Cały świat Justine legł w gruzach, kiedy dowiedziała się o rozwodzie rodziców. Nie mogła uwierzyć, że ojciec był zdolny do tego, żeby zdradzić mamę. I to jeszcze z jakąś mugolką... On, dumny czarodziej czystej krwi, Thomas Morgan, wdał się w romans z niemagiczną istotą. Znienawidziła go. Rozwalił jej szczęście. Jej i mamy. Rozwalił ich rodzinę. Obwiniała go za to, przestała się do niego odzywać. Nie chciała mieć dużo wspólnego z osobą, przez którą musiała cierpieć. Sąd zdecydował, że opiekę nad Justine będzie sprawować matka, a ta, chcąc zapomnieć o swoim dawnym mężu, postanowiła, że przeprowadzi się z powrotem do Londynu, do swoich rodziców. A co za tym idzie, Justine razem z nią.
To nie było proste. Zostawić przyjaciół, znajomych, chłopaka... Przeprowadzić się, mało tego, że do innej miejscowości, to do całkiem innego państwa. Inny klimat. Inni ludzie. To było dla niej za wiele. Przyzwyczajona do słonecznego wybrzeża Francji czuła się nieswojo i obco w deszczowym Londynie. Szczęście, że jej rodzice byli Anglikami i uczyli ją jej ojczystego języka, mimo iż od najmłodszych lat mieszkała we Francji. Inaczej nie odnalazłaby się tutaj. Teraz, 1 września, stała razem z matką na peronie 9 i 3/4 i czekała. Czekała na ostatni moment, w którym jeszcze będzie można wsiąść do tego pociągu wiozącego uczniów do ich szkoły. ICH szkoły. Nie jej. Nie czuła się powiązana z tym miejscem. I to jeszcze miała tutaj trafić tuż po wojnie... Słyszała o okropnych i brutalnych wydarzeniach, jakie miały tam miejsce. Prasa czarodziejska opisywała na bieżącą wszystkie wydarzenia związane z działalnością Czarnego Pana. Uczniowie magicznych szkół z różnych zakątków świata byli na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami, nie ominęła ich również informacja o II Bitwie o Howart, która miała miejsce wiosną.
Justine tęskniła za Beauxbatons. A teraz musiała zamienić błękitny mundurek na szatę uczniowską Hogwartu. Tylko do jakiego domu trafi? Ohh, naczytała się o Hogwarcie, kiedy dowiedziała się o zmianie szkoły. Dodatkowo jej matka opowiadała jej o latach nauki, które tam spędziła razem z ojcem.. Miała teraz w głowie ogrom informacji na temat Hogwartu. Cztery domy. Czeterech założycieli. Cztery różne charaktery i osobowości. Godryk Gryffindor, Helga Hufflepuff, Rovena Ravenclow i Salazar Slytherin. Kiedy to przeczytała, od tamtej pory już wielokrotnie próbowała dopasować się do któregoś z nich, ale nie bardzo jej to wychodziło. Gryffindor... Czy była odważna? Nie potrafiła tego stwierdzić. Chyba nie. Gdyby zobaczyła nagle na swej drodze trolla albo olbrzymiego pająka, na pewno by stchórzyła. Lojalność, wierność... Tak, te cechy posiadała. Huffelpuff.. Nieee, w ogóle nie czuła, by kiedykolwiek tam trafiła. Ravenclow... Nauka? Szła jej całkiem nieźle. Slytherin... Pewność siebie? Cięty język? Spryt? Pasowała tu trochę, ale.. sama nie wiedziała, czy chciałaby przynależeć do tego domu. Jej rozważania zawsze kończyły się dylematem, czy pasuje bardziej na Gryfonkę, czy Ślizgonkę. Ehh.. to wszystko było dla niej takie dziwne i nowe... Nie to, co w Beauxbatons. Wszystko było jasne i przejrzyste. Dodatkowo, młoda Morganówna odczuwała stres przed swoją Ceremonią Przydziału. Niby nic strasznego, każdy nowy uczeń przez to przechodzi, ale w wieku jedenastu lat, gdy zaczyna szkołę. A nie w ostatniej klasie.
- Trzymaj się, córciu... - powiedziała cicho mama Jus, przytulając mocno córkę. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą zaraz wytarła, aby Justine jej nie zauważyła. Po chwili odsunęła się od córki i spojrzała na nią z ogromną miłością.
- Mamuś... - rudowłosa wywróciła oczami. - Poradzę sobie, jestem już duża. - uśmiechnęła się, miała nadzieję, w miarę przekonująco. Chyba jej się to udało, bo jej matka odwzajemniła uśmiech.
- To.. ja wsiadam... - powiedziała Jus niechętnie i złapała za rączkę swojego kufra, w którym miała wszystkie potrzebne rzeczy oraz za klatkę z czarną jak noc sową, której błyszczały złote oczy. Dostała ją od ojca, za każdym razem, gdy na nią spojrzała, przypominała mu o nim, o jego zdradzie i bólu z tym związanym. Niestety nie potrafiła pożegnać się z sową, by pomóc sobie w zapomnieniu o krzywdzie, jaką wyrządził jej i matce mężczyzna, który dotąd był jej wzorem.
Weszła do pierwszego wagonu na samym początku Hogwart Express. Zajrzała do pierwszego przedziału, w którym siedziała jakaś starsza kobieta. Miała na sobie ciemnozieloną szatę i wzbudzała respekt.
- Yyy.. przepraszam. Czy tutaj jest wolne? - zapytała, a kobieta spojrzała na nią znad okularów.
- Nie, moja droga. To jest przedział dla prefektów naczelnych.
- To gdzie oni w takim razie są? - zapytała z przekąsem, nie widząc tutaj nikogo, oprócz tej czarownicy.
- Jeszcze nie są wybrani. A teraz, moja droga, mogłabyś opuścic ten przedział i mi nie przeszkadzać? Mam na prawdę duży dylemat.
- Dobrze, pani... - urwała, zastanawiajac się.
- Profesor McGonagall.
Jus kiwnęła głową i opuściła przedział. Westchnęła i zajrzała do kolejnego. Niestety, w każdym już ktoś siedział. Nienawidziła nawiązywać nowych znajomości, więc nawet tam nie zaglądała tylko od razu szukała wolnego przedziału. Na jej nieszczęście, nie znalazła takiego. Przez jakieś piętnaście minut przedzierała się przez cały pociąg tylko po to, by jej poszukiwania zakończyły się fiaskiem.
Na końcu pociągu zobaczyła ostatni wagon. W środku było ciemno. "Dziwne.. przecież na dworze świeci słońce" - pomyślała, odstawiła kufer oraz klatkę z sową i otworzyła cicho drzwi wagonu, by sprawdzić, czy może tam jest jakiś wolny przedział. Stwierdziła, że może to być idealne miejsce na jej podróż do Hogwartu, nikt jej tu nie znajdzie przez całą drogę i nikt nie będzie jej przeszkadzał. Chociaż przez kilka godzin podróży uniknie poznawania nowych osób i opowiadania, jak to się tutaj znalazła.
****Kilka minut wcześniej*****
Siedział sam w przedziale, czekając na przyjaciół. Jak zwykle był pierwszy, jak zwykle to on musiał zająć miejsca i jak zwykle to jemu się nudziło podczas czekania na resztę. Z czasem jego przyjaciele zaczęli zajmować miejsca obok niego, witając się i od razu sprawiając, że na jego ustach zagościł nikły uśmiech. Na samym końcu do przedziału weszła jego dziewczyna. Spojrzał na nią. Sam nie wiedział po raz który zastanowił się, czy na pewno ją kocha. Nie, raczej nie. Gdyby tak było, nie zdradzał by jej, pragnąłby jej ciągłego towarzystwa, a on niemalże miał jej dość. Byli ze sobą od końca szóstej klasy, a w połowie siódmej, mimo całego zamieszania i burdelu jaki narobił w świecie czarodziejów Voldemort, zaczął ją zdradzać, próbować odreagować poprzez częste przygody z innymi dziewczynami ciężkie i przykre dla niego i jego rodziny chwile związane z działalnoscią Czarnego Pana. Jego "ukochana" doskonale zdawała sobie sprawę, że chłopak nie jest jej wierny. Ona zresztą też nie była mu dłużna. Mimo to nie zrywali ze sobą. Chyba za bardzo bali się reakcji rodziców, którzy sie przyjaźnili. Już dawno zostało przesądzone, że Dracon Lucjusz Malfoy i Daphne Greengras będą razem. Tak postanowili ich rodzice i tak miało być. Nie chcieli myśleć o konsekwencjach, gdyby się im sprzeciwili. Draco, niezbyt szczęśliwy, że jest w związku z kimś kogo nie kocha, zdradzał swoją dziewczynę, szukając przygody, uniesień, emocji. Daphne, również go nie kochała, ale szczyciła się tym, że jest z chłopakiem, który jest obiektem porządania niemal każdej dziewczyny w tej szkole. Gdy weszła do przedziału, przywitała się z Draconem namiętnym pocałunkiem. Chłopakowi przyszło coś do głowy.
- Hej, Daphne. Wiesz, jak się za tobą stęskniłem? - zapytał, sadzając ją sobie na kolanach. Zmienił się od momentu gdy zaczęli być razem. Miał wtedy szesnaście lat, teraz miał osiemnaście i co innego było mu w głowie.
- Nie wiem. Możesz mi pokazać, jak bardzo? - spytała figlarnie, a blondyn zaczął ją całować.
- Ej, stary, ja wiem, że jesteście razem i w ogóle, ale moglibyście się nie lizać przy nas. - rzucił Blaise, najlepszy przyjaciel Dracona. Nie przepadał za dziewczyną swojego kumpla, to było oczywiste. Tak samo z resztą jak pozostali przyjaciele blondyna.
- Zabini, daruj. Nie widziałem się z Daphne całe wakacje. Chodź, kotku, spokojnie sobie porozmawiamy i dopiero tu wrócimy. - Ślizgon wstał i trzymając dziewczynę za rękę opóścił przedział i wszedł do najbliższego wagonu, który jak sie okazało był ostatni. Jeden przedział był pusty, w drugim siedziało troje pierwszoroczniaków. Nie chciał, by ktokolwiek im przeszkadzał.
- Ten przedział był zajęty. - powiedział, wchodząc do środka.
- Ale nikogo tu nie było... - zaczął jakiś chłopak, ale speszył sie pod wzrokiem wiele starszego blondyna.
- Wynocha stąd. Ale już! - warknął i obserwował, jak pierwszaki opuszczają przedział.
- Szybciej. - popędził ich tonem nieznoszącym sprzeciwu, a kiedy został sam z Daphne, przyciągnął ją do siebie i zaczął namiętnie całować.
- Aż tak bardzo się za mną stęskniłeś? - wymruczała dziewczyna między pocałunkami.
- Tak.. bardzo. - wychrypiał Draco, kiedy jego partnerka zeszła pocałunkami niżej, pieszcząc językiem wrażliwe miejsca na jego szyi. Zadrżał z podniecenia i jęknął cicho.
Wyciągnął z kieszeni różdżkę i jednym jej machnięciem sprawił, że w wagonie zrobiło się ciemno. Drugie machnięcie spowodowało pojawienie się małych, srebrnych kulek światła, które rzucały delikatną poświatę na przedział, dając odpowiedni nastrój.
- Jak myślisz, Draco.. czy nie będzie nam tutaj nikt przeszkadzał? - spytała, pocierając delikatnie dłonią wybrzuszenie w jego spodniach.
- Z całą pewnością nikt tutaj nie zajrzy. - Draco zapewnił ją, choć wcale nie był tego taki pewien. Ale nawet gdyby, to co. Niech się wstydzi ten, kto widzi. Jest pełnoletni, może robić, co chce i na co ma ochotę. A że ostatnio przeważnie ochotę ma na imprezowanie i na dziewczyny, to nikt mu tego nie zabroni.
Zadrżał, gdy Daphne rozpięła jego spodnie i klęcząc przed nim zaczęła powoli pieścić ustami jego męskość, doprowadzając go do spełnienia.
************
Justine cicho otworzyła drzwi wagonu. Jej uszu dobiegły ciche, męskie jęki i pomruki. Nie mogąc się powstrzymać, zajrzała do jednego z przedziałów. Wiedziała, że nie powinna, ale jej ciekawość zwyciężyła. Chyba kolejna cecha charakterystyczna niesfornych Ślizgonów, jaką posiadała. Drzwi były otwarte, ale wokół panował mrok, tylko w środku unosiły się blade kule światła. To, co tam ujrzała, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Na środku stał jakiś chłopak, w tym magicznym świetle jego włosy wydawały się niemal białe, a cera blada. Miał zamkniętę oczy i grzesznie rozchylone usta. Wydawał ciche jęki, kiedy dziewczyna klęcząca przed nim sprawiała mu rozkosz. Justine stała w drzwiach, wpatrując się w twarz chłopaka, która w delikatnej, srebrnej poświacie oraz wymalowanej na niej rozkoszy wyglądała tajemniczo i intrygująco.
Blondyn nagle otworzył oczy i napotkał wzrok dziewczyny. Z początku trochę się speszył, ale zaraz potem oprzytomniał. "Co ja się będę przejmował" - pomyślał i nie dał Daphne żadnego znaku, że ma przestać. Uśmiechnął się cwaniacko, patrząc w oczy dziewczyny stojącej w drzwiach. Zanim Justine zdążyła się zorientować, chłopak skierował różdzką światło z jednej z magicznych kul na twarz dziewczyny. Czerwonowłosa się speszyła i spuściła wzrok. Czym prędzej odwróciła się i opuściła wagon, a Draco, nim odeszła, zdążył jeszcze zobaczyć, jak blade światło oświetla jej włosy. Uznał to raczej za jakieś przewidzenie, gdyż nie przypominał sobie, by ktokolwiek w Hogwarcie miał czerwone włosy, a na pierwszoklasistkę ona nie wyglądała. Zamknął ponownie oczy, szybko zapominając o tym zajściu i dał się ponieść rozkoszy.
Justine w tym czasie złapał za swój kufer i klatkę z sową i otworzyła drzwi do pierwszego przedziału, zaraz obok.
- Przepraszam, czy tutaj jest wolne? - zapytała lekko drżącym głosem. Nie powinna była zaglądać do tego wagonu. A jeśli już powinna od razu odejść, a nie ten chłopak ją zauważył.
Nagle zdała sobie sprawę, że dwaj chłopacy oraz dziewczyna siedzący w przedziale gapią się na nią jak na przybysza z innej planety.
- Okej, czyli nie. Dobra, to ja pójdę.. - odwróciła się i już miała wyjść, gdy zatrzymał ją głos jednego z chłopaków. Miał ciemną karnację i był całkiem przystojny.
- Nie, czekaj, zostań. Chodź, usiądź. - powiedział, podnosząc się z miejsca i podchodząc do niej. Wyciągnął w jej stronę rękę.
- Mam na imię Blaise.
- Justine. - ujęła jego dłoń, a chłopak przytrzymał ją trochę dłużej niż powinien i pogładził ją delikatnie kciukiem. Wpatrując się w czerwonowłosą nawet nie zauważył, jak Pansy oraz Terence wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Panna Parkinson wywróciła oczami, widząc, że jej kolega już pierwszego dnia szkoły przystępuje do podrywu.
- Daj kufer, położę go na półkę. - powiedział i nie czekając na reakcję nowej, wtachał go na górną półkę razem do swojego kufra i reszty jego towarzyszów.
Jus zapoznała się z pozostałą dwójką i zajęła miejsce od okna, obok dziewczyny, która siedziała sama na przeciwko Terence'a. Blaise, gdy zapakował kufer na górę, wcisnął się obok Justine, rzucając do siedzacej obok brunetki:
- Posuń się, Pans.
Zielonooka prychnęła, ale zrobiła przyjacielowi miejsce obok rudowłosej. "Rany, nastepna. Czy ten Zabini nie może sobie żadnej odpuścić?" - zapytała się w duchu.
- Nie widziałem Cię tu wcześniej. - zagadnął Blaise do patrzącej w okno Justine. Ta zerknęła na niego i odpowiedziała:
- Jestem tutaj nowa.
- Jesteś pierwszoroczna? - zdziwiony zlustrował ją wzrokiem.
- Nie jestem. - zaśmiała się, gdyż rozbawiła ją myśl, że miałaby mieć 11 lat. - Mam 17 lat. W wakacje przeprowadziłam się z Francji tutaj i musiałam zmienić szkołę.
Zabini uśmiechnął się.
- Już rozumiem.
- Diable, co rozumiesz? - zapytał jakiś męski głos, który nie należał ani do Blaise (który i tak by nie rozmawiał sam ze sobą), ani do Terence'a. Jus spojrzała więc w stronę wejścia do przedziału, skąd dobiegł jej ten głos i omal nie zachłysnęła się powietrzem. Był to chłopak, którego widziała w tym ciemnym przedziale, a za nim do środka weszła jakaś dziewczyna. Zapewmne byli razem, skoro robili takie rzeczy. I to w przedziale pociągu pełnym uczniów... Jus zdążyła już sobie wyrobić zdanie, na temat chłopaka, który nawet nie może poczekać do wieczora z takimi rzeczami, aż znajdzie się ze swoją partnerką sam na sam oraz o dziewczynie, która się na takie rzeczy godziła.
- Nic. Ty i tak nie zrozumiesz. - rzucił Zabini. Młody Malfoy zbył go wzruszeniem ramion i podszedł do nowej osoby w przedziale. Wyciągnął w jej stronę rękę, przedstawiając się:
- Nazywam się Draco. Dla przyjaciół Smok. - uśmiechnął się, gdy czerwonowłosa uścisnęła jego dłoń.
- Justine. Lub po prostu Jus. - odpowiedziała, szybko zabierajac rękę, mimo iż blondyn chciał ją potrzymać trochę dłużej. Przystojny Ślizgon zajął miejsce od okna, na przeciwko nowej koleżanki, a Daphne usiadła między nim a Terencem, nawet nie witając się z nową uczennicą. Najwidoczniej widziała w niej rywalkę. Draconowi od razu rzuciły się w oczy czerwone włosy nowoprzybyłej. Teraz wpatrywał się w nią z rozbawieniem, zastanawiając się, czy ona go poznała. Doszedł do wniosku, że chyba tak, skoro cały czas uparcie gapiła się w okno.
- Ja cię skądś kojarzę.. Czy my się wcześniej nie spotaliśmy? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Nie, musiałeś mnie z kimś pomylić. - odrzekła i odwarzyła się na niego spojrzeć. Napotkała stalowoszare tęczówki, które wpatrywały się w nią z ciekawością i rozbawieniem. Nieco speszona odwróciła wzrok, ponownie oglądając na krajobraz za oknem. Blaise próbował do niej jakoś zagadać parę razy, lecz ona zbyła go krótkimi odpowiedziami.
Po kilku godzinach podróży drzwi do ich przydziału otworzyły się i do środka weszła śliczna dziewczyna, z brązowymi włosami i oczami, o zgrabnej figurze i w szacie w barwach Gryffindoru.
- Cześć Granger. - rzucił Draco, lecz Gryfonka zignorowała jego przywitanie.
- Malfoy, McGonagall każe Ci przyjść do swojego przedziału. - poinformowała blondyna.
- Za ile mam być? - spytał, niechętnie odrywając wzrok od rudoowłosej i ze zdziwieniem stwierdzając, że większość podróży jej się tak przypatruje. Rzucił kąte oka na swoją dziewczynę. Daphne miala zaciśnietę usta i starała się wyglądać obojętnie. Niestety, nie wychodziło jej to.
- Zaraz, Malfoy. - panna Granger odpowiedziała na jego pytanie.
- A ile mogę się spóźnić? - zapytał, przeczesując palcami swoje włosy.
- Wcale. McGonagall kazała Ci przyjść natychmiast. - rzuciła, odwróciła się na pięcie i odeszła. Draco niechętnie wstał i ruszył do wyjścia z przedziału.
- Czego ta kobieta ode mnie chce? - zapytał na głos tonem, jakby szedł na szlaban, choć domyślał się, że chodzi o bycie prefektem. To było jasne już wcześniej, że nim zostanie. Dobrze się uczył, najlepiej w swoim domu na swoim roku. Więc to chyba było oczywiste.
Wyszedł z przedziału i kilkoma szybkimi krokami dogonił Hermionę.
- Ej, Granger, gdzie Ci się tak spieszy? - zapytał, kiedy znalazł się tuż za nią.
- Gdybyś chwilę pomyślał, to byś wiedział, że po odznakę prefekta. - odpowiedziała, nie oglądając się za siebie.
- Więc to jednak ty, a nie Potter?
- Tak. McGonagall powiedziała, że miała wielki dylemat, ale ostatecznie stwierdziła, ze skoro Harry jest kapitanem drużyny, to ja będę prefektem.
- Ja też jestem kapitanem i jakoś jestem prefektem. - młody Malfoy wzruszył ramionami.
- Tak, ale w Slytherinie byłeś jedynym kandydatem. - rzuciła i weszła do odpowiedniego przedziału, gdyż znaleźli się już na początku pociągu.
McGonagall powitała czwórkę nowych prefektów naczelnych, przedstawiła im ich obowiązki, ale też przywileje oraz poinformowała, że każde z nich ma dostęp do łazienki prefektów oraz posiada własne dormitorium, każde w innej części zamku. Na sam koniec powiedziała:
- Oprócz pierwszorocznych uczniów, którzy w tym roku rozpoczną naukę w tej szkole, jest też nowa uczennica. Ma siedemnaście lat, wiec będzie chodziła z Wami do klasy. Dotychczas uczyła się w Beauxbatons i każda klasę kończyła z wysokimi wynikami. Po ceremonii przydziału okaże się, do którego domu trafi Justine oraz który prefekt ma się nią zająć. Czy to jest zrozumiałe?
- Tak, pani profesor. - odpowiedzieli wszyscy czworo.
- Oczywiscie rozumiecie, że jako prefekci macie teraz zrobić obchód pociągu, po czym wracacie tutaj i spędzacie resztę podróży w tym przedziale?
Nowi prefekci pokiwali głowami i niechętnie wyszli z przedziału, wypełniać swoje nowe obowiązki.
Draco podczas obchodu zajrzał do przedziału, gdzie siedzieli jego przyjaciele.
- Bijcie pokłony przed nowym prefektem naczelnym. - powiedział, wchodząc do środka. Justine zmarszczyła brwi, słyszac termin "prefekt naczelny". Czytała coś o nim lecz nie potrafiła sobie za bardzo przypomnieć co..
- Czerwona, jak trafisz do Slytherinu, to mam się Tobą zająć. - powiedział Draco, uśmiechając się cwaniacko do nowej koleżanki.
- Po pierwsze, mam na imię Justine, a po drugie, mną się nie trzeba zajmować. - odpowiedziała.
- Dobrze. Więc słuchaj, Justine. - Draco zaakcentował jej imię. - To polecenie McGonagall. Ma się tobą zająć ten prefekt, do którego domu trafisz.
- Potrafię sama się sobą zająć.
- Beze mnie, albo jakiegoś innego prefekta, zgubiłabyś się w Hogwarcie. Zajebałabyś się w akcji. - Draco nie szczędził słów, chcąc pokazać swoją wyższość nad nową uczennicą. Nie miał nic do przeklinania. Wręcz przeciwnie - uważał, że czasam trzeba powiedzieć jakieś brzydkie słowo, jeśli sytuacja tego wymaga. A ta wymagała.
- Tak? W takim razie mam nadzieję, że nie trafię do Slythierinu, skoro miałbyś się mną zajmować ty. - odparowała.
- Wiesz, że teraz obrażasz tu wszystkich siedzących? Każdy jest Ślizgonem. - Draco miał rozbawione iskierki w oczach.
- Ja nikogo nie obrażam, tylko mówię, ze nie chciałabym, żebyś się mną zajmował. Słuchaj uważnie, blondasku.
- A niby czemu nie chcesz trafić pod opiekę kogoś tak wspaniałego jak ja? - spytał, przywołując na twarz ironiczny grymas.
- Bo wyglądasz mi na takiego, który potrafi zadbać tylko o siebie i to też nie zawsze, a nikim innym się nie przejmuje.
- Nawet nie wiesz, ja bardzo pozory mylą. - puścił jej oczko. Stał tyłem do Daphne, więc ta, niczego nieświadoma, nie ingerowała w tę dyskusję.
- Zobaczymy. - rzuciła Justine na odczepkę, a Smok wyszedł z przedziału i wrócił do McGonagall. Zanim jednak zniknął z ich pola widzenia odkręcił się i posłał swoim towarzyszom buziaczka w powietrzu.
Malfoy oraz jego dwaj przyjaciele wybuchnęli śmiechem, Pansy wywróciła oczami, Daphne odwzajemniła buziaka, a Justine zrobiła zażenową minę i odwróciła się do okna. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że to ironiczne pożegnanie było skierowane głównie do niej.
Przez rozmowę z czerwonowłosą Draco przybył ostatni do przedziału prefektów i zajął jedyne wolne miejsce, obok pani profesor. Myślami cały czas był przy tej nowej. Stawiła mu opór.. Nie chciała, żeby się nią zajął... Postanowił, że albo sprawi, że sama go będzie prosić, by się nią zaopiekował, albo uprzykrzy jej życie w tej szkole. Na razie jeszcze nie wiedział, jak będzie z nią postępować. Najpierw wyciągnie jej pomocną dłoń. To od jej zachowania bedzie zależało, jaki los sobie wybierze...
Świetny rozdział 😄 czekam na nexta i życzę duuuuuuzo weny <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :* kolejny juz wkrótce :) najchetniej wstawiłabym go od razu, ale wolę troszkę poczekać ;)
UsuńPozdrawiam :_
/Annabeth
Musiałam przeczytać rozdział dwa razy, żeby znaleźć jakiś błąd (tak, jestem czepialska). I znalazłam: odważyła pisze się przez "ż". Ale oprócz tego rozdział świetny. Cieszę się, że wróciłaś! Mam nadzieje, że zostaniesz w blogosferze na dłużej :)
OdpowiedzUsuń:oooo
UsuńJak ja mogłam napisać "rz" :o
Myślę, że to kwestia tego, iż rozdział był redukowany późno w nocy i momentami nie myslałam ;D
Dziekuję bardzo za miłe słowa i pozdrawiam :)
/Annabeth
Gratuluje solidnego rozdziału. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńPozdrawiam ;)
/Annabeth
Wstawiaj szybko kolejny rozdział! Ten był według mnie świetny, kawał dobrej roboty :) Masz fajny pomyślał, a niechętnie czytam o powojennym Hogwarcie :) Czekam na wzloty i upadki bohaterów, no i wątek miłosny :P Nie mam co narzekać, że za krótko, że przynudzasz, ale masz blędy w pisaniu dialogów. Trochę masz kłopot z przecinkami, ale to się da wyuczyć :)
OdpowiedzUsuńPisz szubciutko!
Pozdrawiam,
PomyLuna xoxo ;*
maddieravenclaw.blogspot.com
Kolejny rozdział przewiduję być może w sobotę? ;)
UsuńDziękuję bardzo za cieplutkie słowa :* Cieszę się, że Cię zaciekawiłam :)
Wątek miłosny będzie, oj nawet nie wiem, czy nie więcej niż 1 :)
Błędów będę starała się unikać :3
Również pozdrawiam i obiecuję, że w najbliższym czasie, póki mam wolne, przeczytam wszystkie rozdziały Twojego bloga i zostawię po sobie ślad :*
/Annabeth
Myślę, że sam Draco będzie w co najmniej dwóch związkach :P
UsuńPowiem Ci, że całkiem to możliwe :D
UsuńNapisz kiedy będzie drugi rozdział. A chętnie przyjmę wtedy do katalogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : >
http://kochamczytacblogi.blogspot.com/
Dobrze, odezwę się zarsz po opublikowaniu kolejnego rozdziału :)
Usuń/Annabeth
Jaki to parring?
OdpowiedzUsuńPrzewodnim parringiem na pewno bedzie Drastine, czyli utworzone przeze mnie Draco + Justine :) co do losów reszty bohaterów nie podjęłam jeszcze konkretnej decyzji.
Usuń/Annabeth
Super 😊 Czuję, że to będzie ciekawa historia.
OdpowiedzUsuńWeny i czekam na nexta 😉
Pozdrawiam RosalieIris 😊
Dziękuję ślicznie i na nexta zapraszam na sobotę :)
Usuń/Annabeth
Fajny rozdział,zaciekawiłaś mnie tym jednym rozdziałem ^^ czekam na kolejny i weny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :* cieszę się, że Cię zaciekawiłam :) kolejny rozdział już jutro ;3
Usuń/Annabeth
Świetne!! Po przeczytaniu miałam piękny sen o tym, że wchodzenia na bloga a tam dwa nowe rozdziały;) miejmy nadzieje, że niedługo się spełni :):)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, dużoooo weny życze
Spełni się, ale tylko po części ;) bo najprawdopodobniej dziś wstawię kolejny, ale tylko jeden rozdział :3
Usuńdziękuję i pozdrawiam :*
/Annabeth
Witaj,
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić na mojego bloga z opowiadaniami. Będą to krótkie nowele. Moje pierwsze opowiadanie jest o tematyce lekarskiej, dotyczy świata doktorów. Oddany lekarz z pasją leczy i operuje chore dzieci.
www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com
Fragmenty:
"Nic nie mogliśmy już zrobić. Nikt z nas się nie odzywał. W oczach lekarzy malowała się przygnębiająca pustka. Widziałem, jak po zaskoczonej twarzy Henryka spływał pot. Paweł spuścił głowę i ukrył ją w dłoniach. Jedna pielęgniarka, najbardziej wrażliwa, zaniosła się spazmatycznym szlochem. Byłem na tę śmierć zupełnie nieprzygotowany. Drżącymi dłońmi zdjąłem maseczkę z twarzy i wyrzuciłem ją do kosza. Wewnętrznie cały się trząsłem, choć nie dawałem tego po sobie poznać."
„Zagryzłem wargi, wsiadłem na przednie siedzenie i odjechałem z piskiem opon. W czasie drogi słuchałem ciągłego dźwięku dzwoniącej komórki, przypominającego uciążliwe tykanie zegara. Pewnie znowu ktoś chce mnie nastraszyć. Jechałem z dużą prędkością, jakbym w ten sposób chciał uciec od problemów. Jakby ta podróż miała pomóc mi w zapomnieniu o przeciwnościach losu.”
Zapraszam i pozdrawiam :)
OPOWIESCI-SOVBEDLLY.BLOGSPOT.COM
Przepraszam, że dopiero teraz zabrałam się za czytanie twojego opowiadania, ale nie miałam czasu :( Przejdźmy jednak do rzeczy :
OdpowiedzUsuńJestem osobą BARDZO szczerą, dużo osób widzi to jako wadę ;p Muszę Ci powiedzieć, że jesteś wspaniała. Naprawdę. Czytałam już dużo blogów i jeszcze nikt nie napisał tak udanego i wciągającego wprowadzenia do swojego opowiadania, nigdy. Rozdział wyśmienity, jak ciastko z kremem. Rzeczowy, dowiedziałam się wszystkiego co chciałam, było to ciekawe, dobrze napisane, nie nudziłam się.... Mogłabym tak cały dzień. Tematyka bardzo mi się spodobała, masz bardzo fajne pomysły a twój styl tylko to "uwydatnia". Potrafisz ciekawie opisywać, po prostu niebo :) Dobra robota! Obiecuję, że pod każdym postem znajdziesz komentarz ode mnie, bo twoim talentem właśnie przyciągnęłaś sobie stałą czytelniczkę ;)
Życzę Ci dużo weny, inspiracji, czasu i spokoju!!
~Panna Potter
Nic nie szkodzi, naprawdę :) cieszę się, że zdecydowałaś się zajrzeć, a jeszcze bardziej cieszy mnie to, że chcesz zostać na dłużej <3
UsuńNawet nie wiesz, jak mi się cieplusio na serduszku zrobiło, czytając Twój komentarz :) Dla bloggera to bardzo ważne, czytać opinie czytelników, a jeszcze ważniejsze mieć stałą czytelniczkę :3 nawet nie wiesz, jak bardzo mi poprawiłaś dziś humor.
Dziękuję serdecznie i pozdrawiam :*
Drobnostka :* Coraz mniej ludzi poświęca czas na komentowanie i stałe odwiedzanie blogów. Musimy się wspierać! Cieszę się, że przyczyniłam się do twojej poprawy humoru :D Dobry humor to podstawa dla pisarzy!
UsuńPozdrawiam :*
Niestety, ale zauważyłam tą smutną zmianę, aczkolwiek w internetach jest jeszcze duuużo ludzi potrafiących docenić naszą pracę :)
UsuńDokładnie tak, święte słowa :)
Równiez pozdrawiam :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo moja droga powiem ci że to dopiero pierwszy rozdział a ja juz mam pewność ze przeczytam wszystko! Historia zapowiada się naprawdę ciekawe, zastanawia mnie co dalej z Jus, chociaż jestem prawie pewna że ulegnie boskiemu Malfoy'owi XD
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej
Pozdrawiam :*
Nawet nie wiesz, jak się cieszę <3 to dla mnie bardzo podbudowujące, naprawdę :) czy ulegnie i czy łatwo? XD tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach na które serdecznie zapraszam :D
UsuńRównież pozdrawiam :*
/Elphame
Ojej, nawet nie wiesz, jak mi miło, że jednak skusiłas się na przeczytanie i chcesz zostać na dłużej :* to dla mnie bardzo wazne i meeega podnosi mnie na duchu :D
OdpowiedzUsuńNa sto procent do Ciebie zajrzę, możesz być tego pewna :3 za Jilly tak średnio przepadam, lecz Fremione mnie wciąga :D
Pozdrawiam :*
/Elphame