Justine szła szybkim krokiem
ciemnymi korytarzami Hogwartu, co chwila zaciskając dłonie w pięści i je
rozluźniając. Rzadko się zdarzało, że ktoś zdenerwował ją do tego stopnia, by
łzy wściekłości napływały jej do oczu, a skoro tej zołzie udało się to już
pierwszego dnia znajomości, to pewny znak, że uda jej się to jeszcze nie raz.
Przez tą wredną małpę czuła się odrzucona już pierwszego dnia szkoły,
wiedziała, że ona uprzykrzy jej życie aż po sam koniec roku szkolnego, a to, co
dziś miało miejsce, to dopiero początek wojny.
Gdy skręcała za róg, poczuła, jak
uderzyła w coś czołem. Podniosła wzrok i ujrzała przed sobą nikogo innego jak
Dracona.
- Ugh znowu ty? - zapytała,
masując obolałe miejsce.
- A co? Wolałabyś się natknąć na
Filcha? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie, próbując w mroku dostrzec
emocje wypisane na jej twarzy, jednak nikłe światło świec uniemożliwiło mu to.
Zauważył jedynie małą, błyszczącą łzę spływającą po policzku, na której widok
lekko ścisnęło mu się serce, lecz nie dał tego po sobie znać. Wzbudziło to w
nim jakiś nikły instynkt opiekuńczy, przez co poczuł ogromną ochotę wytrzeć
słoną kroplę z jej policzka. Jednak nie posunął się do tego.
- A kto to Filch? - zapytała Jus,
pociągając nosem.
- Woźny, który wlepi ci szlaban,
jeśli nie wrócisz zaraz do dormitorium.
- Szlaban? Jaki?
- Nie wiem. - Draco wzruszył
ramionami. - To może być wszystko. Od sprzątania klas po wizytę w Zakazym
Lesie.
Justine zagryzła wargę. Nie miała ochoty na
szlaban w jakiejkolwiek postaci i to już pierwszego dnia szkoły. Rozejrzała
się. Nie wiedziała, którędy wrócić i co zrobić, by nie natknąć się na Filcha.
- To jak? Wracasz?
Nie miała innego wyjścia. Westchnęła.
- Zgoda.. Prowadź.
Blondyn wyminął ją i ruszył przed siebie, po
drodze chwytając jej dłoń.
- To żebyś się nie zgubiła.. -
podniósł jeden kącik ust w ironicznym uśmieszku, który dosłownie za moment
zniknął, gdy Czerwona wyszarpnęła rękę.
- Widzę cię, obejdzie się bez
tego. - wycedziła przez zęby, na co Malfoy już nic nie odpowiedział. Szedł w
mroku dobrze znanymi mu korytarzami, uważając przy tym, by nie wpaść wprost w
łapy woźnego.
W pewnym momencie usłyszeli odgłosy kroków
oraz ciche miałkanie. Justine spojrzała zdezorientowana na Draco i zauważyła,
że ten rozgląda się nerwowo.
- To Filch.. - szepnął, szukając
wzrokiem jakiejś kryjówki. Niedaleko od niech zauważył drzwi, które uznał za
jedyną szansę ucieczki.
- Chodź.. - złapał Jus za rękę i
kilkoma dużymi krokami pokonał odległość dzielącą ich od drzwi. Gdy je
otworzył, ich oczom ukazał się mały składzik na miotły, w którym było miejsce
tylko dla jednej osoby. Wepchnął tam Justine, nie zważając na jej protesty.
- Ciiicho! - syknął, przykładając jej palec do
ust. Kroki woźnego były coraz głośniejsze.
- Jak Filch juz pójdzie,
poczekasz chwilę, wyjdziesz stąd, dojdziesz do końca korytarza, skręcisz w lewo
i ostatnie drzwi po prawej. - powiedział i zamknął drzwi składziku. Nie minęło
kilka sekund, kiedy Jus usłyszała zza nich męski głos.
- No proszę, pan Malfoy. O tej
porze powinien być pan w łóżku.
- Cierpię na bezsenność. -
mówienie kłamstw przychodziło Smokowi z łatwością. Nie zamierzał wydać
Czerwonej, że to ona opuściła dormitorium, że kręciła się po szkole i że
aktualnie siedzi obok w składziku na miotły. Nie wiedział, co nim wtedy
kierowało, ale tłumaczył sobie, że to dlatego, iż nie chce, by Slytherin
stracił jakiekolwiek punkty, zanim jeszcze je otrzyma. A on? On był prefektem i
już miał w zanadrzu kolejną wymówkę.
- Poza tym, szukałem pewnej
młodej Ślizgonki. Pierwszy dzień w Hogwarcie i nie wie jeszcze, co jej wolno, a
co nie. - powiedział, po części oczywiście mówiąc prawdę.
- Kręci sie tu jeszcze ktoś? -
fuknął Filch, rozglądając sie przenikliwie, jakby widział wszystko, co się
dzieje w mroku.
- Widziałem, jak opuszcza pokój
wspólny i wyszedłem jej poszukać. Zapewne już jest z powrotem, nie ma się czym
martwić. Wrócę do królestwa Slytherinu i sprawdzę.
- Dobrze, panie Malfoy, ale
proszę pamiętać, że ja już się zatroszczę o szlaban dla pana. - powiedział
woźny, uśmiechając się wrednie. "Gorszy niż Daphne" - pomyślała Jus,
kryjąc się w składziku i słuchając tej rozmowy.
- W to nie wątpię. - rzucił
kpiąco Malfoy i zaraz po jego wypowiedzi dało się słyszeć odgłosy kroków. Jus
domyśliła się, że to Draco postanowił skończyć dyskusję i odejść. Zaraz po tym
usłyszała, jak Filch mówi sam do siebie:
- Przeklęte bachory. Myślą, że im
wszystko wolno. Dostanie szlaban i się nauczy. Chodź, Noris, idziemy do
Snape'a.
Justine poczekała, aż kroki Filcha ucichną i
dopiero delikatnie i powoli otworzyła drzwi składziku. Rozejrzała się i szybkim
krokiem ruszyła we wskazanym wcześniej przez Dracona kierunku. Chwilę później
była już w pokoju wspólnym. Powoli, prawieże na palcach, zmierzała do swojego
dormitorium. Niemal podskoczyła, gdy w pokoju wspólnym rozległ się chłodny głos
Malfoy'a:
- No proszę. Nasza zguba się
znalazła.
Czerwona rozejrzała się i dopiero
po chwili zauważyła, że na kanapie, tyłem do niej, siedzi blondyn. Nic nie
odpowiadała, tylko wpatrywała się w tył jego głowy, zastanawiając się, czemu
tak właściwie jej nie wydał. Chłopak podniósł się z miejsca i odwrócił w jej
stronę.
- Gdzie to się chodziło? -
zapytał, unosząc brew i krzyżując ręce na piersi. "W co on gra?" -
zapytała się Jus z myślach.
- Przecież wiesz... - mruknęła
zirytowana, lecz jej wypowiedź została zignorowana przez blondyna, mówiącego
pewnym siebie głosem:
- Wiesz, że jako prefekt mam
prawo w każdej chwili odjąć ci punkty dla domu lub zaprowadzić do któregoś z
nauczycieli, z powiadomieniem, że złamałaś regulamin i powinnaś otrzymać
szlaban?
- Śmiało, zrób to. - powiedziała
Czerwona tonem, jakby rzucała Malfoy'owi wyzwanie.
- Pierwszy i ostatni raz ratuje
ci tyłek. Zapamiętaj to sobie. - Draco zniżył głos do szeptu, wyminął ją i
zniknął za drzwiami do swojego dormitorium. Justine westchnęła i nie mogąc nic
zrozumieć poszła do siebie w nadziei, że Greengrass już śpi. Rzeczywiście,
Panna-Jestem-Najlepsza-I-Najpiękniejsza drzemała sobie w swojej
srebrno-zielonej pościeli, do której niezmiernie pasował jej nowy kolor włosów.
Na jego widok Justine zachciało się śmiać, jednak musiała stłumić ten odruch,
szybko i cichutko przebrać się w kremową, koronkową koszulę nocną i wskoczyć
pod kołderkę. Wydawało jej się, że zasnęła, zanim jeszcze dotknęła głową
poduszki.
Następnego dnia Justine obudziła
się, gdy tylko pierwsze promienie słońca zaczęły zaglądać do dormitorium.
Zerknęła na zegar, było kilka minut po szóstej. Reszta jej towarzyszek jeszcze
spała, więc po cichu, by nikogo nie zbudzić, wstała, wzięła najpotrzebniejsze
rzeczy i poszła do łazienki. Wzięła długi, gorący prysznic i ubrała mundurek w
barwach Slytherinu. Zanim jednak go włożyła, przejrzała się w wielkim, ściennym
lustrze. Na tyle, na ile mogła jej pozwolić anatomia ciała, odwróciła się tyłem
do lustra i odkręciła głowę, by móc obejrzeć swoje plecy. W lustrzanym odbiciu
zauważyła, że pokrywają je ciemnofioletowe sińce. Efekt uboczny zaklęcia
Daphne. Justine westchnęła cicho i powróciła do szykowania się na lekcje.
Kiedy się malowała, do łazienki weszła Daphne
z tym swoim zielonym kolorem włosów. Greengrass obrzuciła Justine wściekłym
spojrzeniem, ale nic nie mówiąc weszła pod prysznic w celu zmycia tego
okropnego koloru. Z czasem do łazienki wchodziły kolejne osoby, a około wpół do
ósmej Jus była już gotowa i mogła spokojnie wrócic do dormitorium.
Siadając na łóżko, zerknęła
jeszcze raz na swój plan lekcji:
Eliksiry
Eliksiry
Zaklęcia
Obrona Przed Czarną Magią
Transmutacja
Zielarstwo
Ciekawe, jak jej pójdzie. Jacy
będą nauczyciele. Oby nie byli do niej jakoś uprzedzeni ani nic, bo jeśli nie
skończy szkoły z dobrymi wynikami, nigdy nie znajdzie pracy, która by ją
satysfakcjonowała. A było to albo stanowisko nauczyciela, albo posada w
Ministerstwie Magii.
Przeciągnęła się, ziewając, po
czym stwierdziła, że pora iść na śniadanie. Podążyła za tłumem uczniów
wychodzących z pokoju wspólnego w nadziei, że idąc za nimi dotrze do Wielkiej
Sali. Na jej szczęście po kilku minutach znalazła się u celu i zajęła miejsce
przy stole, gdzie nie było zbyt wiele osób i mogła w spokoju zjeść śniadanie.
Nałożyła sobie na talerz tosta oraz nalała soku pomarańczowego. Wydawać by się
mogło, że nic nie zakłóci jej spokojnej egzystencji, gdy po chwili obok pojawił
się ten wredny arystokrata w towarzystwie Blaise'a i Terence'a.
- Morgan, uważaj, bo ci w biodra
pójdzie. - rzucił blondyn i wziął szklankę soku pomarańczowego, stojącego przed
Jus. Wypił jego zawartość i odstawił na miejsce puste naczynie, po czym
odszedł, a Justine, zaciskając dłonie w pięści, rzuciła tylko oschłe
"Smacznego".
- Spokojnie, Jus. Ten typ tak ma.
- Blaise poklepał ją po ramieniu, widząc jej minę.
- Czemu on zachowuje sie raz
przyjaźnie, a raz jak dupek? - zapytała, patrząc w ślad za Malfoy'em, który
teraz zajął miejsce wraz z Terencem obok Pansy.
- To jest Draco, tego nie
ogarniesz. - westchnął Zabini i usiadł obok Jus, po czym poczęstował się jej
tostem. Dziewczyna wywróciła oczami i wzięła ze stołu jabłko. Po skończonym posiłku,
zapytała swojego towarzysza:
- Blaise.. zaprowadzisz mnie do
klasy?
- Z największa przyjemnością bym
to zrobił, ale chyba ktoś inny miał się tobą zająć? - zapytał Diabeł z lekkim
uśmiechem, jakby trochę zawiedziony, a Justine jęknęła zrezygnowana. Jeszcze
bardziej dobiło ją to, że dosłownie za sekundę pojawił się obok Malfoy i
zapytał tym swoim ironicznym tonem:
- I jak Morgan? Gotowa na
wycieczkę?
Czerwona wstała z miejsca z
cierpiętniczą miną, jakby szła na ścięcie i rzuciła Blaise'owi zbolałe
spojrzenie. "Ratuj" - powiedziała bezgłośnie, na co Diabeł tylko
uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Chodźmy.. - westchnęła i
ruszyła za Draconem, idącym w stronę wyjścia.
- Czemu mnie oprowadzasz? -
zapytała, zrównując z nim krok.
- Bo muszę. - wzruszył ramionami,
nawet na nią nie patrząc.
- Przecież mógłby mnie oprowadzać
ktoś inny.
- Chcesz się pozbyć
najprzystojniejszego przewodnika w szkole?
- Najprzystojniejszego? Gdzie?
Nie widzę.. - powiedziała Jus, rozglądając się teatralnie dookoła, za co
została dźgnięta palcem w żebra.
- Ała! - zawołała, masując obolałe miejsce.
- Wredna jesteś. - rzucił Draco.
- To po co marnujesz na mnie swój
cenny czas? - spytała, a chłopak zastanowił się chwilę.
- Bo to zabawne, jak tak się na
mnie denerwujesz. A ja lubię denerwować innych. A że jesteś tutaj nowa, to
dodatkowa rozrywka. - odpowiedział po chwili i zerknął na nią.
- Sprawia ci to przyjemność? -
zapytała zła, że ktoś tak bawi się jej uczuciami, że to, że wywołuje w niej
złość, kogoś bawi.
- Nie spinaj się tak, Morgan,
złość piękności szkodzi. - chłopak uniósł do góry jeden kącik ust w złośliwym
uśmieszku. Już miał dodać „A Ty nie masz czym szastać”, ale ugryzł się w język.
Justine właśnie miała czym. Poza tym, odezwanie się uniemożliwiła mu nagła odpowiedź dziewczyny.
- Po nazwisku to po pysku,
Malfoy. - warknęła Czerwona.
- Uuu jaka kulturka. - mruknął.
- Większa niż u ciebie. -
odparowała.
- Nie prowokuj.. - Ślizgon
pokręcił głową.
- Bo co? - zapytała Jus,
zatrzymując sie i krzyżując ręce na piersi. Draco stanął na przeciw niej.
Patrząc jej w oczy, pochylił głowę, zbliżając twarz do jej twarzy.
*mina Draco, gdy patrzy na Justine*
- Bo pożałujesz. - wyszeptał,
nadal patrząc w jej duże, brązowe oczy. - Chyba nie chcesz, żebym uprzykrzał ci
życie aż do końca szkoły.
- Nie musisz. Twoja kochana
dziewczyna perfekcyjnie się tym zajmie. - powiedziała Jus, wypowiadając słowa
"kochana dziewczyna" niemal z jadem w głosie.
- A teraz, jak możesz, zaprowadź
mnie do klasy, bo inaczej się spóźnimy. I zarobisz kolejny szlaban. Przeze
mnie. - powiedziała złośliwie, hardo odwzajemniając spojrzenie Dracona. Chłopak
poczekał jeszcze chwilę, nie odwracając wzroku i czekając, aż Czerwona pierwsza
to zrobi. Gdy to się stało, ze swoim malfoy’owskim uśmieszkiem odwrócił się i
ruszył w dalszą drogę do klasy, do której i tak weszli spóźnieni.
Mimo ich nieudolnych prób
wślizgnięcia się do klasy jak najciszej i zajęcia miejsc, czarnowłosy
nauczyciel zauważył ich, gdy tylko przekroczyli próg sali.
- Malfoy! Morgan! Lekcja już się
zaczęła. Nie toleruję spóźnień na moje zajęcia. - powiedział, świdrując ich
wzrokiem.
- Przepraszamy, panie
profesorze.. - Czerwona spuściła wzrok, okazując skruchę, natomiast Malfoy
patrzył niewzruszony na opiekuna Slytherinu. Nie bał się go. Za spóźnienie może
mu co najwyżej odjąć punkty, a Draco, jako prefekt w każdej chwili mógł je
któremuś ze Ślizgonów dodać. I rzeczywiście. Nietoperz pozbawił Slytherin za
każdo z nich po pięć punktów.
- Malfoy. Co mają oznaczać twoje
nocne spacery? - zapytał Mistrz Eliksirów.
- Bezsenność. - wzruszył
ramionami, a gdy usłyszał, że czeka go szlaban, nic nie powiedział, jedynie
zacisnął zęby.
- Dziś wieczorem, punkt ósma,
widzę cię w moim gabinecie. Mam dość tego, że przez twoje nocne przechadzki
Filch przychodzi do mnie z tym swoim kocurem i budzi mnie w środku nocy. -
warknął.
- Nie moja wina, że ten tępak nie
pomyśli, że można powiedzieć to profesorowi rano. - zakpił Malfoy, wykrzywiając
twarz w jego charakterystycznym grymasie arogancji, pewności siebie i niechęci
do "gorszych" od niego.
- Zamilcz. - powiedział
nauczyciel głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Panno Morgan. - Snape zwrócił
się do czerwonowłosej. - Czy może mi panienka wyjaśnić, skąd wziął się zielony
kolor na włosach panny Greengrass? - zapytał, a Justine mimowolnie uniosła
kąciki ust na wspomnienie wczorajszej fryzury Panny Perfekcyjnej. Czerwona
odszukała ją wzrokiem w klasie i lekko zawiedziona zauważyła, że Daphne ma już
swój naturalny kolor włosów.
- Rozumiem, że panienka ma
upodobanie do oryginalnych kolorów włosów, ale nie trzeba zmieniać go innym. -
dodał Severus.
- To była moja odpowiedź na jej
zaklecie Expulso. - Jus podniosła wzrok na profesora.
- Zaklęcie Expulso? - Snape
uniósł brew. - Daphne pominęła to w swojej opowieści.
- Tak? Ciekawe, czemu się tym nie
pochwaliła. - zakpiła i odtworzyła w pamięci obraz swoich posiniaczonych
pleców, jaki dziś ujrzała w łazienkowym lustrze. Odczuwała tam tępy ból, a
ciemnofioletowe plamy były okropne i szpeciły jej bladą skórę. Wzdrygnęła się
lekko na wspomnienie tego widoku, ale nie zamierzała mówić o tym nikomu.
- Obie dostajecie szlaban. -
stwierdził Snape, a Daphne, słysząc to, poderwała się ze swojego miejsca z
tępym zapytaniem "Co?!".
- Dziś o godzinie dwudziestej
widzę was w moim gabinecie razem z panem Malfoy'em.
"Zajebiście" -
pomyślała zirytowana Justine. Do szczęścia jej brakowało tylko szlabanu wraz z
tą idealna parką.
- Ale profesorze Snape... -
zaczęła Greengrass, lecz Nietoperz przerwał jej jednym krótkim:
- Siadać.
Czerwona bezradnie rozejrzała się
po klasie. Uczniowie Slytherinu i Gryffondoru siedzieli parami, wsłuchując się
w rozmowę delikwentów z profesorem. Justine z rezygnacją stwierdziła, że nie ma
do kogo się dosiąść, niemal wszystkie ławki były zajęte z wyjątkiem jednej,
pierwszej.
- Na pierwszą ławkę. Razem. Już!
- warknął Mistrz Eliksirów i odwrócił się do tablicy, tym samym kończąc
dyskusję. Zaczął pisać recepturę eliksiru, który będą dziś warzyć na zajęciach,
a para spóźnialskich zajęła wskazane miejsca.
- Otwórzcie podręczniki na
stronie dwunastej, gdzie są dokładne wskazówki wywarzenia tego eliksiru.
Będziecie dziś pracować w parach. Jedna osoba z ławki wstaje i idzie po
składniki, druga szykuje stanowisko pracy. Ruchy!
W klasie rozległ się szmer odsuwanych
krzeseł, gdy po jednej osobie z każdej pary wstało i ruszyło w stronę szafki ze
składnikami. Justine siedziała na swoim miejscu, czekając, aż Malfoy wstanie i
przyniesie potrzebne składniki. Jednak, oboje tak samo uparci, siedzieli na
swoich miejscach, Jus wpatrując się w podręcznik, a Draco rozglądając się po
klasie.
- Ruszże ten tyłek i przynieś te
składniki! - syknęła w końcu Czerwona, zerkając na blondyna. Ten przeniósł
wzrok na nią i patrzył przez chwilę z lekkim rozbawieniem w oczach.
- A ty nie możesz tego zrobić? -
zapytał.
- Ja przygotuję stanowisko.
- Ja też mogę je przygotować.
- Wolałabym jednak, żebyś
przyniósł składniki.
- Czemu? - Dracona coraz bardziej
bawiła ta sytuacja.
- No idźże po te składniki! - Jus
jakby nie usłyszała jego pytania.
- Nie. - blondyn rzucił jedno
krótkie słowo, jednocześnie patrząc się Justine w oczy z pewnością siebie,
uporem i zawziętością. Dziewczyna była pewna, że robi jej na złość.
- A państwo to zamierzają uwarzyć
dzisiaj ten eliksir, czy wolą dalej dyskutować? Poza klasą? - zapytał Snape,
który nagle znalazł się obok nich.
- Już się zabieramy do roboty. -
powiedziała Czerwona, ustawiając kociołek, nie dając tym samym Malfoy'owi
sposobności do dalszej dyskusji i wyboru podziału obowiązków. Chciał, nie
chciał, padło na to, że Draco ma przynieść składniki. Z irytacją wstał i
patrząc na listę, zaczął wybierać potrzebne rzeczy. Tylko jak je znaleźć w tym
bałaganie? Chłopak podrapał się po głowie, patrząc, jak inni uczniowie
przebierają zawartość szafki. Sprawdził, czy Snape nie patrzy i ukradkiem wyjął
różdżkę, by po chwili wyszeptać "Accio" i przywołać do siebie za
pomocą magii odpowiednie składniki. Wiedział, że to niedozwolone na lekcjach
Nietoperza, gdyż czarnowłosy nauczyciel chciał nauczyć ich rozróżniać poszczególne
składniki, a nie pójść na łatwiznę. Mimo to Draco postanowił ułatwić sobie
życie i uniknąć przepychania się do szafek, wyrywania sobie nawzajem z rąk
składników oraz przebierania tego bałaganu. Już po chwili był przy Justine z
naręczem zapasów, dzięki czemu jako pierwsi uwarzyli eliksir, za co Slytherin
został nagrodzony dwudziestoma punktami. Chwilę po tym zadzwonił dzwonek
kończący zajęcia z eliksirów, co czerwonowłosa uznała za wybawienie.
Następną lekcją na dzisiejszym
planie były zaklęcia. Justine, wychodząc na korytarz po jakże męczących dwóch
godzinach w towarzystwie Malfoy'a, wzrokiem odnalazła Blaise'a, Terence'a i
Pansy. Zrównała z nimi krok i zagadała:
- Hej. Idziecie prosto do klasy
na zaklęcia?
- Jasne. Idziesz z nami? -
zaproponował Blaise z uśmiechem, a Czerwona pokiwała twierdząco głową.
- Co? Twój przewodnik cię opuścił?
- zaśmiał się Higgs. Jus rozejrzała się w poszukiwaniu Malfoy'a, który posłał
jej zirytowane i zażenowane spojrzenie, wyminął ją i ruszył szybkim krokiem przed
siebie.
- Nie, sama postanowiłam się
ulotnić. - odpowiedziała, śmiejąc się.
Droga do klasy minęła dziewczynie
szybko i wesoło, towarzysze potrafili skutecznie ją rozbawić. Zwłaszcza Blaise,
z którym bardzo dobrze się dogadywała.
Gdy znaleźli się pod klasą,
Diabeł stanął jak wryty. Jego wzrok padł na drobną blondynkę stojącą pod klasą
i pogrążoną w lekturze.
- Jasny gwint... Kto to? -
zapytał, nie odrywając oczu od dziewczyny.
- To Claudia.. Chodzisz z nią do
klasy już siedem lat i nawet nie wiesz, kto to? - zapytała zażenowana Pansy, po czym się zaśmiała.
- TA Claudia? - spytał Blaise,
przenosząc wzrok na swoją przyjaciółkę.
- Tak, durniu, ta sama. -
odpowiedziała panna Parkinson, po czym dodała, wywracając oczami. - I nie
wywalaj tak na wierzch tych gał, bo ci zaraz na wierzch wyjdą.
Zabini, ignorując słowa
zielonookiej, patrzył jak zaczarowany na niczego nieświadomą Claudię.
- No, Diable, czyżby strzała
amora cię trafiła? - zaśmiał się Terence.
Blaise zmieszał się i wybełkotał:
- Co..? Nie.. Ja tylko nie mogę
uwierzyć jak się zmieniła... No wiecie... - chłopak zrobił ruch rękami wzdłuż
swojego ciała, pokazując duże gabaryty, które niby Claudia kiedyś posiadała. -
Schudła.. I w ogóle jakoś inaczej wygląda...
- Nasz Blaisik się zakochał! -
zaśmiał się Higgs, za co dostał od przyjaciela tak zwaną sójkę w bok.
- Nie! - zaprzeczył krótko.
- Jak nie? Ty dosłownie pożerasz
ją wzrokiem. - tym razem odezwała się Justine.
- Lekcja to już się nie zaczęła?
- zmienił temat, po czym wszedł do klasy, która jeszcze była pusta. Pansy,
Terence i Justine spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się znacząco. Oni również
weszli do środka i zajęli miejsca. Terence usiadł z Pansy. Zajęcie miejsca obok
Blaise'a uniemożliwiło Jus pojawienie się Draco, który nawet na nią nie
patrząc, usiadł obok swojego kumpla. Czerwona westchnęła z irytacją i
rozejrzała się po klasie. Namierzyła wolne miejsce i usiadła tam. Zaczęła się
rozpakowywać, po czym do klasy weszła reszta uczniów. Chwilę po nich w środku
pojawił się profesor Fllitwick.
- Zajmijcie miejsca! Szybciutko!
- powiedział niziutki nauczyciel, obserwując uczniów krzątających się po klasie
i dyrygując, kto gdzie ma usiąść, jeżeli widział, że niektórzy ociągają się z
zajęciem miejsc. Harry'emu Potterowi jako jednemu z wielu nie spieszyło się ze
znalezieniem odpowiedniej dla niego ławki, a liczba wolnych miejsc malała z
sekundy na sekundę. Profesor Fllitwick zauważył problem Wybrańca i sam wybrał
dla niego miejsce. Brunet usiadł w ławce razem z Justine.
- Świetnie. Skoro już zajęliście
wszyscy miejsca, chciałbym na samym początku powitać nową uczennicę, pannę
Morgan. Witamy i mamy nadzieję, że spodoba ci się tutaj oraz że nie zatęsknisz
za Beauxbatons. A teraz przejdźmy do tematu lekcji...
Nauczyciel mówił swój wykład,
lecz większość uczniów go nie słuchało, zajętych rozmowami na temat wakacji
oraz najświeższych ploteczek. Jedynie Justine i Harry siedzieli w milczeniu,
patrząc gdzieś na boki. W końcu odezwał się Złoty Chłopiec:
- Wiesz, skoro mamy wytrzymać ze
sobą cały rok na tych zajęciach, może się zapoznamy? - uśmiechnął się lekko.
Jus odwzajemniła delikatnie uśmiech i odpowiedziała:
- Jasne. Tak by wypadało.
Justine. I nie, nie musisz się przedstawiać, wiem kim jesteś. - zaśmiała się.
- Kurczę, nie wiedziałem, że
jestem sławny aż we Francji. - zaśmiał się, mierzwiąc dłonią włosy.
- Wiesz, osoba, która była na
okładkach gazet częściej niż powiedzmy.. nie wiem.. Glideroy Lockhart,
zazwyczaj jest sławna na całym świecie. - Jus wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a
Harry roześmiał się cicho na wspomnienie tego czarodzieja.
- Jak ci się u nas podoba? -
zapytał, uśmiechając się przyjaźnie.
- Cóż... tutaj jest.. bajecznie.
- odpowiedziała z uśmiechem, nie mogąc znaleźć innego słowa, któro by bardziej
zobrazowało miejsce tak przepiękne jak Hogwart.
- Też tak uważam - zgodził się z
nią brunet. - Powrót tutaj po wojnie to sama przyjemność. W końcu jest spokój,
nikt nie czeka za rogiem żeby cię zabić.. - zaśmiał się.
- Domyślam się, że walka z Voldemortem
to było coś okropnego. Nie bałeś się?
- Bałem się i to cholernie.
Najgorzej obawiałem się tego, że mi się nie uda i przeze mnie zginą moi
przyjaciele oraz wiele niewinnych ludzi.
- Podziwiam cię. Osiągnąłeś na
prawdę wiele.
- Wszystko z pomocą przyjaciół.
Sam bym nic nie zdziałał. - powiedział, nie chcąc przypisywać tylko sobie
całego sukcesu. Przecież przy walce z Voldemortem pomagały dziesiątki, setki,
może nawet tysiące osób.
- Psst. Gołąbeczki. Nie
romansować tam. Na lekcji się uważa. - usłyszała ściszony głos Dracona, który
siedział w ławce obok.
- A co Malfoy? Zazdrościsz? -
Potter uniósł brew, na co blondyn prychnął.
- Niby czego?
- Uprzejmości, sympatyczności i
kultury osobistej? – spytała Czerwona z sarkazmem, po czym dodała:
- A teraz pozwól, że skupię się
na lekcji, zamiast tracić czas i uwagę na kogoś twojego pokroju.
Mówiąc to, odwróciła się od
niego, nie obrzucając go nawet spojrzeniem. Zaraz po tym, usłyszała rozbawiony
głos Blaise'a:
- Stary, i tak nie poruchasz..
Au! - syknął, kiedy łokieć blondyna trafił go w żebra.
Dalsza część zajęć z zaklęć
minęła Jus spokojnie na miłej rozmowie ze swoim kolegą z ławki. Podczas przerwy
między lekcjami, Harry zapoznał ją z Hermioną oraz Ronem, przez co na kolejnej
lekcji, czyli OPCM, usiadła z panną Granger.
W klasie panował wesoły gwar,
kiedy wszyscy siedzieli i czekali na rozpoczęcie lekcji. Jednak cała
społeczność uczniowska siedząca w klasie zamilkła, gdy do środka wszedł ich
nowy nauczyciel. Chłopcy spoglądali na niego spode łba, a ich złowrogie
nastawienie do niego podsycał fakt, że żeńska część klasy wpatrywała się w
niego maślanymi oczami, wzdychając cicho, mimo iż był grubo po trzydziestce. Był bardzo
zadbany, elegancki i atrakcyjny. Swoim uśmiechem potrafił oczarować niejedną kobietę.
Kiedy pierwsze wrażenie minęło, w
klasie rozległ się szmer, gdy dziewczyny zaczęły plotkować na jego temat, a
chłopcy wymieniając się złośliwymi uwagami. Jedynie Justine opadła szczęka i
dziewczyna nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, gdy ujrzała swojego
nowego nauczyciela.
***
Witam Was serdecznie z kolejnym rozdziałem :)
9 i pół strony w Wordzie, 3828 słów, które, mam nadzieję, czytało Wam się dobrze :)
Za kilka dni pojawi się kolejny rozdział, na który zapraszam już teraz. Jeżeli jednak chcecie byc informowani, zapisujcie się do odpowiedniej zakładki, która znajdziecie po prawej stronie bloga.
Zapraszam również do pozostałych zakładek.
Pozdrawiam serdecznie. Wasza:
/Annabeth
Rozdział fajny, już nie mogę się doczekać kolejnego :) O co chodzi z tym nauczycielem? Może z jej starej szkoły? Pisz szybciutko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
PomyLuna xoxo ;*
Dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba ;)
UsuńKolejny rozdział prawdopodobnie w czwartek ;3
Również pozdrawiam :*
/Annabeth
Blog został dodany do Katalogu Euforia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Białko :>
Dziękuję ślicznie, bardzo się cieszę :)
UsuńRozdził super,fajnie,że zakolegowała się z Harrym, Hermioną i Ronem^^ mam wrażenie,że Justin zna tego nauczyciela.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i weny ^^
~gwiazdeczka☆
Dziękuję ślicznie :) raczej nie zamierzałam, by byli ze sobą w złowrogich stosunkach, ale jeszcze się zastanawiam, jaką rolę odegrają w moim opku :) oj zna zna :)
UsuńKolejny już wkrótce :)
/Annabeth
Fantastyczny rozdział, nadal kocham tekst "Po nazwisku to po pysku"! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dziękuję ślicznie :*
UsuńHehe postaram się pisać wiecej takich tekstów :D
Również pozdrawiam :*
Świetny rozdział :D czekam na nexta z niecierpliwością... Chce juz wiedzieć o co chodzi z tym kolesiem
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuuzo weny <3
Dziękuję :*
UsuńWidzę, że zaciekawiłam Was nowym nauczycielem ^^
Mam nadzieję, że jeszcze nie raz Was zaskoczę :)
Pozdrawiam :*
Hej :) Rozdział strasznie poprawił mi nienajlepszy dziś humor :) Kim jest nauczyciel OPCM-u??? W pierwszej chwili pomyślałam, że to jej chłopak, ale napisałaś, że jest po trzydziestce, więc ta opcja odpada. A może to jej ojciec?? Bo jeśli nie, to nie wiem koto to może być. Ale skoro nie podałaś jego nazwiska to raczej celowo i to będzie jej ojciec? Albo... nauczyciel z dawnej szkoły... albo... no nie wiem. Bardzo szybko dodajesz rozdziały. Mam nadzieję, że nie zabraknie Ci zapasów ;) Życzę duuużo weny i czasu!
OdpowiedzUsuńWitaj :) cieszę się, że udało mi się poprawić Ci humor :) nie lubię jak ktoś smuta, więc jest mi bardzo miło z tego powodu ;)
UsuńNie sądziłam, że postać nowego nauczyciela aż tak Was zaciekawi ;3 najprawdopodobniej już za dwa dni dowiecie sie, kto to.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :*
Matt, hmmm, popatrzeć zawsze można <3
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału super, ona jest świetna główna bohaterka przypomina mi mnie haha. Życzę weny ;D
Taaak, właśnie, Matt <3 szkoda tylko że ma męża hahhah :D moim zdaniem to on powinien grać Grey'a, najbardziej na niego pasował, choć ten film i tak mnie znudził i zasnelam w połowie xD
UsuńDziękuję, cieszę się, że Ci się podoba :)
Pozdrawiam :*
/Annabeth
No, no, no...
OdpowiedzUsuńJustine zakolegowała się ze złotą trójcą. I tak trzymać:))
Ciekawe kim jest nowy nauczyciel? Jus go chyba zna... Może to były nauczyciel w jej starej szkole?? Albo ktoś zupełnie inny choćby ktoś z nią spokrewniony ;) nasuwa mi się, że to jej ojciec :D
Czekam na nexta i życzę wenyyy;))
Nie zamierzam ich na razie skłócać, więc kumplowac się będą ;)
UsuńW kolejnym rozdziale rozwieje się tajemnica naszego nowego nauczyciela ;3 mam nadzieje, że pomysł Wam sie spodoba :)
Dziękuję i pozdrawiam :*
/Annabeth
Morgan jest spoko. Czyżby się szykował sojusz zielonych z czerwonymi, a przynajmniej niektórymi. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTak, tyle mogę Wam zdradzić ;) sojusz między niektórymi będzie ;3
Pozdrawiam serdecznie i Tobie również weny życzę :)
/Annabeth
Super! Moja teoria co do nowego nauczyciela, to... tata Justine? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału tutaj oraz z Zagubionej. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :)
OdpowiedzUsuńW kolejnym rozdziale okaze się, któż to jest ;3
Na Zagubionej cóż.. nie mam na razie weny. Aczkolwiek formuje mi się w głowie kształt dalszej części opowieści :)
Pozdrawiam :*
/Annabeth
Co rozdział, to lepszy :D Jesteś jak taki kwiatuszek na pustyni! Mam teraz mega stres, jeśli chodzi o szkołę i jak tylko mam chwilkę, to zaglądam do Ciebie. Od razu poprawia mi się wtedy humor! Ta Greengrass... Ugh! Ucięłabym jej głowę, gdybym tylko miała okazję. Justine na szczęście świetnie sobie z nią radzi, choć mam przeczucie, że ta blond zołza ma zdolności do tego, aby przyprawić naszą Jus o załamanie nerwowe xD Draco *.* Niby taki twardziel, a tu proszę. Miłość od pierwszego wejrzenia niekoniecznie musi być świadoma ;) Podoba mi się to, że nadal jej dokucza i liczę również na spoko komplikacji. Blaise też jest fajny :D Na początku myślałam, że miał na oku Jus, ale jak tylko czytałam moment, w którym zobaczył Claudię, to tak szczerze odetchnęłam z ulgą. SZLABAN!!! Uwielbiam szlabany, hahaha. Ten temat daje tyle możliwości, zwłaszcza jeśli bierze w nich udział irytująca dziewczyna i interesująca nowa uczennica :D Spotkanie Jus z Harrym bardzo mnie urzekło :) Na razie nie wiem, jakie oboje mają zamiary (Jeśli chodzi o Justine, to nie mogę oczekiwać wiele, w końcu ma chłopaka), ale jestem bardzo ciekawa i z chęcią się dowiem. Co do ojca Justine... Jezu, muszę przyznać, że poczułam łzy pod powiekami, bo jeśli chodzi o takie tematy, to dokładnie rozumiem Justine. Pomijając fakt, że jej tata zachował się jak skończony dupek, to czekam na ciąg dalszy, z przyjemnością przekonam się, jak się to wszystko potoczy :) Świetna robota! Szybko zabieram się za następny rozdział, bo twoje opowiadania uzależnia!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :*
Ojoj, dziękuję :*
UsuńRozumiem wszelkie stresy związane ze szkołą. W czerwcu mam egzamin zawodowy, więc.. :/
Hah, uwielbiam Wasze reakcje na Greengrass :D
Komplikacje na pewno będą, największa oczywiście nazywa się Daphne Greengrass :D Blaise'a na razie nie będę komentować, sama jeszcze nie wiem, co dla niego szykuję xD
Tata Jus jest jaki jest, ale trzeba przyznać, że przystojniak to jest z niego XD
Dziękuję za miłe słowa :*
Również pozdrawiam :*