących się dziewcząt.
- Morgan, masz ochotę na taniec? - spytał, stajac za czerwonowłosą. 
Jego umysł podświadomie przypomniał mu, jak jakiś czas temu stał tak za nią, jednakże w większej odległości, a ona nie miała na sobie praktycznie rzadnych ubrań. Justine drgnęła zaskoczona i odwróciła się w jego stronę. Stał wiele bliżej niż się spodziewała. uniosła głowę i spojrzała w jego stalowoszare oczy. Z początku miała zamiar odmówić, ale widząc, że Malfoy nie zamierza się z nią kłócić, kiwnęła głową. 
Dracon obiął ją jedną ręką w pasię, a drugą ujął jej dłoń. poprowadził ją na środek salonu, który służył jako parkiet. Zaczęli poruszać się w rytm muzyki, ich ciała wykonywały zsynchornizowane ze sobą ruchy. Oboje tańczyli bardzo dobrze. Mieli wyczucie rytmu oraz płynne ruchy. gdy muzyka zmieniła się na wolniejszą, Justine sądziła, że taniec jest skończony i chciała odejść, jednak Draco przyciągnął ją do siebie bliżej. 
- Nie uciekniesz mi tak szybko. - wyszeptał jej do ucha, po czym oparł brodę na czubku jej głowy. Dłonią, która spoczywała na jej talii, gładził delikatnie jej plecy, czując ciepło jej skóry przez cienki materiał bluzki. Jus zdziwiona, odruchowo wtuliła się w Dracona, gdy ten przysunął ją bliżej. Ich ciała idealnie do siebie pasowały. Czerwonowłosa wiedziała, że nie powinna się tak spoufalać z żadnym innym chłopakiem prócz Lorenza, aczkolwiek nie mogła się powstrzymać przed wtuleniem twarzy w tors Dracona. Przez chwilę oboje zatracili się w tej chwili, zapominając o całym świecie. Przerwało im nagłe wtargnięcie Daphne, która wyrwała dłoń Draco z ręki Jus.
- Pozwól, że teraz ja zatańczę ze swoim chłopakiem. - powiedziała ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Justine nic nie odpowiedziała, tylko odeszła od "zakochanej" pary do stołu z poczęstunkiem. Nalała sobie ognistej i zaczęła sączyć trunek, gdy do środka wszedł nagle jeden z nauczycieli. Wszyscy uczniowie zaczęli w popłochu chować się po kątach, udajac, że ich tu nie ma oraz odstawiać alkohol. Chyba każdy wiedział, co groziło za spożywanie alkoholu na terenie szkoły. Ale Justine nie bała się tego nauczyciela. Szybkim krokiem podeszła do swojego ojca, nie kwapiąc się nawet by odstawić szklnkę z whisky.
- Co ty tu robisz? Chcesz zepsuć wszystkim imprezę? - spytała, spoglądając na niego ze złością. Kątem oka zauważyła, jak niemal wszyscy im sie przyglądają. Blaise, jako organizator imprezy oraz Dracon, jako właściciel dormitorium, podeszli do nich, by w razie czego wziąć na siebie całą odpowiedzialność.
- Nie przyszedłem tu jako nauczyciel..
- A jako kto? - prychnęła Jus, przerywając mu. - Co? Może chcesz się z nami pobawić? - spytała drwiąco.
- Przyszedłem ci coś przekazać. - powiedział ojciec Justine, biorac głęboki wdech i zachowując spokój.
- W takim razie mów i sie wynoś. - wycedziła, wpatrując się wściekłym wzrokiem w ojca. Nadal nie mogła znieść jego obecności, jego widoku, cały czas przypominało jej się to, jak rozwalił jej rodzinę. Dodatkowo irytowało ją, że specjalnie zatrudnił sie w Hogwarcie, by być bliżej niej. Żałosne.
Draco natomiast wpatrywał się w Justine z wyrazem ogromnego zdziwienia na twarzy. Zastanawiał się, dlaczego dziewczyna jest taka oschła dla swojego rodzica. Fakt, on też ze swoimi nie miał dobrych stosunków, ale u niego to było co innego. Śmierciożercy, Voldemort i inne podobne sprawy zaważyły na relacjach między nim a Lucjuszem oraz Narcyzą. Choć ze swoją matką był dość zżyty. Na tyle, by pomóc jej wywinąć się jakoś od Azkabanu. Winę za bycie śmierciożercami zrzucili na głowę ich rodziny. To właśnie Lucjusz wplątał ich w to wszystko. No ale Justine.. jej rodzina raczej nie należała do zwolenników Czarnego Pana. Przecież by o tym wiedział. Widocznie musiał być jakiś inny powód. Postanowił, że jeszcze się tego dowie. Cholera, miał ochotę dowiedzieć się o niej wszystkiego. Ale zaraz.. może te siniaki na plecach? Czyżby ojciec ją bił? Draco sam już nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć.
- Masz gościa. Czeka na ciebie w moim gabinecie. Idź tam, a ja pójdę do swojego pokoju. Nie będę wam przeszkadzał. - powiedział i wyszedł, zgodnie z "prośbą" swojej córki. Jus zawachała się przez chwilę. Czuła, jak wszyscy się w nią wpatrują. Kiedy kątem oka zobaczyła, jak Daphne staje obok swojego chłopaka, przesadnie wieszając się na jego ramieniu, wyszła z dormitorium i ruszyła w kierunku gabinetu swojego ojca.
- Daphne! - warknął Draco do panny Greengrass. Ta dziewczyna zaczynała mu już ciążyć. Poruszył ramieniem, na którym ona się opierała.
- Nie jesteś lekka, boli mnie ramię, jak tak na mnie wisisz. - rzucił, wiedząc, że uwaga na temat jej wagi na pewno ja oburzy. Oczywiście nie mylił się. Mina Greengrassówny mówiła wszystko. Dziewczyna po chwili odeszła, zostawiając Dracona w topwarzystwie Blaise'a. Chłopcy wymienili znaczące spojrzenia.
- Gościa? - prychnął Malfoy.
- Od kiedy to w Hogwarcie można przyjmować gości? - Zabini uniósł brew.
- Może od wtedy, gdy twój ojciec jest nauczycielem. - powiedział drwiąco blondyn.
- Nie ciekawi cię, kto przyszedł odwiedzić Justine?
- Ciekawi. I to cholernie. Choć wydaje mi się, że to ten jej chłopak.
- Okej.. załóżmy, że to ten jej chłopak. Nie ciekawi cię, jak on wyglada? Czy rzeczywiście nie masz z nim szans? - spytał Blaise z rozbawieniem, za co dostał od przyjaciela tak zwaną sójkę w bok.
- To raczej nikt nie ma szans ze mną, Diabełku. Idę na zwiady. - powiedział, a w środku aż zżerała go ciekawość.
- Ja muszę zostać. Jako gospodarz i solenizant powinienem zająć się gośćmi. Ale liczę na szczególową relację. - zaśmiał się, a Malfoy wyszedł z dormitorium, po czym ruszył w kierunku gabientu nauczyciela OPCM.

***

Hejo :* wracam po kilku dniach z nowym, mam nadzieję, że dość dobrym rozdziałem :) jakoś mały w tym poście gifów i zdjęć, nie mogłam dopasować żadnych do żadnej sytuacji :/ wybaczcie :*
Zachęcam do odwiedzenia zakładek "Zapytaj bohatera" oraz "Informowani" lub po prostu do obserwowania bloga lub mnie, by nie przegapić żadnego postu ;) zapraszam także na bloga PomyLuny <klik> ;3
Pozdrawiam Was serdecznie :*
I dziękuję za ponad 3300 wyświetleń :* jesteście kochani  

14 komentarzy:

  1. W gabinecie jest Lorenzo! Tak? Bo mi się tak wydaje i mam nadzieję, że wreszcie Draco go pozna. Już nie mogę się doczekać konfrontacji dwóch ciasteczek :)
    Rozdział czytałam (znowu) na treningu pingla, ale tym razem obyło się bez opierniczu :P
    Co do posta: Urodziny Blaise'a bardzo mi się podobają. Nienawidzę tej całej Daphne :/ Aż mnie przyprawia o mdłości ta jedzą jedna :) Te siniaki zgaduję, że od zaklęcia blondyny?
    Ta scena w łazience mnie totalnie powaliła :D Wow... Ja cały czas po prostu miałam rozdziawioną buzię i nie mogłam jej zamknąć :) I te cudowne opisy <3
    Podoba mi się, że tak przedstawiłaś relacje Gryfonek ze Ślizgonkami - takie trochę bardziej dorosłe, bez kłótni :P Pansy mi zaimponowała, choć Ślizgonka to nie była wredna w stosunku do Hermi i Ginny i to jest super!
    I te gify, po prostu cudowne <3 Nie mogłam się napatrzeć na tego przystojnego Toma Feltona i Emmę Watson :D Oni są tacy piękni :P A to zdjęcie pleców Justine i jej włosów - mega :-)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pisz szybciutko, moja droga!
    Bardzo Ci dziękuję za reklamę :) Twój blog także u mnie jest w kolumnie po prawej :P
    Ufff... Rozpisałam się <3
    Pozdrawiam,
    PomyLuna xoxo ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, to chyba jest do przewidzenia, więc myślę, że moge Wam to zdradzić ;) Tak, jest tam Lorenzo i tak, Draco go w końcu pozna :D
      No nie, bo będę miała wyrzuty sumienia, jak przeze mnie zaniedbasz treningi ;3
      Cieszę się, że Ci się podobała :*
      W końcu już mają 17-18 lat, muszą kiedyś zmądrzeć ;D
      W następnym rozdziale postaram się dodać więcej gifów :)
      Następny już mam napisany w 30 procentach :D więc za jakieś dwa, trzy dni być może się pojawi ;)
      Ja również Tobie dziękuję ;) ja nie mam takiej listy czytelniczej, ale jak tylko zachce mi sie ją założyć, Twój blog na pewno w niej wyląduje ;)
      Nie szkodzi, ja uwielbiam takie komentarze :)
      pozdrawiam :*

      Usuń
  2. U Ciebie nie da się napisać długiego komentarza. Wiesz dlaczego? Bo nie robisz błędów! Znalazłam tylko jeden. Jeden, jedyny błąd, a mianowicie: wahać piszemy przez "h".
    Jak mogłaś zakończyć ten rozdział w takim momencie?! A ja myślałam, że Ty nas lubisz...
    I teraz będę myślała przez następne kilka dni kto to jest.
    Obstawiam, że Lorenzo... albo jej matka... myślę, że to najbardziej prawdopodobne opcje ;)
    Jeśli jest to Lorenzo to bardzo ciekawi mnie jaką ma on opinię o ojcu Jus i odwrotnie: jaką opinię o Lorenzo ma Morgan :)
    Czekam też z utęsknieniem na spotkanie Draco z chłopakiem Jus. Myślę, że może się ono okazać dość... widowiskowe ;D
    Życzę mnóstwa czasu i weny :P
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, jak to czytałam, to aż obawiałam się najgorszego. A tu proszę, taka niespodzianka :) a szkoda, bo ja lubie długie komentarze ;)
      Kurdeee a tak się wahałam jak napisać hah :D zawsze mam z tym problemy.
      Ja Was nie lubię.. Ja Was kocham <3
      Pomyslisz góra trzy dni, bo przed świętami planuję go dodać (no chyba że coś mi wypadnie, to wtedy w święta).
      Oj będzie będzie widowiskowe :D
      Dziękuję i również pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Smoku ty zboczeńcu!! No jak można tak dziewczynę podglądać?! A biedna Jus nieświadoma odczuć Draco 😄 Zastanawiam się kto czeka w gabinecie ojca panny Morgan... Cóż mam nadzieję, że to Lorenzo, Draco byłby mega zazdrosny😁😁
    Może niech się jeszcze biedny pomęczy, w końcu Jus jest zakochana a przynajmniej tak sądze😄
    Ale i tak DRASTINE FOREVER.
    Wracając do tematu jak ktoś mi poda namiary na Hogwart, to tam lecę i powyrywam te blond kudły Daphe bo mnie strasznie wkurza.
    Za to Blaise dalej się stara jeśli chodzi o Ginny. Może coś z tego będzie?Taką mam nadzieję☺
    No i pozostaje Hermiona i Ron. To budzi we mnie mnóstwo pytań jak:
    Czy nadal będą razem? Czy dziewczyna ulegnie namową chłopaka? A może zostawi go nie mogąc wytrzymać presji? No i co z Harrym??
    Błagam o nexta bo te pytania i wiele innych mnie wykończą. Błagam na kolanach!
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah no takiej reakcji z wyzwaniem Dracona od zboczeńców sie nie spodziewałam :D
      To jest akurat bardzo przewidywalne, więc moge Wam zdradzić, że to on.
      Meczyć się jeszcze pomęczy, Jus nie należy do tych "łatwych" ;) cieszę się, że komus się spodobał mój wymyślony parring :)
      Blaise i Ginny to też taka wielka niewiadoma :)
      Na te i wiele innych pytań poznacie odpowiedź wkrótce :D *nie mogłam się powstrzymać, by nie użyć tego typowo serialowego tekstu xD*
      Nie nie nie, wstawaj szybkio, gdzie mi tu na kolanach *grożę Ci palcem*
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  4. Dzieje się, dzieje, bardzo mi się podoba to w Twoim opowiadaniu. Zawsze zaskakujesz. Życzę mnóstwa weny i czekam na nexta :D

    wbrewwszystkim.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję ślicznie :*
      Nawet nie wiesz, jak mi milusio :)
      Ja Tobie również życzę weny i pozdrawiam cieplutko :*
      Ps. rozdział u Ciebie już dawno przeczytany, tylko nie miałam czasu dodać komentarza. Ale na pewno jeszcze wrócę w wolnej chwili :)

      Usuń
  5. Jak mogłaś przerwać w takim momencie???
    Ja tu siedzę jak na szpilkach,a ty przerywasz rozdział... ale cóż wybaczam 😂
    zgaduje,że w gabinecie siedzi jej chłopak,albo mama ;)
    Czekam na kolejny i weny 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu uwielbiam przerywać w takich momentach :D przyzwyczajajcie się, bo to moja cecha charakterystyczna ;D
      Zgadłaś, chłopak ;) to Wam zdradzę :)
      Dziękuje i pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Za niedługo będę nadrabiać komentowaniem, a tymczasem nominowałam cię do LBA ;) Pozdrawiam :D

    http://szkolanowegopokolenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj *.* naprawdę? Dziękuję :*
      W wolnej chwili to zrobię :)

      Usuń
  7. Jejuuu, już myślałam, że się nie doczekam wolnej chwili! I jak zwykle, nie zmarnowałam jej :D
    Twoje opowiadanie nabiera już tempa i to w bardzo fajny sposób.
    Cieszę się, że w tym rozdziale wcisnęłaś trochę więcej Pansy.
    Z nią też mnie nie zawiodłaś ;) Dużo autorów lubi przesładzać swoją twórczość i Pansy, kiedy godzi się z Gryfonami, staje się z dnia na dzień słodka, jakby zrobiła obrót o 180 stopni. Ty za to fajnie to wszystko załatwiłaś. Pansy pogodziła się ze starymi wrogami, ale tez nie straciła swojej ślizgońskiej zadziorności i i zmieniła się nagle w rzygającego tęczą jednorożca, że tak pozwolę sobie to określić ;p Także kolejny, duży plus! Przejdźmy teraz do części z łazienką prefektów... Tutaj, po raz kolejny, twoje zdolności do wyśmienitego opisywania miały szansę aby błysnąć i wykorzystały ją całkowicie :D Często, kiedy czytam takie momenty u innych bloggerów, czytanie ich idzie mi ciężko. Są to oczywiście momenty, w których pisarz/pisarka chcą się popisać, bo nie łatwo opisać takie momenty i to nie rzadko wpływa na jakość takiej o to sceny. Wychodzi to trochę chaotycznie lub niespójnie. U Ciebie nie miałam takiego problemu :3 Czytało mi się lekko i mogłam dzięki temu skupić się na treści, a nie na odszyfrowywaniu, o co mogło też chodzić autorowi ;p Atmosfera idealna, po raz kolejny pokazałaś, że bardzo dobrze "manewrujesz" charakterami. Nie ważne, co jaką sytuację byś opisywała, twoi bohaterowie nie tracą nic ze swojego sposobu bycia itp :) Taniec Justine i Dracona : Uroczy :3 Ale cóż... Greengrass znowu przyprawiła mnie o nadciśnienie xD Jezu! Szybko idę czytać następny rozdział, bo jestem bardzo Ciekawa gościa Justine :3
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nienawidzę po prostu, jak niektórzy autorzy robią z niej słodką idiotkę, lepiącą się do Dracona, zwłaszcza, gdy ma osiemnaście lat. Każdy przecież kiedyś dorośleje. DLatego też w mojej wersji Pansy jest dojrzała, ale na swój sposób ślizgonowata ;)
      Jejku, nawet nie wiesz, jak ja się stresuję, opisując takie sceny. Nigdy nie wiem, czy jasno się wyraziłam, czy nie za krótko, nie za długo, czy dobrze słowa dobrane... Masakra.
      I taki miał być ;)
      Hah chyba jak każdego :D
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń