Zakładki

31.03.2016

Rozdział 9.: Przyjemna pomyłka

Blaise stojący wraz z Ginny przy stole z przekąskami, ukradkiem obserwował swojego przyjaciela. Pogrążony w rozmowie z rudowłosą, zerkał co jakiś czas na swojego przyjaciela. Kiedy zauważył jego reakcję na list, który właśnie do niego przyszedł, stwierdził, że musi się dowiedzieć, co jest grane.
- Ginny.. najmocniej cie przepraszam, ale muszę o coś spytać Dracona.. – powiedział cicho, kładąc jej dłoń na ramieniu. Głową skinął w kierunku blondyna, by dziewczyna na niego spojrzała. Ginny widząc, jak Draco niemal w furii duszkiem opróżnia zawartość trzymanej w dłoni literatki, a następnie zaciska na niej palce tak, że szkło aż pęka pod jego naciskiem, pokiwała głową.
- Tak, zdecydowanie. Musisz do niego jak najszybciej iść, zanim zrobi krzywdę komuś oprócz siebie. – powiedziała, a Zabini uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. Pod wpływem impulsu cmoknął ją w policzek i poszedł w kierunku swojego przyjaciela. Ginny w normalnych okolicznościach zapewne odepchnęłaby go i kazała walnąć w łeb, ale pod wpływem alkoholu krążącego we krwi uśmiechnęła się zaledwie. W chłopaku było bowiem coś, co nie pozwalało jej się długo na niego gniewać.
Gdy Blaise podszedł do swojego przyjaciela, ten właśnie rozprostowywał palce, pozwalając, by potłuczone i poplamione krwią szkło spadło na podłogę. Następnie, nie zwracając uwagi na ból oraz krew, zajął się wyjmowaniem odłamków, które utknęły w jego dłoni.
- Smoku, co się stało? – spytał Blaise, obserwując, jak jego przyjaciel oczyszcza swoje rany. Ten w odpowiedzi wręczył mu tylko list, który poplamiony był teraz krwią blondwłosego.  Zabini przebiegł wzrokiem po liście.
- Żartujesz, prawda? – spytał, podnosząc wzrok znad kartki papieru zapisanej pochyłym pismem Bellatrix.
- A wyglądam, jakbym żartował? – warknął, rzucając ze złością na podłogę ostatni kawałek szkła. Powiedziawszy to, złapał za butelkę whisky i zniknął za drzwiami swojej sypialni.

Następnego poranka jasne promienie słoneczne wpadały przez wielkie okno do sypialni prefekt naczelnej Gryffindoru. Jako iż jej dormitorium umiejscowione było w jednej z wież, słońce miało do niego łatwy dostęp.  Hermionę obudziły więc  promienie grzejące jej twarz.  Dziewczyna  przeciągnęła się leniwie, nadal mając przymknięte oczy, po czym stwierdziła, że coś jest nie tak. Na nagiej skórze nie czuła tak jak zawsze piżamy w misie, którą wkładała do snu, lecz czerwoną pościel, pod której spała. Mało tego. Dodatkowo czuła ciepło bijące z drugiej strony łóżka. Spojrzała w tamtą stronę i ujrzała śpiącego Terence’a, leżącego na boku, przodem do Gryfonki. Hermiona wydała z siebie zduszony okrzyk, po czym wszystko sobie przypomniała. Jak ona mogła to zrobić?? Przecież nie wypiła dużo, nawet kaca dziś nie miała..
- Co ja zrobiłam..? – zapytała cicho sama siebie, chowając twarz w dłoniach.
- Jak to co? Wydaje mi się, że świetnie się bawiłaś. – rzekł Terence, uchylając najpierw jedno oko, a poźniej następne i spoglądajac na Gryfonkę swoimi pięknymi, ciemnymi oczami.
Dziewczyna nie wiedziała, czy obudził go jej krzyk, czy nie spał już wcześniej. Reakcją na jego słowa były zarumienione policzki Gryfonki. Rzeczywiście. Hermiona musiała w duchu przyznać, że to była wspaniała noc. Gdy wyznała Ślizgonowi, że jest jeszcze dziewicą, ten nie okazał żadnego zdziwienia, rozbawienia, czy też pogardy. W łóżku był niezwykle czuły i delikatny, jakby zapomniał, że ma do czynienia z dziewczyną, którą przez tyle lat obrażał..
- To nie ma nic do rzeczy. Jak ja mogłam to zrobić… - Miona pokręciła niedowierzająco głową. Przecież Ron.. On jej tego nie wybaczy. Tyle czasu odwlekała ich pierwszy raz, a teraz, kiedy nie była już dziewicą, on domyśli się, ze go zdradziła. Będzie miał jej za złe to, że straciła dziewictwo z obcym chłopakiem, z którym nie łączyły jej żadne relacje. Mało tego! Ten chłopak był Ślizgonem, który od pierwszej klasy widział w niej tylko nic niewartą szlamę! A Ronald był jej chłopakiem..
- Myślę, że mój urok osobisty zaważył na twojej decyzji. – odparł mało skromnie Higgs, uśmiechając się do dziewczyny. Jej jednak humor nie dopisywał.
- Terence.. ta noc.. to.. to była pomyłka..
- Ale za to jaka przyjemna pomyłka. – przerwał jej Ślizgon z łobuzerskim uśmiechem na twarzy, jednocześnie pochylając się nad nią. Hermiona, chcąc nie chcąc, opadła z powrotem na poduszki, inaczej mogłaby zaliczyć zderzenie czołowe z Terencem. Twarz chłopaka była zaledwie kilka milimetrów od jej twarzy, a ich oczy były nawzajem w siebie wpatrzone.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę to powtórzyć.. – zamruczał jej prosto do ucha, muskając przy tym ustami jego płatek. Dziewczyna zadrżała pod wpływem tej subtelnej pieszczoty. Nigdy nie była z żadnym chłopakiem tak blisko, nawet z Ronem. Ich relacje były bardziej przyjacielskie, aczkolwiek on wymagał od niej czegoś więcej. Terence za to nie nalegał, nie narzucał się. To, co zaszło między nimi, stało się tak po prostu. Spontanicznie. Hermiona sama nie wiedziała, jak się na to wszystko zgodziła. W jednej chwili zapomniała o Ronie i pchana pożądaniem skończyła w łóżku z Terencem.
- Ja nie mogę.. – Miona chciała, by jej głos zabrzmiał stanowczo, lecz jedyne, na co mogła się zdobyć to ledwie słyszalny szept.
- Dlaczego? – Terence zadał jej chyba jedyne pytanie, na które nie znała odpowiedzi.
- Ron.  – Gryfonka powiedziała to takim tonem, jakby to wszystko wyjaśniało. Ale dla Terence’a to wcale nie było takie jasne i zrozumiałe.
- To dlaczego nie zrobiłaś tego z nim pierwszy raz? – bach, kolejne pytanie, nad którym Hermiona musiała się poważnie zastanowić. Nie mogła się jednak skupić, gdyż Higgs skutecznie ją rozpraszał delikatnymi pocałunkami w szyję. Mimowolnie odchyliła głowę, by ułatwić chłopakowi dostęp do tej części ciała, która była u niej tak wrażliwa, że aż drżała rozkosznie pod wpływem pocałunków Ślizgona. Gdy Granger nie odpowiadała zbyt długo, chłopak postanowił ja wyręczyć.
- Nie kochasz go?
Być może w głębi duszy Gryfonka wiedziała, że to, co czuje do rudowłosego to tylko przyjaźń, lecz odkąd byli w związku, wmawiała sobie i innym, że go kocha. Sama nie wiedziała, czemu tak było. Może bała się samotności? Tego, że nikt oprócz Rona jej nie pokocha? Może chciała po prostu mieć u swojego boku kogoś, kto darzył ją miłością, niezależnie od tego, czy ona czuła to samo do tej osoby. Chciała cichego, spokojnego i ustatkowanego życia, Terence natomiast po tej nocy pragnął pokazać jej życie pełne beztroski i zabawy.
- Nie chcę o tym gadać.. – powiedziała słabo, przymykając powieki. Ślizgon nie zaprzestawał pieścić językiem smukłej szyi dziewczyny, a między pocałunkami wyszeptał tylko:
- W takim razie nie myśl teraz o nim.
Chłopak sunął pocałunkami wyżej, przeszedł na podbródek, a następnie złączył swoje usta z ustami Gryfonki. Dziewczyna otworzyła zaskoczona oczy. Sądziła, że Terence poszedł z nią do łóżka tylko dlatego, że za dużo wypił i zaraz się zmyje, ale on najwidoczniej chciał powtórki. Prawda była taka, że Hermiona podobała mu się jako kobieta. Pociągały go jej zaokrąglone kształty. Nieduże, ale śliczne piersi oraz jędrne pośladki. Dodatkowo miała ładną twarz, a włosy nie przypominały już tej szopy, co kiedyś.
Terence przejechał nosem po lewym policzku dziewczyny, łaskocząc ją tym delikatnie. Po chwili jego usta ponownie odnalazły jej i chłopak zaczął ją delikatnie całować. Jego pocałunki z początku były subtelne, z czasem, gdy Gryfonka zaczęła je niepewnie odwzajemniać, stały się śmielsze, bardziej gwałtowne i zachłanne. Jego dłonie zaczęły błądzić po jej ciele, a Hermiona pod wpływem impulsu objęła go swoimi długimi nogami. Poczuła, jak jego nabrzmiała męskość napiera na jej łechtaczkę i jęknęła cicho, podniecona tą bliskością nagiego i, co tu kryć, seksownego oraz przystojnego chłopaka. Położyła dłonie na jego ramionach, a następnie zjechała nimi niżej, wzdłuż kręgosłupa. Terence ponownie przeniósł się pocałunkami na jej szyję, następnie na dekolt, lecz Gryfonka spragniona pociągnęła go wyżej i zachłannie wpiła się w jego usta. Chłopak wszedł w nią powoli, a ona wydała z siebie głośny jęk. Ślizgon z satysfakcją i podnieceniem patrzył na twarz Hermiony, na jej przymknięte powieki, rozchylone usta. Wsłuchiwał się w jej ciche jęki, podczas gdy on poruszał się w niej w równym rytmie. Niestety nie dane im było długo nacieszyć się tą intymną chwilą, gdyż drzwi do sypialni Gryfonki otworzyły się bez żadnego ostrzeżenia, a do środka wszedł.. no właśnie.
- Ron? Co ty tu robisz? – Hermiona zadała pierwsze pytanie, jakie tylko przyszło jej do głowy w tej jednoznacznej sytuacji. Odruchowo uniosła się na łokciach, a Terence zmuszony został do tego, by z niej wyjść i położyć się z powrotem obok niej. Gryfonka przycisnęła sobie do piersi kołdrę, zaciskając na niej kurczowo palce. Z przerażeniem obserwowała, jak twarz Rona robi się coraz bardziej czerwona.
- Co ja tu robię? Raczej co ty tu robisz! Ja przyszedłem zabrać swoją dziewczynę na śniadanie, tak jak codziennie! Choć teraz to już jest była dziewczyna! – chłopak nie wytrzymał i zaczął krzyczeć. Mimo iż to było zrozumiałe w tej sytuacji, pannie Granger nie spodobał się ton rudowłosego. Ani jego słowa. Zrobiło jej się przykro, zwłaszcza, że dotarło do niej, że źle zrobiła. Boże, to było perfidne, co ona zrobiła! Nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa, a do jej czekoladowych oczu napłynęły łzy.

- Powiedz mi, jak długo to trwa? Ile już się z nim pieprzysz? To dlatego nie chciałaś iść ze mną do łóżka? – głos Rona był coraz bardziej przepełniony złością i nienawiścią. Zarówno do Ślizgona, jak do swojej byłej dziewczyny. – Twierdziłaś, że jesteś dziewicą i czekasz na odpowiedni moment, a tak naprawdę puszczałaś się z nim?!
- Ron, jak możesz.. – zaczęła, lecz urwała. Doskonale wiedziała, jak mógł ją o to oskarżać. Ta sytuacja mówiła sama za siebie. Rudowłosy miał pełne prawo pomyśleć, że Hermiona nie zdradziła go po raz pierwszy. Wściekły wyszedł z sypialni Gryfonki, trzaskając przy tym drzwiami, a z oczu panny Granger popłynęły łzy. Terence kciukiem otarł słona kroplę z jej policzka, lecz ona odsunęła się.
- Proszę.. chcę teraz zostać sama. – powiedziała i nie czekając na jego odpowiedź czy reakcję, odkręciła się do niego tyłem i wtuliła w poduszkę. Chłopak wyszedł z łóżka i zaczął szukać części swojej garderoby, które leżały porozrzucane po pokoju. Ubierał się w ciszy, lecz gdy zapinał koszulę, odezwał się:
- Jak byś chciała pogadać.. to wiesz, gdzie mnie szukać. – powiedział i już miał wyjść, gdy widok płaczącej, bezbronnej i skulonej na łóżku dziewczyny ścisnął go za serce. Pochylił się nad nią, pocałował w czubek głowy i zgodnie z jej prośbą opuścił jej dormitorium.

Dzisiejsza noc była dla Draco bezsenna. Chłopak wiercił się w swoim łóżku, nie mógł znaleźć wygodnej pozycji do snu. Ilekroć zamykał oczy i starał się zasnąć, jego głowę przepełniał milion myśli. Nie chciał ponownie wracać do życia po ciemnej stronie mocy, ale jeśli zrezygnuje i się wycofa, śmierciożercy mu tego nie wybaczą. Matka oczywiście byłaby z niego dumna, ale ojciec czy ciotka Bellatrix już niekoniecznie.
Równo z pierwszymi promieniami słońca wschodzącymi nad błoniami Hogwartu, blondyn odrzucił na bok kołdrę i wstał z łóżka. Opuścił sypialnię, a swoje kroki skierował do łazienki, gdzie wziął zimny prysznic. Potrzebował otrzeźwienia, tym bardziej, że nie spał całą noc, a wczoraj była impreza. Chłodna woda spływająca po jego ciele przywróciła mu jasność myślenia oraz pobudziła krążenie. Nie zlikwidowało to jednak lekkich sińców pod oczami. Chłopak westchnął cicho, patrząc na swoje odbicie w lustrze.
Był zmęczony i zdenerwowany, a dziś o osiemnastej miał jeszcze trening quidditcha.. Ćwiczenia miały trwać dwie godziny, a o dwudziestej musiał już być w Malfoy Manor. Wiedział, że kapitanowi to nie przystoi, ale będzie musiał albo skrócić trening, albo wyrwać się z niego wcześniej wraz Terencem, który grał na pozycji ścigającego.
Draco owinął sobie biały ręcznik wokół bioder, po czym wrócił z powrotem do swojej sypialni. Przechodząc przez salon, pokręcił głową na widok bałaganu będącego pozostałością po imprezie. Gdy się ubrał, wziął do ręki różdżkę leżącą na etażerce obok jego łóżka, po czym doprowadził do porządku miejsce wczorajszej zabawy. Zerknął na zegarek. Kilka minut po szóstej. Był niemal pewien, że o tej porze, w niedzielę, prawie wszyscy śpią. Stwierdził więc, że najlepiej będzie, gdy weźmie się w końcu za naukę i odrabianie lekcji. Draco bowiem, mimo ogólnej opinii hulaki, rozrabiaki i podrywacza, przykładał się do swoich zadań oraz sumiennie przygotowywał do egzaminów. Chciał ukończyć szkołę z jak najlepszymi wynikami, w przyszłości bowiem chciał pracować w Ministerstwie Magii bądź jako magomedyk. Pracę biurową miał na uwadze ze względu na to, że zawsze chciał być kimś więcej, kims szanowanym, mającym wpływy. A praca w Ministerstwie z pewnością by mu to zagwarantowała. Natomiast bycie magomedykiem rozważał dlatego, że chciał jakoś odkupić te lata bycia po złej stronie. Chciał zacząć pomagać ludziom. Mimo iż jego przyszłość jeszcze była niepewna, zwłaszcza, że na horyzoncie pojawił się nowy Czarny Pan, Draco przykładał się do wszystkich przedmiotów.
Spakował do czarnej torby kilka zwojów pergaminu, pióro, atrament oraz kilka podręczników, po czym zarzuciwszy ją na ramię, opuścił swoje dormitorium i skierował się do biblioteki. Po drodze zajrzał do kuchni, skąd wziął kubek gorącej kawy i kilka maślanych bułeczek. Stwierdził, iż o tej porze w Wielkiej Sali na pewno śniadania nie dostanie, a później nie znajdzie czasu, by tam zajrzeć. Bułeczki spakował więc do torby, po czym poszedł do biblioteki z kubkiem kawy w ręku. Zapowiadał się pracowity poranek, a musiał jeszcze powiadomić kilka osób o zebraniu.

Justine przebudziła się z lekkim bólem głowy. Odkąd tylko otworzyła oczy, wiedziała, że pulsowanie, które odczuwała w skroniach, było spowodowane alkoholem wypitym najpierw na imprezie Blaise’a, a następnie u Niklausa. Z cichym pomrukiem podniosła się z łóżka i zerknęła na zegarek. Wskazówki wskazywały kilka minut po ósmej. Czerwona rozejrzała się po pokoju i zauważyła, że wszystkie łóżka, oprócz Claudii, są zajęte. Pansy spała smacznie na brzuchu, z twarzą zwróconą ku Justine. Nagle do uszu czerwonowłosej dobiegło z początku ciche, później donośniejsze chrapanie. Rozejrzała się za jego źródłem, po czym zorientowała się, że te dźwięki wydaje z siebie Daphne. Panna Morgan zachichotała cicho, natomiast Pansy obudziła się, słysząc odgłosy, które wydawała dziewczyna Draco. Niewiele myśląc, wzięła do ręki poduszkę, a następnie rzuciła nią w Daphne.
- Strzał za sto punktów. – zaśmiała się Justine, widząc, jak poducha uderza Daphne w twarz. Ta jedynie zamruczała cicho pod nosem i przekręciła się na bok.
- Spać nie daje, głupia jędza.. – wymamrotała Pansy, siadając na łóżko i spojrzała z uśmiechem na Jus. – Zasłużyła.
- Ciebie też obudziła?
- Nie, mnie obudził ból głowy. – powiedziała Jus z uśmiechem, przeciągając się.
- Kac? – domyśliła się panna Parkinson. – W takim razie mam coś, co ci pomoże.
Justine obserwowała, jak zielonooka szpera w szufladzie swojej etażerki, po czym sięga dwie fiolki z jakimś płynem w środku. Jedną rzuciła w stronę Jus, a ta zwinnie go złapała i spojrzała pytającą na swoją koleżankę.
- To eliksir na kaca. – wyjaśniła, po czym odkorkowała go i wypiła duszkiem. Czerwonowłosa poszła jej śladem i po chwili jej fiolka również była pusta. Poczuła rozkoszne ciepło rozchodzące się po jej całym ciele, a już po paru sekundach tępy, pulsujący ból głowy zniknął.
- Dzięki, Pansy, jesteś wielka. – powiedziała Jus z ulgą, wstając z łóżka. - Umieram z głodu..
- O ile się nie mylę, to jest czas śniadania. – odezwała się Pansy, zerkając na zegarek.
- Tak, wiem, ale najpierw muszę się ogarnąć.. – Justine zajrzała do szafy, skąd sięgnęła biały t-shirt oraz jeansowe spodenki-ogrodniczki. Poszła do łazienki, a Pansy, po wyborze stroju dla siebie, składającego się z błękitnej, rozkloszowanej spódniczki oraz białej bluzeczki, ruszyła zaraz za nią. Kiedy były już gotowe poszły na śniadanie. W Wielkiej Sali o tej godzinie było już sporo osób. Stoły zastawione były obficie przeróżnymi potrawami. Justine wraz z Pansy usiadły naprzeciwko Terence’a, który w zamyśleniu spożywał w samotności swój posiłek.
- Hej, Terence. Wszystko gra? – spytała Pansy, zauważając smętną minę swojego przyjaciela. Chłopak, grzebiąc widelcem w jajecznicy, odpowiedział, nawet nie podnosząc na dziewczęta wzroku:
- Taaa, wszystko okej.
- Terence.. Powiedz, co się stało. Widzę, że coś jest nie tak. – Pansy ponownie podjęła próbę wyciągnięcia z przyjaciela, o co chodzi.
- Naprawdę, doceniam to, że się martwisz, Pans, ale proszę cię, nie pytaj na razie o nic, okej? – Higgs wstał od stołu i nie patrząc na dwie zdezorientowane dziewczyny, opuścił Wielką Salę. Prawda była taka, że obwiniał się za cierpienie pewnej Gryfonki. Zdenerwował go Weasley, swoimi słowami, tego, co powiedział. A jeszcze bardziej denerwował go fakt, że się tym przejmuje. Miał ochotę wrócić do dormitorium Gryfonki, schować ją w swoich ramionach i skryć przed Weasley’em, przed całym światem. Cholera jasna, Higgs! – krzyknął na siebie w myślach, idąc szybkim krokiem przez korytarze Hogwartu. Nie powinno ci na niej zależeć, to tylko Gryfonka, której przez tyle lat nienawidziłeś! Ale co poradzisz na to, że masz ochotę ją obronić przed wszystkimi, schronić przed tym rudzielcem, pocieszyć, delikatnie objąć, pokazać jej to, co w życiu najlepsze?
Tymczasem w Wielkiej Sali dwie zdezorientowane Ślizgonki spojrzały na siebie.
- Okej, to było dziwne.. – powiedziała powoli Justine, spoglądając na Pans.
- I niepodobne do Terence’a. – dodała zielonooka. Westchnęła cicho. – Mam nadzieje, że niedługo się dowiemy o co chodzi. – powiedziała i zajęła się swoim śniadaniem. Justine zanim zaczęła jeść czekoladowe płatki z mlekiem, rozejrzała się po Sali. Jej wzrok padł na stół nauczycielski, przy którym wzrokiem namierzyła Niklausa. Młody Snape również na nią spoglądał. Gdy ich wzrok się ze sobą skrzyżował, pomachał jej, uśmiechając się lekko.
Justine z początku nie wiedziała, jak zareagować, lecz po chwili niesmiało odmachała mu. 
- Uuu ktoś tu chyba wpadł w oko młodszej i seksowniejszej wersji Snape'a. - powiedziała Pansy, uśmiechając się jednoznacznie. Za tą uwagę zarobiła od czerwonowłosej szturchańca łokciem w żebra.
- Ał! - syknęła urażona Parkinson. - No co? Chyba prawdę powiedziałam?
Justine zbyła to milczeniem, nie wdając się w zbędne dyskusje, aczkolwiek podczas śniadanie zerknęła parę razy w stronę stołu nauczycielskiego.
Gdy wraz z zielonooką opuszczały Wielką Salę, podszedł do nich Thomas, ojciec Jus.
- Justine. Pozwól na chwilkę. - powiedział, spoglądając na swoją córkę.
- Jak sobie pan życzy, panie profesorze. - mruknęła i odeszła z nim na bok, mówiąc wcześniej do Pans, by poczekała na nią przed wejściem.
- Jak się czujesz? Enzo nic ci nie zrobił? - zapytał z troską w głosie. Mmartwił się o córkę i był zły na Lorenzo, że chciał ją skrzywdzić. 
- Co się stało, że nagle się mną przejmujesz? - spytała kąśliwie, krzyżując ręce na piersi.
- Jus, dobrze wiesz, że zawsze się o ciebie martwiłem. A to, co sie stało.. między mną a mamą.. to nie ma znaczenia z tym, że nadal jesteś moją córką i nadal chcę się o ciebie troszczyć. - powiedział stanowczo. - Więc proszę, powiedz mi, co Enzo ci zrobił.
- Nic mi nie zrobił. Draco.. mnie uratował.. - powiedziała, a głos jej się lekko załamał. Dopiero teraz do niej dotarło, co ten blondwłosy chłopak dla niej zrobił. Próbowała sobie przypomnieć, czy mu podziękowała, lecz wszystko widziała jak przez mgłę. Wiedziała, że powinna być roztrzęsiona po tym incydencie, zła na Lorenzo, smutna, wściekła, ale nie czuła nic. Nie wiedziała nawet, dlaczego tak obojętnie na to zareagowała.
- Dobrze, że był w pobliżu. Inaczej.. inaczej bym tego sobie nie wybaczył.. – w oczach ojca Justine pojawiły się łzy. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że przez niego jej córka mogłaby być skrzywdzona.

- Ty byś sobie tego nie wybaczył? Przecież to nie twoja wina że mój chłopak.. były chłopak, jest psychopatą.
- Tak, ale to ja go wpuściłem do Hogwartu. To na moją prośbę Dumbledore pozwolił mu wejść.
- Tato, nic mi nie jest… - Justine zrobiło się trochę głupio, że tak naskoczyła wcześniej na ojca. Widząc jego troskę o nią i szczery smutek, uleciały z niej wszystkie negatywne emocje.
- Cieszę się, że ten chłopak znalazł się w pobliżu. Będę musiał mu podziękować. I obiecuję ci, że Lorenzo już tutaj nie wejdzie, więc nie musisz się go bać. – powiedział i odszedł bez słowa, a w głowie Jus szumiały słowa ojca: „Będę musiał mu podziękować”. Nie. To ona powinna mu podziękować. Nawet jeśli zrobiła to wczoraj, czego nie mogła sobie przypomnieć, powinna to zrobić raz jeszcze. W tamtej sytuacji była zbyt roztrzęsiona, a teraz mogła to zrobić szczerze i na spokojnie. Stwierdziła, że w najbliższym czasie będzie musiała z nim pogadać. Na razie jednak wyszła z Wielkiej Sali i dołączyła do Pansy, wybierając się na spacer na błonia. Dowiedziała się, że o osiemnastej jest trening quidditcha. Lubiła tę dyscyplinę, więc stwierdziła, że może towarzyszyć Pans i przyjść popatrzeć. Przy okazji będzie mogła później porozmawiać z Draco, który, jak się dowiedziała, jest kapitanem drużyny i gra na pozycji szukającego.  Po około godzince Jus musiała pożegnać się ze swoją towarzyszką i wróciła do dormitorium. Miała na jutro do napisania esej z transmutacji, wzięła więc podręcznik i w pokoju wspólnym, przy jednym ze stolików, usiadła do lekcji.

O osiemnastej kilkanaścioro uczniów, głównie Ślizgonów, zebrało się na boisku do quidditcha. Część z nich przybyła tutaj, by jedynie popatrzeć, lecz reszta przyszła trenować. Było również kilku kandydatów na pozycję obrońcy oraz ścigającego, gdyż poprzedni zrezygnowali z tego, wykręcając się nawałem nauki. Justine, Pansy, Ginny oraz Hermiona siedziały na trybunach. Panna Weasley niemal siłę wyciągnęła starszą o rok od siebie Gryfonkę z dormitorium. Miona bowiem nie chciała się nigdzie wynurzać, bojąc się, że wszyscy będą o niej plotkować, że Ronald rozpowie wszystkim o tym, co zastał w jej dormitorium. Jednak gdy Ginevra przyszła do niej, nie wspominając ani słowem o zdradzie Hermiony, dziewczyna domyśliła się, że Ron zachował to dla siebie. A gdy najmłodsza z rodu Weasley’ów zaczęła wypytywać ją, co się stało, że Ron wrócił od niej taki wściekły, Gryfonka była już w stu procentach pewna, że nikt o niczym nie wie. Miała nadzieję, że pozostanie to w tajemnicy jak najdłużej. Nie chciała być na językach wszystkich.
Dziewczyny siedziały obok siebie, oglądając latających po boisku zawodników. Hermiona niemal nie zachłysnęła się powietrzem, gdy wśród nich ujrzała Terence’a. Wiedziała, po prostu przeczuwała, że przyjście na ten trening to zły pomysł. Niestety Ginny tak prosiła ją, żeby ta jej towarzyszyła, że panna Granger nie miała innego wyjścia niż się zgodzić i przyjść tutaj z przyjaciółką. Teraz jednak miała ogromną ochotę na powrót do dormitorium.
- Ginny.. źle się czuję. Idę do siebie. Nie obrazisz się, jak zostawię cię tu samą z dziewczynami? – spytała szeptem Gryfonka swojej rudowłosej przyjaciółki, a ta pokiwała głową. Zerknęła na Mionę. Rzeczywiście była jakaś blada.
- Idź się połóż. Naprawdę źle wyglądasz.
Hermiona wstała więc ze swojego miejsca na trybunach i zaczęła iść w kierunku wyjścia z boiska. Terence nie widział jej, gdy siedziała w towarzystwie Ginny, Pansy oraz Justine, lecz teraz, gdy szła ku wyjściu, szybko ją zauważył. Niewiele myśląc skierował swoją miotłę w jej stronę i podleciał do Gryfonki.
- Hej Miona. – uśmiechnął się, będąc już blisko dziewczyny. Ta drgnęła zaskoczona, spoglądając na niego. Nic nie odpowiadała, wpatrywała się jedynie w Terence’a swoimi długimi, czekoladowymi oczami.
- Fajnie, że wpadłaś. Dlaczego już zmykasz? – zapytał chłopak. Szczerze to miał nadzieję, że Gryfonka zdecyduje się zostać i popatrzeć, jak gra.
- Ginny chciała, żebym z nią przyszła. Chciała popatrzeć na Blaise’a.. – zatkała sobie usta ręką, gdy dotarło do niej, że za dużo powiedziała. Higgs zaśmiał się cicho, widząc jej zmieszanie. Hermiona więc postanowiła zmienić temat i odciągnąć jego uwagę od Ginny.
- Nie wiedziałam, że też jesteś w drużynie.
- Gram na pozycji pałkarza. – powiedział Ślizgon z uśmiechem, uważnie przypatrując się pannie Granger. Dziewczyna była wyraźnie zmieszana, nie wiedziała, gdzie podziać wzrok, a do tego na jej policzki wstąpił słodki rumieniec. Przez chwilę oboje nic nie mówili, po czym odezwali się jednocześnie:
- Słuchaj..
Oboje urwali, słysząc, że to drugie również się odezwało.
- Dobra, mów..
- Nie, ty byłaś pierwsza..
To również powiedzieli jednocześnie, po czym zaśmiali się cicho. Terence kiwnął głową, by Gryfonka mówiła.
- Słuchaj, Terence.. To co się wydarzyło.. nie chciałabym, żebyś myślał o mnie źle.. – dziewczyna była wyraźnie zdenerwowana.

- Wcale nie myślę o tobie źle. Wręcz przeciwnie.
- Terence, ale ja chciałabym o tym zapomnieć. Muszę przeprosić Rona, może.. – urwała. Chciała powiedzieć „może jeszcze jest szansa, by mi wybaczył i będziemy mogli dalej być razem” lecz głos uwiązł jej w gardle. – Po prostu zapomnij. – wykrztusiła i biegiem opuściła boisko. Sama nie wiedziała, czemu tak zareagowała. Wstydziła się po prostu rozmawiać z Higgsem, tego, że przy byle jakiej okazji, nie znając go niemal wcale, poszła z nim do łóżka jak jakaś pierwsza lepsza. Nie chciała, by źle o niej myślał, bała się usłyszeć jakichś przykrych słów z jego ust. Wiedziała, że tak nie przystoi Gryfonce, ale wołała przed tym uciec, niż stawić temu czoła. Terence również nie rozumiał jej zachowania. Ta dziewczyna zaczynała mu się podobać, przecież wiedział, że nie kocha Weasley’a, więc nie widział przeszkód, by mógł ją podrywać. A może ona się go bała? Bała się jego mrocznej przeszłości jako śmierciożerca? Nadal go nienawidziła, przez te lata kłótni, wyzwisk, sprzeczek? Rozmyslając nad postępowaniem Gryfonki, wrócił na boisko, nie wiedząc nawet, że niemal każdy widział tę scenę.

Pół godziny przed planowanym końcem treningu, Draco, Blaise i Terence zeszli z boiska, zostawiając resztę, by jeszcze trochę poćwiczyli. Pansy, którą Malfoy wcześniej poinformował o zebraniu, domyśliła się, że to już czas. Zaczęła więc schodzić z trybun, a zaraz za nią Ginny i Justine. Panna Parkinson nie miała pojęcia, jak się ich pozbyć, by nie poszły za nimi. Na szczęście wybawił ich Draco.
- Pansy. – warknął, podchodząc do trójki dziewczyn. – Chodź z nami. Chcemu z Toba pogadać. – rzucił, nie zaszczycając nawet spojrzeniem Justine oraz Ginny. Czerwonowłosa jednak postanowiła się odezwać:
- Draco.. masz chwilę?
- Nie mam. – odezwał się chłodnym głosem. Boże, naprawdę nie miał czasu, mimo iż najchętniej porozmawiałby z nią teraz, zamiast iść na to cholerne spotkanie.
- Chciałam z tobą porozmawiać. – powiedziała cicho, a blondyn w końcu na nią spojrzał:
- Nie wybrałaś sobie na to najlepszej pory, Morgan. – jego głos był chłodny, mina obojętna. Justine zrezygnowała więc z dalszych prób podjęcia rozmowy z nim i szybkim krokiem odeszła od nich. Ginny przez chwilę rozmawiała w Blaisem, lecz ten powiedział, że musi iśc, bo Draco ma jakąś pilną sprawę. Tak więc pozostała ich już tylko czwórka Ślizgonów, którzy skierowali się do dormitorium prefekta naczelnego ich domu.
Na miejscu Draco postanowił odświeżyć się jeszcze po treningu. Blaise i Terence również zaliczyli szybką wizytę w łazience oraz przebrali się. Higgs postawił na swobodny styl, czarne, modne spodnie oraz szary t-shirt i bluza w ciemniejszym odcieniu. Zabini natomiast włożył jeansy oraz czarny sweterek. Malfoy tradycyjnie postawił na elegancję. Czarne spodnie, koszula oraz szara marynarka.

Gdy wyszedł ze swojej łazienki, w jego salonie zgromadzeni już byli wszyscy. Starsza Greengrassówna od razu zarzuciła mu ręce na szyję, chcąc go pocałować, lecz ten dość brutalnie ja odepchnął. Młodszy brat Terence’a, który również był obecny, zacisnął dłonie w pięści, lecz nic nie powiedział. Od kilku miesięcy trwał jego romans z Daphne, lecz nikt o tym nie wiedział. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że poprzedniej nocy widziała ich Justine.
- Nie mam teraz humoru, Daphne. – warknął. – Załatwmy to jak najszybciej.
Po tych słowach wziął garść proszka Fiuu, z którym miseczka stała na stoliku obok kominka.

- Malfoy Manor. – w salonie rozległ się cichy i chłodny głos Dracona, po czym blondyn zniknął w zielonych płomieniach.

***
Hej, hej, hej :) Powiem Wam, że jestem nawet zadowolona z tego rozdziału :) jest sporo dłuższy niż poprzednie, ma 4382 słowa :D Rozdział w końcu dokończony, więc wstawiam go i pozostawiam Waszej opinii, której, co tu kryć, trochę mi brakuje. Na początku bloga udzielało Was się w komentarzach więcej, niż teraz. Sama nie wiem, czym to jest spowodowane. Jeśli pogorszyłam się w pisaniu, śmiało, pozostaw swoją opinię, nawet negatywną. Przyjmę każdą krytyke i postaram się poprawić, nawet tą napisaną anonimowo. 
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego :*
Aaaa i chciałabym Was zachęcić do zaglądania na <klik> gdzie w najbliższym czasie planuję wstawić kolejny rozdział :)

11 komentarzy:

  1. Kurde.... Dlaczego kończysz w takim momencie??? Rozdział jest świetny i OMG Hermiona i Terenc <3 Piękne... Chce już wiedzieć kto jest tym nowym Czarnym Panem...
    Czekam na nexta
    I życzę
    Duuuuuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu uwielbiam kończyć w takich momentach :D
      Wiedziałąm, że Was tym zaskoczę :)
      Nowego Czarnego Pana poznacie już w następnym rozdziale ;)
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Rozdział po prostu piękny, a reakcja Rona... Nie opisałbym tego lepiej. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) uwielbiam Twoje komentarze :D
      Krótkie ale treściwe i serio poprawiające humor :D
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. Dobra, to może zacznę tak: Rozdział przeczytałam gdzieś w nocy, ale Internet siadł i niestety nie skomentowałam. Teraz jestem już wolna, leżę sobie pod kocem z herbatką i wyrażam swoją opinię :)
    Na pierwszy ogień pójdą pochwały, czyli zacznę od zalet :)
    Bardzo pozytywnie odebrałam Hermione i Terenca. W większości przypadków Herm jest z Draco lub Ronem. Naprawdę lubię Dramoine i Ronmione, ale Terenmoine jest naprawdę ciekawe.
    Właśnie myślałam, że Herm nie chce iść do łóżka z Ronem, bo kogoś ma i nie chce, żeby Weasley odkrył, że nie jest dziewicą, a tu taka niespodzianka! Pięknie przedstawiłaś relacje między nimi :) Higgs jest tak cudowną postacią, że na miejscu Hermiony rzuciłabym Rona i wbiła do Terenca. Choć jest Ślizgonem, to jest nadzwyczaj dojrzały. Zawsze taką postacią był hmmmm... Teodor Nott! Nie wiem czy czytasz, ale tak jest u Laf w Demonach :)
    Reakcja Rona jest wytłumaczalna, ale nie spodziewałabym się po nim takiej agresji... Oskarżyć Herm o coś takiego, przy tym, że ona poza nauką świata nie widzi?! Też mi coś! Dajcie mi tu tego skurczybyka!
    Gify są cudowne <3 Lepiej się czyta i w ogóle taki nastrój <3
    Jeszcze z tych pozytywnych rzeczy, to końcówka piękna :) Opis ubrań mi się podobał, chociaż ja zawsze widzę Draco w czarnych spodniach i błękitnej koszuli <3
    Nie byłoby mojego komentarza także bez wad (:
    Otóż co się rzuca w oczy to brak logiki w niektórych zdaniach. Wybacz, ale to naprawdę razi. Druga sprawa: Dialogi. Jeżeli po czyimś przemówieniu chcesz opisać, np. że "ona powiedziała" to nie dajesz kropki po wypowiedzi. W drugim przypadku dam przykład zdania:
    - Zrozum David, to nie ma sensu. - Maddie wzruszyła ramionami. - Nie możesz być zły.
    Widzisz, tutaj opisuję, co dana postać zrobiła, nie powiedziała.
    Na tym mniej więcej polega zapis dialogów, a jak chcesz wiedzisć więcej to poczytaj w necie (:
    Gdy chcesz opublikować post, to najpierw zaznacz całość i wyjustuj. W taki sposób tekst będzie wyglądał estetyczniej :)
    Już dobijam do końca komentarza :)
    Ale mnie ręka boli, uff :P
    No to pozdrawiam!
    PomyLuna ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłaś chwilę na pozostawienie po sobie śladu pod tym postem :)
      Super, że spodobał Wam się ten pairring, bo tak szczerze to się bałam, jak go odbierzecie. Wiem, że w wielu blogach obok Draco i Blaise'a zazwyczaj pojawia się Teodor Nott, ale chciałam, by u mnie było coś mniej systematycznego i zmieniłam go na Terence'a :)
      Ja na miejscu Rona to tak szczerze zachowałabym się podobnie :D
      Tak, zdaję sobie sprawę, że niektóre moje zdania są małologiczne, ale wierzę w swoich czytelników i wiem, że mnie zrozumieją, co miałam na myśli ;D :*
      Postaram się zapamiętać Twoje rady i wdrążyć je w życie. Dziękuję za to, dzięki Tobie chociaż wiem, co robię źle i mogę to poprawić :)
      Hmm.. i tutaj jest dziwna sprawa. Bo na komputerze (bynajmniej u mnie) oraz w polu edycji gdy zaznaczam tekst i chcę go wyjustować, to się okazuje, że jest już to zrobione. Wtedy przyszło mi do głowy, że być może część z Was czyta rozdziały na telefonie, weszłam więc i ja na bloga poprzez przeglądarkę w mojej komórce i rzeczywiście. W telefonie tekst nie jest wyjustowany. Nie wiem, na czym polega ten problem, ale ja niestety nie mam na to wpływu.
      Równiez pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  4. Witam!
    Chcę poinformować, że Twój blog został nominowany do głosowanie na blog miesiąca (marzec) na Księdze Baśni: Szczegóły
    Bezpośredni link do sondy: KLIK
    Jeśli komentarz Ci przeszkadza, usuń go po przeczytaniu. Nie zauważyłam jednak żadnej zakładki przeznaczonej na spam lub informacje.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia!

    Księga Baśni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, ale mi miło *.*
      Dziękuję bardzo za nominację. Nie, komentarz w żadnym wypadku mi nie przeszkadza :)
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Mi też się podoba ten rozdział, mimo iż Herm nie będzie z Draco to będzie z jakimś ślizgonem mam nadzieję haha, dużo się dzieję w nowym rozdziale i bardzo mi się podoba, Ginny i Blaise tez za nich trzymam kciuki. Ciekawe kto będzie tym nowym Czarnym Panem. W nowym rozdziale się pewnie dowiemy choć też niewiadomo. Życzę weny. Czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj to jeszcze niepewne, czy będzie ;D jak widać Herm nie jest zbyt chętna ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. O rany... Zacznę od naszej Hermiony która, moim zdaniem, jest bardzo często niedoceniana. Wszyscy myślą, skoro jest molem książkowym, to jest najgrzeczniejszą osobą. Ja zawsze uważałam, że właśnie dlatego kryje się w niej o wiele. Dlatego, że jest tak dobrze ułożona, musi mieć w sobie tą stronę, którą ukrywa przed światłem dziennym. Dobrze wiemy, że czasami nie da się nad tą stroną zapanować. Hermiona też ma prawo do przyjemności! Może nie postąpiła najlepiej, ale, do cholery jasnej, ta dziewczyna robi zawsze wszystko tak, aby wszystkim było najlepiej. Dajesz kochana! Wierzę, że kocha Rona, ale nie koniecznie w taki sposób, w jaki sobie wmawiała, że go kocha. Miłość i pociąg fizyczny, to dwie różne sprawy i coś mi się wydaje, że Higgs jest dobrym kandydatem na jedno i drugie ;) Ale do rzeczy xD Bardzo mi się podoba, jak przedstawiłaś tą sytuację. Nie jest to naciągane, sztuczne lub super dramatyczne. Wydaje się to bardzo wiarygodne. To co czuła Hermiona, zachowanie naszego kolegi Higginsa, reakcja Rona... Wszystko składało się w jedną, przekonującą i dobrą całość. Dziękuję, że rozpieściłaś pannę Granger, dziewczyna sobie na to zasłużyła!;p Tylko szkoda, że teraz targają nią poczucie winy i tak dalej... No ale cóż, życie :/
    Kolejna sprawa. Moment w dormitorium ślizgonek... Bezcenny x'D <3 Dobrałaś IDEALNY gif i sprawiłaś, że chichrałam się do mojego monitora :D
    Przejdźmy teraz do rozmowy Justine i jej ojca. Bardzo podoba mi się to, że nie robisz ze wszystkiego sielanki. Dużo autorów boi się ciągnąć złe relacje między postaciami, bo obawiają się reakcji czytelników. Ale o to właśnie chodzi! W prawie każdym opowiadaniu ktoś się kłóci i za chwilę w magiczny sposób się kłócą. To jest bardzo wkurzające. Ty podtrzymujesz napięcie i zasłużyłaś sobie tym na pochwałę. Widzę jednak, że Justine zaczyna troszeczkę przyzwyczajać się do obecności ojca i jego zmienione zachowanie nie pozostaje przez nią niezauważone, co też jest dobre. Ogólnie potrafisz zachować tą idealną równowagę, dzięki Bogu! Bardzo udany rozdział, jest strasznie ciekawa, co się dzieje dalej, dlatego szybko zabieram się za następną notkę :D
    Pozdrawiam i życzę weny, czasu i inspiracji! :*

    OdpowiedzUsuń