Następnego dnia klasa Justine
rozpoczynała dzień od eliksirów. Jako iż na pierwszej lekcji Snape posadził ją
na pierwszej ławce wraz z Malfoy’em, musiała już do końca roku tam z nim
siedzieć. Co tu kryć. Nie do końca jej się podobał ten pomysł, ale wolała nie
dyskutować z czarnowłosym profesorem. Usiadła grzecznie na swoim miejscu i w
milczeniu czekała na rozpoczęcie lekcji. Na jej szczęście Draco nie miał zbyt
wiele do powiedzenia, więc to tylko ułatwiało sprawę.
Niemal wszyscy siedzieli w klasie z wyraźną
ciekawością wypisaną na twarzach. Wieść o praktykancie szybko się rozeszła i
już wszyscy wiedzieli, że dziś na lekcjach będzie ich o jedną osobę więcej. W końcu do klasy wszedł profesor Snape, a za
nim młody, czarnowłosy mężczyzna. Niemal wszystkim dziewczynom zmiękły nogi na
jego widok i nawet Justine, która kochała swojego chłopaka, musiała przyznać,
że praktykant robi wrażenie.
Był wysoki, a pod jego czarną
koszulą widać było zarys mięśni. Miał czarne, nieco dłuższe włosy, które
idealnie współgrały z jego strojem w tymże kolorze. Oczy miał niebieskie,
błyszczące, a w odpowiednim świetle wydawały się szaro-srebrne. Jego ruchy były
seksowne, a gdy szedł przez klasę, rozległy się w niej westchnienia dziewczyn.
Stanął na podeście, tuż obok Snape’a i przebiegł wzrokiem po klasie. Uśmiechnął
się nieznacznie, za co został nagrodzony kolejnym tęsknym westchnieniem
większości dziewczyn.
- Witam was serdecznie. Nazywam
się Niklaus Snape i przez kilka następnych tygodni będę obecny na waszych
lekcjach z eliksirów. Mam nadzieję na miłą współpracę. – powiedział z
uśmiechem, od którego żeńskiej części klasy miękły kolana. Praktykant zrobił
wrażenie nie tylko swoim wyglądem, ale zamieszanie zrobiło również jego
nazwisko. Słysząc je, uczniowie zaczęli między sobą szeptać, a on, jakby
słysząc ich ciche słowa, powiedział:
- Tak, jestem rodziną z
Severusem. – uśmiechnął się szeroko. Mało tego, objął ramieniem stojącego obok
Mistrza Eliskirów i kontynuował:
- Jesteśmy braćmi.
O ile Severusowi natura trochę poskąpiła urody, o tyle Niklaus był nią niezwykle obdarowany. Uczniowie mogli zauważyć, jak ich profesor odsuwa się od swojego brata z niechętną miną i obrzuca go wściekłym spojrzeniem.
- Skoro prezentację mamy już za sobą, to może zajmij swoje miejsce i daj mi w spokoju poprowadzić lekcję. - warknął Sev. Po minie nauczyciela można było się domyśleć, że nie jest zadowolony z tego faktu, iż ma na lekcji praktykanta. I to w dodatku swojego brata, który, co tu kryć, został hojniej obdarowany przez naturę.
Nietoperz machnął różdżką, a w rzędzie obok Justine zmaterializował się mały stolik oraz krzesło. Niklaus usiadł posłusznie na wyczarowanym przez Snape'a miejscu, po czym uśmiechnął się do siedzącej najbliżej niego Justine.
Czerwona z grzeczności odwzajemniła uśmiech, po czym wyprostowała się i wbiła wzrok w tablicę. Ostatnimi czasy zdecydowanie poznawała zbyt dużo przystojnych mężczyzn. A tam, we Francji, czeka na nią Lorenzo i na pewno tęskni.
Czerwona z grzeczności odwzajemniła uśmiech, po czym wyprostowała się i wbiła wzrok w tablicę. Ostatnimi czasy zdecydowanie poznawała zbyt dużo przystojnych mężczyzn. A tam, we Francji, czeka na nią Lorenzo i na pewno tęskni.
Usłyszała obok siebie ciche prychnięcie. Spojrzała na siedzącego obok niej Dracona. Blondyn miał spuszczoną głowę i bazgrał coś piórem na kartce pergaminu. Jego mina wyrażała zażenowanie i irytację. Czyli niemal dzień jak co dzień. Tym razem to Justine postanowiła go trochę podenerwować.
- Widzę, że chłopcy są zazdrośni o nowego mężczyznę w szkole. - odezwała się, z satysfakcją obserwując, jak każdy mięsień na ciele Dracona napina się nerwowo.
- Nie, po prostu mi żal tych wszystkich dziewczyn, które robią do niego maślane oczy, łącznie z tobą. - powiedział, nawet nie zaszczyzając jej spojrzeniem. Nadal był skupiony na kartce oraz bazgrołach, które na niej tworzył.
- Przecież wyraźnie widać, że twoje ego zostało urażone. Właśnie tym, że te dziewczyny patrzą tak na niego, a nie na ciebie.
Tym razem Draco na nią spojrzał. Usta miał wykrzywione w ironicznym uśmiechu, a w oczach widać było kpinę.
- Proszę cię. Ja mam być zazdrosny o tą zgraję kretynek? Gdyby trochę pomyślały, to by wiedziały, że żaden facet pokroju lepszego niż Wieprzlej na nie nie spojrzy. A one tylko się łudzą, że zwrócą czyjąć uwagę. Mam być zazdrosny o Daphne, która pieprzy się z kim popadnie, a i tak zostanie moją żoną, bo rodzice tego chcą? O szlamę Granger, której nienawidzę? O Pansy, która jest TYLKO moją przyjaciółką? - powiedział dokładnie to, co myślał. Cóż, Draco Malfoy właśnie taki był. Mówił, co chciał, nie zważając nawet na to, że kogoś urazi swoimi słowami. Justine natomiast zatkało. Wiedziała, że Ślizgon jest perfidny, ale nie spodziewała się usłyszeć od niego takich słów.
- Ty.. wredny.. nadęty.. arystokratyczny.. dupku! - wysyczała. Już miała coś dopowiedzieć, gdy usłyszała nagły huk. Drgnęła przestraszona, a przed ich ławką zobaczyła Snape. Tak, nauczyciel właśnie uderzył swoją dłonią w blat, zwracając tym samym uwagę pogrążonych w rozmowie Justine i Draco. Czerwonowłosa rozejrzała się nerwowo po klasie i z przerażeniem stwierdziła, że wzrok wszystkich obecnych skierowany jest na nią i na siedzącego obok niej blondyna. Usłyszała, jak siedzący obok niej Niklaus chichocze cicho.
- Severusie, nie spinaj się tak. - powiedział rozbawiony, widząc zdenerwowanie starszego Snape'a. Ten zmierzył tylko brata lodowatym spojrzeniem. Widok wyluzowanego praktykanta, siedzącego w ławce z luzacko wyciągniętymi nogami do przodeu oraz bawiącego się piórem niezmiernie zirytował Nietoperza.
- Severusie, nie spinaj się tak. - powiedział rozbawiony, widząc zdenerwowanie starszego Snape'a. Ten zmierzył tylko brata lodowatym spojrzeniem. Widok wyluzowanego praktykanta, siedzącego w ławce z luzacko wyciągniętymi nogami do przodeu oraz bawiącego się piórem niezmiernie zirytował Nietoperza.
- Wasza rozmowa jest bardzo ciekawa, ale zebraliśmy się tutaj nauczyć się warzyć eliksiry, a nie dyskutować. - profesor zwrócił się lodowatym głosem do Justine i Draco. - Nie skończył wam się jeszcze jeden szlaban, a wy już chcecie sobie załatwić następny? - zapytał, po czym odwrócił się, stanął na podwyższeniu i zaczął prowadzić lekcję. Justine i Draco nie odezwali się już do siebie do końca zajęć.
Po eliksirach uczniowie mieli godzinę wolnego. Czerwonowłosa wyszła z klasy z zamiarem pójścia do biblioteki, by napisać zadany dzisiaj przez Nietoperza esej. Zawsze wychodziła z założenia, że im wcześniej się coś zrobi, tym lepiej. Nie trzeba później niczym zaprzątać sobie głowy. Jej plany zmieniła jednak Złota Trójca, która po wyjściu z klasy dogoniła Justine i zaprosiła na wspólne wyjscie na błonia. Czerwona nie była w stanie im odmówić, więc już po kilku minutach siedziała z nimi na zielonej trawie, rozkoszując się jesiennym słońcem.
- Justine, muszę przyznać, że to, co powiedziałaś Malfoy'wi, było świetne! - zaśmiała się Hermiona. - To, co on mówił o dziewczynach... - pokręciła zniesmaczona głową.
- Miona.. przykro mi, że Malfoy cię tak nazwał.. - powiedziała Jus. Mimo iż sama była czystokrwista, nie lubiła, gdy ktoś wyzywał czy poniżał innych ze względu na ich status krwi czy pochodzenie.
- Nie szkodzi. Przez te siedem lat zdążyłam się już przyzwyczaić. - Gryfonka wzruszyła ramionami, choć w głębi duszy bolało ją za każdym razem, gdy ktoś tak ją nazywał.
- Hej, co powiecie na to, żeby odwiedzić Hagrida? - zaproponował Harry, a Ron z Hermioną poderwali się z ziemi.
- Świetny pomysł. Dawno u niego byliśmy. - odezwał się Ronald.
- Emm.. a kto to jest Hagrid? - zapytała Justine, ujmując wyciągniętą dłoń rudowłosego, który pomógł jej wstać.
- Gajowy Hogwartu. - wyjaśniła po krótce Hermiona, ruszając w stronę jego chatki.
- Wporzo gość. - powiedział z uśmiechem Harry. - Z resztą, sama zobaczysz.
Jak się na miejscu okazało, młody Potter miał rację. Hagrid rzeczywiście był przesympatyczny, a Justine rozpoznała w nim mężczyznę, który pierwszego września prowadził pierwszaków do szkoły.
- Widzę, że macie nową koleżankę. - powiedział, spoglądając na Justine. - Znałem twoich rodziców. Powiedz, jak się dogadujesz z młodym Malfoy'em? Bo twój tata się z nim przyjaźnił.
Czerwona omal się nie zakrztusiła herbatą, którą właśnie piła.
- Naprawdę? Nie miałam o tym pojęcia. Ja tam za nim nie przepadam. - powiedziała, gdy przestała się krztusić i kaszleć.
- Byli nierozłączni, dopóki twój tata nie zaczął spotykać się z twoją mamą. - powiedział gajowy, stawiając na środku stołu ciasto. - Szarlotka, sam piekłem.
- Nie rozumiem.. moja mama ich skłóciła czy co? - spytała Justine, patrząc na Hagrida.
- Ależ skąd. Twoja mama była miłą i przesympatyczną dziewczyną. Często tu do mnie wpadała. Tylko Lucjusz, ojciec Malfoy'a, był w niej zakochany i kiedy Thomas zaczął się z nią spotykać.. sama rozumiesz. No, zjedzcie trochę szarlotki. - powiedział mężczyzna, wskazując na ciasto.
- Nie, dziękujemy Hagrid.. - odezwał się Ron, patrząc z lekkim grumasem na ciasto stojące na stole. Justine nie rozumiała, co może być nie tak z szarlotką? Przecież szarlotka to jedno z najlepszych ciast, jakie można zjeść.
- My już się będziemy zbierać, naprawdę.. - powiedziała Hermiona, podnosząc się z miejsca. Harry i Ron również wstali.
- Nie zjecie? - spytał nieco zawiedziony Hagrid.
- Może innym razem.. - Potter uśmiechnął się przepraszająco, a Hermiona oświadczyła, że musi dokończyć referat na zielarstwo. Towarzystwo pożegnało się z gajowym i ruszyli w powrotną drogę do zamku.
- Dlaczego nie chcieliście zjeść tej szarlotki? Wyglądała naprawdę pysznie. - odezwała się Justine, a Golden Trio spojrzało na nią, po czym wszyscy, prócz Ślizgonki, wybuchnęli śmiechem.
- Uwierz mi, nie chciałabyś jej spróbować. - zaśmiał się Potter, kręcąc głową.
- Raz, jak zjadłem kawałek, to brzuch bolał mnie przez trzy dni. Nawet leki pani Pomfrey nie pomogły. - powiedział Ron.
- Bo ty Ronald jesteś zwykłym obżarciuchem. - zaśmiała się panna Granger, za co dostała od rudowłosego przyjaciela sójkę w bok.
- Jadłbyś wszystko, co się tylko nadaje do zjedzenia.
- Nieprawda! - zaprzeczył Weasley ze śmiechem, po chwili jednak mina mu zrzedła. Patrzył gdzieś w bok, na błonia. Jus oraz reszta jego towarzyszy podążyła za jego wzrokiem.
- Ja pierdziele.. - wymamrotała Hermiona, a Ronald poczerwieniał na twarzy.
- Nie wierzę! Moja siostra z Zabinim! Proszę, powiedzcie, że mam zwidy.
- Ron.. o co chodzi? Przecież Blaise jest w porządku. - odezwała się czerwonowłosa, nie rozumiejąc bulwersu rudowłosego.
- W porządku? Walcząc u boku Voldemorta też był w porządku? - warknął Weasley, który widocznie nie mógł znieść, że jego siostra rozmawia z wrogiem. Justine nie odezwała się, tylko przygryzła wargę. Wolała się nie mieszać w ich relacje, choć nie mogła uwierzyć, że ten sympatyczny chłopak, którego tak lubiła, mógł walczyć po stronie zła. Chociaż słyszała, że większość Ślizgonów, to poplecznicy Voldemorta. Słyszała też, że część z nich robi to ze strachu bądź przymusu. Miała nadzieję, że Blaise nie robił tego dobrowolnie.
Kolejną lekcją była Obrona Przed Czarną Magią. Justine niechętnie ruszyła w kierunku klasy, do której już wiedziała, jak dojść. Nie potrzebowała już więc przewodnika. Bardzo ją to cieszyło, choć w głębi duszy musiała przyznać, że trochę brakuje jej towarzystwa tego pyskatego, irytującego Ślizgona.
Na OPCM Justine, tak jak poprzednio, usiadła z Hermioną. Z całych sił starała się skupić na lekcji, a nie ogarniającej ją złości. Widok ojca wywoływał u niej negatywne emocje. Być może kiedyś, w dalekiej przyszłości mu wybaczy to, co zrobił jej i mamie, ale teraz było za wcześnie, by mogli się widywać. Dodatkowo ciśnienie podnosiły jej maślane oczka niektórych dziewczyn, które wgapione były w jej ojca jak w obrazek. "Ja pierdzielę, dziewczyny, wy macie osiemnaście lat! Ogarnijcie się! Ten facet ma prawie czterdziestkę!" - miała ochotę krzyknąć, lecz zacisnęła dłonie w pięści i przygryzła usta. Niestety, zrobiła to zbyt mocno, bo poczuła w buzi smak krwi. Zaklęła pod nosem i omal nie ugryzła się drugi raz, jak zobaczyła Daphne. Ta dziewczyna perfidnie siedziała w ławce, pochylając się lekko do przodu i eksponując swój dekolt, dłonią bawiła się włosami. Uśmiechała się zalotnie do nauczyciela.
- Justine, spokojnie. - szepnęła do niej Hermiona.
- Jak mam być spokojna, jak ta lafirynda gapi się tak na mojego ojca? - spytała, również szeptem. Jedyne, czego pragnęła, to opóścić klasę i nigdy już nie wracać na zajęcia OPCM. No chyba że zmieniłby się nauczyciel.
- Nie zwracaj na nią uwagi, ona to robi specjalnie. - powiedziała Miona, patrząc współczująco na Morganównę. Ta nic nie odpowiedziała, tylko w wielkim napięciu czekała na koniec lekcji.
Gdy usłyszała dzwonek wieńczący zajęcia, odetchnęła z ulgą. Zaczęła pakować w pośpiechu swoje rzeczy i gotowa już była opuścić w spokoju klasę, gdy usłyszała ten przesłodzony, podnoszący ciśnienie głos Daphne:
- Profesorze.. Trochę nie zrozumiałam dzisiejszego tematu.. Czy istnieje możliwość jakichś dodatkowych zajęć? Korepetycji? - uśmiechnęła się zalotnie do nauczyciela, nie zwracając uwagi na zdziwione i pełne pogardy spojrzenia innych uczniów. Sam Thomas Morgan spojrzał na nią zdziwiony, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, czy korepetycje należą do jego obowiązków jako nauczyciela, ale skoro dziewczyna rzeczywiście potrzebowała pomocy, to wypadałoby jej pomóc. Jego zdziwienie więc ustąpiło miejsca uroczemu, jak zwykle zresztą, uśmiechowi:
Na OPCM Justine, tak jak poprzednio, usiadła z Hermioną. Z całych sił starała się skupić na lekcji, a nie ogarniającej ją złości. Widok ojca wywoływał u niej negatywne emocje. Być może kiedyś, w dalekiej przyszłości mu wybaczy to, co zrobił jej i mamie, ale teraz było za wcześnie, by mogli się widywać. Dodatkowo ciśnienie podnosiły jej maślane oczka niektórych dziewczyn, które wgapione były w jej ojca jak w obrazek. "Ja pierdzielę, dziewczyny, wy macie osiemnaście lat! Ogarnijcie się! Ten facet ma prawie czterdziestkę!" - miała ochotę krzyknąć, lecz zacisnęła dłonie w pięści i przygryzła usta. Niestety, zrobiła to zbyt mocno, bo poczuła w buzi smak krwi. Zaklęła pod nosem i omal nie ugryzła się drugi raz, jak zobaczyła Daphne. Ta dziewczyna perfidnie siedziała w ławce, pochylając się lekko do przodu i eksponując swój dekolt, dłonią bawiła się włosami. Uśmiechała się zalotnie do nauczyciela.
- Justine, spokojnie. - szepnęła do niej Hermiona.
- Jak mam być spokojna, jak ta lafirynda gapi się tak na mojego ojca? - spytała, również szeptem. Jedyne, czego pragnęła, to opóścić klasę i nigdy już nie wracać na zajęcia OPCM. No chyba że zmieniłby się nauczyciel.
- Nie zwracaj na nią uwagi, ona to robi specjalnie. - powiedziała Miona, patrząc współczująco na Morganównę. Ta nic nie odpowiedziała, tylko w wielkim napięciu czekała na koniec lekcji.
Gdy usłyszała dzwonek wieńczący zajęcia, odetchnęła z ulgą. Zaczęła pakować w pośpiechu swoje rzeczy i gotowa już była opuścić w spokoju klasę, gdy usłyszała ten przesłodzony, podnoszący ciśnienie głos Daphne:
- Profesorze.. Trochę nie zrozumiałam dzisiejszego tematu.. Czy istnieje możliwość jakichś dodatkowych zajęć? Korepetycji? - uśmiechnęła się zalotnie do nauczyciela, nie zwracając uwagi na zdziwione i pełne pogardy spojrzenia innych uczniów. Sam Thomas Morgan spojrzał na nią zdziwiony, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, czy korepetycje należą do jego obowiązków jako nauczyciela, ale skoro dziewczyna rzeczywiście potrzebowała pomocy, to wypadałoby jej pomóc. Jego zdziwienie więc ustąpiło miejsca uroczemu, jak zwykle zresztą, uśmiechowi:
- Korepetycje? Tak, nie ma sprawy. Przyjdź do mnie dziś po obiedzie, przerobimy materiał jeszcze raz. - powiedział uprzejmie i zaczął zbierać swoje rzeczy. W klasie rozległo się głośne prychnięcie, którego autorem zapewne był Malfoy. W końcu uczniowie otrząsnęli się ze zdziwienia i zaczęli opuszczać swoje miejsca.
Na korytarzu Justine postanowiła wyjaśnić sobie co nieco z Greengrass.
- Słuchaj, co to ma być? Od kiedy to chodzisz na "korepetycje"? - spytała wściekła Justine, rysując w powietrzu cudzysłów przy ostatnim słowie.
- Od kiedy w tej nudnej szkole uczy twój przystojny tatuś. - powiedziała bez żadnych skrupółów, uśmiechając się perfidnie.
- Trzymaj się od niego z daleka... - ton Justine wyrażał groźbę, a wzrok dosłownie ciskał pioruny. Panna Greengrass zaśmiała się tylko.
- Jeżeli nie będzie chciał, nic na siłę. Ale mi się jeszcze nikt nie oparł.
- Ty nie masz do siebie wcale szacunku. Dziwię się, że Draco jeszcze z tobą nie zerwał. - powiedziała Justine, siląc się na spokojny ton.
- Draco mnie kocha, a ja jego. A ty się w to nie wtrącaj, jeżeli nie chcesz, żebym ci przypadkiem wydłubała oczy.
- Nie zesrajcie się czasem z tej miłości. - prychnęła Justine, wyminęła swoją rozmówczynię i szybkim krokiem ruszyła na zajęcia z zaklęć.
Ciśnienie podniesione jej wcześniej przez Greengrass, miało podwyższony poziom do konca dnia. Każdy, kto wówczas widział Jus, odpuszczał sobie jakąkolwiek chęć rozmowy z nią.
Kilka minut przed dwudziestą Jus stała już przed gabinetem Snape'a, by w spokoju odbębnić ostatni dzień szlabanu. Nie dość, że była zła, to jeszcze piątkowy wieczór musiała spędzić sprzątając magazynek. Zapukała do drzwi i cierpliwie czekała, aż ktoś jej otworzy. Ku jej zdziwieniu nie zrobił tego Mistrz Eliksirów, lecz jego młodszy brat.
Nim Justine zdążyła się odezwać, mężczyzna uśmiechnął się do niej.
- Ty jesteś Justine, tak? Severus mówił, że masz się dziś stawić na szlaban z jakimś.. - praktykant zerknął na karteczkę leżącą na biurku - Draconem?
- Tak. To ja. Niestety, nie wiem, gdzie jest Malfoy. - westchnęła cicho. "Jeżeli znowu się spóźni, to powyrywam mu te blond kudły" - przysięgła sobie w duchu i sięgnęła z kieszeni różdżkę.
- Po co mi ją dajesz? - spytał młodszy Snape, spoglądając na wyciągniętą dłoń Justine, w której trzymała magiczny przedmiot.
- Snape zawsze zabiera nam różdżki przed szlabanem. - wyjaśniła czerwonowłosa.
- Zatrzymaj ją, przyda ci się w tym magazynku. Pozwoliłem sobie tam zajrzeć i stwierdziłem, że bez pomocy różdżki się nie obejdzie. Niezły tam burdel.
Jus zaśmiała się cicho na słowa mężczyzny. Draco również pierwszego dnia nazwał tak ten cały bałagan.
- Ma pan rację. I pomyśleć, że już dwa dni tam sprzątamy.. - dziewczyna zaśmiała się cicho.
- Jaki pan, jestem Niklaus. Znajomi mówią na mnie Klaus, lub Nik. - młody Snape puścił jej oczko i wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Justine. - czerwonowłosa uścisnęła jego dłoń i ze wstrzymanym oddechem obserwowała, jak mężczyzna unosi j delikatnie do góry, pochyla się i muska swoimi ustami mlecznobiałą skórę na jej dłoni.
- Miło mi cię poznać, Justine. - powiedział z szarmanckim uśmiechem, spoglądając dziewczynie w oczy. - Może usiądziesz? poczekamy razem na twojego kolegę i razem pójdziecie na szlaban.
- Mam na niego czekać? I skończyć Bóg wie o której? Nie dziękuję, już wolę zrobić to sama.
- Chyba nie myślałaś, że będę ci kazał samej sprzątać.
- Twój brat by mi kazał. - odparła Jus z przekąsem, choć już wcześniej zauważyła, że Niklaus różni się znacznie od Severusa.
- Mój brat jest nadętym bucem, który lubi rozstawiać ludzi po kątach i ich poniżać. - powiedział Klaus, a na jego ustach cały czas gościł figlarny uśmiech, od którego Justine aż robiło się słabo.
- Mówisz tak, będąc w jego gabinecie i nie bojąc się, że zaraz tu wejdzie i wszystko usłyszy? - Czerwona uniosła brew.
- On doskonale wie, co o nim myślę. - rzekł Nik i wziął do ręki szklaneczkę, która stała na biurku. Po kolorze cieczy w niej zawartej Justine domyśliła się, że to Ognista.
- A wie, że podważasz jego autorytet wśród uczniów? - spytała, unosząc lekko kąciki ust.
- Nie, tego nie wie i mam nadzieję, że mu nie powiesz. - zaśmiał się Klaus. - Napijesz się ze mną?
- Nie dziękuję. A tak właściwie, to gdzie jest Snape?
- Na jakimś mega ważnym spotkaniu jakiegoś mega dobrego i ratującego innych zakonu. - Nik wzruszył ramionami, po chwili jednak jego twarz rozjaśnił uśmiech. Nie do końca szczery.
- O, jest nasz spóźnialski. - powiedział, po czym spopjrzał na zegar wiszący na ścianie. - Piętnaście minut, nikt nie nauczył cię punktualności?
Draco, po wejściu do gabinetu jedynie spojrzał na niego swoim zimnym i pełnym wyższości arystokratycznym spojrzeniem.
Justine zdziwiło to, jak Niklaus nagle zmienił swoją postawę. Z nią rozmawiał miło i na luzie, a gdy wszedł Malfoy, jego twarz wykrzywił uśmiech pogardy, a ton pozostawiał wiele do życzenia. Czerwonowłosa stał z bezruchu, obserwując dwójkę tych przystojnych mężczyzn. Obaj sprawiali, że kobieta mogła dosłownie zmięknąć, ale różnili się tak bardzo.. Byli pełni kontrastów. Niklaus miał swobodny sposób bycia, teraz miał na sobie czarne spodnie i dość lużną koszulę rozpiętą pod szyją. Draco natomiast, wyprostowany, pełen majestatu, miał na sobie nienaganny, dopasowany do ciała strój. Włosy jednego były czarne jak noc, drugiego zaś platynowobiałe. Jeden z nich traktował wszystkich z wyższością, drugi, ze swoim swobodnym sposobem bycia, lubił rozmawiać z każdym.
- Justine. Idziemy. - odezwał się Ślizgon, nawet na nią nie patrząc. Jego wzrok cały czas skierowany był na młodego Snape'a.
- Słucham? Słuchaj, ty.. - urwała, nie chcąc go zaraz zwyzywać. - Nie będziesz mi rozkazywał.
- Rusz ten tyłek i chodź. - warknął Malfoy, a do Justine dotarło, że Draco musi mieć powód, by się tak zachowywać. Ruszyła w stronę drzwi.
- Miło było mi cię poznać, Justine. - uśmiechnął się NIklaus, zanim opuściła gabinet. Do Dracona natomiast się nie odezwał, jedynie mierzyli się wzrokiem przez chwilę. Młody Ślizgon odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę miejsca odbywania przez niego i Jus szlabanu. Dziewczyna ledwie mogła go dogonić.
- Co to miało być? Dlaczego próbujesz mną dyrygować? - spytała Jus, lecz Draco jakby jej nie słyszał. Pogrążony był w swoich myślach. Dziś, po raz pierwszy od bitwy, zapiekło go lewe przedramię. To oznaczało, że czarne siły znowu coś szykują. Zastanowiało go jednak: JAK? Skoro Voldemort NIE ŻYJE? I słowa, które powiedział Niklaus.. Zebranie zakonu. Czyli coś musi się dziać. Dodatkowo jego złość i zdenerwowanie podsycał fakt Niklausa. Zastanawiał się, jakim prawem Dumbledore wpuścił go do Hogwartu?! I to na stanowisko praktykanta?
- Ziemia do Draco! - Justine pomachała mu ręką przed oczami. Dopiero teraz blondyn na nią spojrzał.
- Czego? - warknął niezbyt uprzejmie.
- Co to miało być? Tam w gabinecie Snape'a?
- Nic. Po prostu nie chcę, żebyś kiedykolwiek z nim rozmawiała. Nie zbliżaj się do niego, rozumiesz? - spytał Malfoy, patrząc na nią z ukosa.
- Nie będziesz mi wybierał znajomych!
Dwójka Ślizgonów akurat doszła do magazynku, więc Malfoy otworzył drzwi. Mimo złości pamiętał o zasadach dobrego wychowania i przepuścił Czerwoną w drzwiach.
- Nie wybieram, tylko staram się przed nim ostrzec! - warknął, sięgnął różdżkę i machnął nią kilka razy. Po chwili w składziku panował porządek.
- A teraz spadaj stąd. Koniec szlabanu. - powiedział Malfoy zimnym głosem, opuścił magazynek i poszedł do swojego prywatnego dormitorium, do którego zdążył się już wprowadzić.
Na korytarzu Justine postanowiła wyjaśnić sobie co nieco z Greengrass.
- Słuchaj, co to ma być? Od kiedy to chodzisz na "korepetycje"? - spytała wściekła Justine, rysując w powietrzu cudzysłów przy ostatnim słowie.
- Od kiedy w tej nudnej szkole uczy twój przystojny tatuś. - powiedziała bez żadnych skrupółów, uśmiechając się perfidnie.
- Trzymaj się od niego z daleka... - ton Justine wyrażał groźbę, a wzrok dosłownie ciskał pioruny. Panna Greengrass zaśmiała się tylko.
- Jeżeli nie będzie chciał, nic na siłę. Ale mi się jeszcze nikt nie oparł.
- Ty nie masz do siebie wcale szacunku. Dziwię się, że Draco jeszcze z tobą nie zerwał. - powiedziała Justine, siląc się na spokojny ton.
- Draco mnie kocha, a ja jego. A ty się w to nie wtrącaj, jeżeli nie chcesz, żebym ci przypadkiem wydłubała oczy.
- Nie zesrajcie się czasem z tej miłości. - prychnęła Justine, wyminęła swoją rozmówczynię i szybkim krokiem ruszyła na zajęcia z zaklęć.
Ciśnienie podniesione jej wcześniej przez Greengrass, miało podwyższony poziom do konca dnia. Każdy, kto wówczas widział Jus, odpuszczał sobie jakąkolwiek chęć rozmowy z nią.
Kilka minut przed dwudziestą Jus stała już przed gabinetem Snape'a, by w spokoju odbębnić ostatni dzień szlabanu. Nie dość, że była zła, to jeszcze piątkowy wieczór musiała spędzić sprzątając magazynek. Zapukała do drzwi i cierpliwie czekała, aż ktoś jej otworzy. Ku jej zdziwieniu nie zrobił tego Mistrz Eliksirów, lecz jego młodszy brat.
Nim Justine zdążyła się odezwać, mężczyzna uśmiechnął się do niej.
- Ty jesteś Justine, tak? Severus mówił, że masz się dziś stawić na szlaban z jakimś.. - praktykant zerknął na karteczkę leżącą na biurku - Draconem?
- Tak. To ja. Niestety, nie wiem, gdzie jest Malfoy. - westchnęła cicho. "Jeżeli znowu się spóźni, to powyrywam mu te blond kudły" - przysięgła sobie w duchu i sięgnęła z kieszeni różdżkę.
- Po co mi ją dajesz? - spytał młodszy Snape, spoglądając na wyciągniętą dłoń Justine, w której trzymała magiczny przedmiot.
- Snape zawsze zabiera nam różdżki przed szlabanem. - wyjaśniła czerwonowłosa.
- Zatrzymaj ją, przyda ci się w tym magazynku. Pozwoliłem sobie tam zajrzeć i stwierdziłem, że bez pomocy różdżki się nie obejdzie. Niezły tam burdel.
Jus zaśmiała się cicho na słowa mężczyzny. Draco również pierwszego dnia nazwał tak ten cały bałagan.
- Ma pan rację. I pomyśleć, że już dwa dni tam sprzątamy.. - dziewczyna zaśmiała się cicho.
- Jaki pan, jestem Niklaus. Znajomi mówią na mnie Klaus, lub Nik. - młody Snape puścił jej oczko i wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Justine. - czerwonowłosa uścisnęła jego dłoń i ze wstrzymanym oddechem obserwowała, jak mężczyzna unosi j delikatnie do góry, pochyla się i muska swoimi ustami mlecznobiałą skórę na jej dłoni.
- Miło mi cię poznać, Justine. - powiedział z szarmanckim uśmiechem, spoglądając dziewczynie w oczy. - Może usiądziesz? poczekamy razem na twojego kolegę i razem pójdziecie na szlaban.
- Mam na niego czekać? I skończyć Bóg wie o której? Nie dziękuję, już wolę zrobić to sama.
- Chyba nie myślałaś, że będę ci kazał samej sprzątać.
- Twój brat by mi kazał. - odparła Jus z przekąsem, choć już wcześniej zauważyła, że Niklaus różni się znacznie od Severusa.
- Mój brat jest nadętym bucem, który lubi rozstawiać ludzi po kątach i ich poniżać. - powiedział Klaus, a na jego ustach cały czas gościł figlarny uśmiech, od którego Justine aż robiło się słabo.
- Mówisz tak, będąc w jego gabinecie i nie bojąc się, że zaraz tu wejdzie i wszystko usłyszy? - Czerwona uniosła brew.
- On doskonale wie, co o nim myślę. - rzekł Nik i wziął do ręki szklaneczkę, która stała na biurku. Po kolorze cieczy w niej zawartej Justine domyśliła się, że to Ognista.
- A wie, że podważasz jego autorytet wśród uczniów? - spytała, unosząc lekko kąciki ust.
- Nie, tego nie wie i mam nadzieję, że mu nie powiesz. - zaśmiał się Klaus. - Napijesz się ze mną?
- Nie dziękuję. A tak właściwie, to gdzie jest Snape?
- Na jakimś mega ważnym spotkaniu jakiegoś mega dobrego i ratującego innych zakonu. - Nik wzruszył ramionami, po chwili jednak jego twarz rozjaśnił uśmiech. Nie do końca szczery.
- O, jest nasz spóźnialski. - powiedział, po czym spopjrzał na zegar wiszący na ścianie. - Piętnaście minut, nikt nie nauczył cię punktualności?
Draco, po wejściu do gabinetu jedynie spojrzał na niego swoim zimnym i pełnym wyższości arystokratycznym spojrzeniem.
Justine zdziwiło to, jak Niklaus nagle zmienił swoją postawę. Z nią rozmawiał miło i na luzie, a gdy wszedł Malfoy, jego twarz wykrzywił uśmiech pogardy, a ton pozostawiał wiele do życzenia. Czerwonowłosa stał z bezruchu, obserwując dwójkę tych przystojnych mężczyzn. Obaj sprawiali, że kobieta mogła dosłownie zmięknąć, ale różnili się tak bardzo.. Byli pełni kontrastów. Niklaus miał swobodny sposób bycia, teraz miał na sobie czarne spodnie i dość lużną koszulę rozpiętą pod szyją. Draco natomiast, wyprostowany, pełen majestatu, miał na sobie nienaganny, dopasowany do ciała strój. Włosy jednego były czarne jak noc, drugiego zaś platynowobiałe. Jeden z nich traktował wszystkich z wyższością, drugi, ze swoim swobodnym sposobem bycia, lubił rozmawiać z każdym.
- Justine. Idziemy. - odezwał się Ślizgon, nawet na nią nie patrząc. Jego wzrok cały czas skierowany był na młodego Snape'a.
- Słucham? Słuchaj, ty.. - urwała, nie chcąc go zaraz zwyzywać. - Nie będziesz mi rozkazywał.
- Rusz ten tyłek i chodź. - warknął Malfoy, a do Justine dotarło, że Draco musi mieć powód, by się tak zachowywać. Ruszyła w stronę drzwi.
- Miło było mi cię poznać, Justine. - uśmiechnął się NIklaus, zanim opuściła gabinet. Do Dracona natomiast się nie odezwał, jedynie mierzyli się wzrokiem przez chwilę. Młody Ślizgon odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę miejsca odbywania przez niego i Jus szlabanu. Dziewczyna ledwie mogła go dogonić.
- Co to miało być? Dlaczego próbujesz mną dyrygować? - spytała Jus, lecz Draco jakby jej nie słyszał. Pogrążony był w swoich myślach. Dziś, po raz pierwszy od bitwy, zapiekło go lewe przedramię. To oznaczało, że czarne siły znowu coś szykują. Zastanowiało go jednak: JAK? Skoro Voldemort NIE ŻYJE? I słowa, które powiedział Niklaus.. Zebranie zakonu. Czyli coś musi się dziać. Dodatkowo jego złość i zdenerwowanie podsycał fakt Niklausa. Zastanawiał się, jakim prawem Dumbledore wpuścił go do Hogwartu?! I to na stanowisko praktykanta?
- Ziemia do Draco! - Justine pomachała mu ręką przed oczami. Dopiero teraz blondyn na nią spojrzał.
- Czego? - warknął niezbyt uprzejmie.
- Co to miało być? Tam w gabinecie Snape'a?
- Nic. Po prostu nie chcę, żebyś kiedykolwiek z nim rozmawiała. Nie zbliżaj się do niego, rozumiesz? - spytał Malfoy, patrząc na nią z ukosa.
- Nie będziesz mi wybierał znajomych!
Dwójka Ślizgonów akurat doszła do magazynku, więc Malfoy otworzył drzwi. Mimo złości pamiętał o zasadach dobrego wychowania i przepuścił Czerwoną w drzwiach.
- Nie wybieram, tylko staram się przed nim ostrzec! - warknął, sięgnął różdżkę i machnął nią kilka razy. Po chwili w składziku panował porządek.
- A teraz spadaj stąd. Koniec szlabanu. - powiedział Malfoy zimnym głosem, opuścił magazynek i poszedł do swojego prywatnego dormitorium, do którego zdążył się już wprowadzić.
***
Witam Was serdecznie po tej tygodniowej przerwie :) Niestety, po powrocie do szkoły ciężko jest znaleźć czas na pisanie, ale gdy tylko mam chwilkę, siadam i skrobię parę słów. Na szczęście wena mnie nie opuszcza, więc jedyną przeszkodą do wstawiania rozdziałów częściej, jest brak czasu. (A tak się dziisaj pięknie składa, że nie jestem w szkole, więc postaram się napisać coś na zaś ^^)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za każdy komentarz z opinią i zachęcam do dalszego czytania :)
Zapraszam do zakładki "Zapytaj Bohatera" oraz do obserwowania bloga, dzięki czemu nie przegapicie żadnych nowych postów i będziecie na bieżąco ;3
/Annabeth
Wow! Mroczny Znak?! What? Ja nie rozumiem o co chodzi :) Ten rozdział mnie rozwalił, po prostu leżę <3 A ten Snape to ciasteczko, uchchuchu :P
OdpowiedzUsuńCo mi się rzuciło w oczy: Zapis dialogów i justowanie. Warto o tym poczytać ;)
Życzę weny!
Pozdrawiam,
PomyLuna xoxo ;*
Właśnie tak, mroczny znak :3 mam nadzieję, że udało mi się Was trochę zaskoczyć ^^
UsuńTaaak, też tak uważam <3 przystojniacha *.*
Nie mam pojęcia, dlaczego dialogi tak się wyświetlają. W edytorze cały zapis jest poprawnie, przed każdym myślnikiem i akapitem są przerwy, natomiast podczas wyświetlania połowa rozdziału jest dobrze, a w drugiej połowie wcięć nie ma. Próbowałam to naprawić, ale niestety nie wiem, gdzie leży problem.
Dziękuję i również pozdrawiam :*
/Annabeth
Świetne <3 Jakby nie patrzeć Draco próbuje ostrzec Jus, nawet jezeli to robi w zimny i nie miły sposób, co jest nawet słodkie...
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i
Życzę duuuuuuuuuuuzo weny <3
Dziękuję ślicznie :*
UsuńTak, też uważam, że Draco jest słodki na swój sposób <3
Dziękuję i pozdrawiam :*
/Annabeth
Więc tak: Rozdział dobry, jak zwykle :) Intryguje mnie nowa postać. Na pewno wiele namiesza w życiu Jus... A może jest śmierciożercą??? Biedny Severus, szkoda mi go.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wykorzystałaś pomysł z wycieczką do Hagrida ;)
Wszystko zaczyna się rozkręcać i to mi się podoba ;D
Oby tak dalej!
Zyczę weny i czasu!
Dziękuję ślicznie :* Postać Klausa na pewno nie będzie epizodyczna i często będzie się pojawiać :3 tajemnica, kim on jest ;)
UsuńA ja się w takim razie cieszę, że Ty się cieszysz :D
Dziękuję i pozdrawiam :*
Nie wprowadzaj do fabuły więcej ciachowatychgości bo zrobi się zbyt słodko. poza tym wszystko super. niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńObiecuję, że ten jest ostatni ;3 a może chcecie jakieś piękne panie? ;D
UsuńGdzieś tam w którymś rozdziale pojawi się jeszcze Lorenzo, chłopak Justine, ale o nim była już mowa, więc uznajmy, że on będzie ostatni ;D
Dziękuję i pozdrawiam :)
Spoko, fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńSalvatore!
Czekam na nexta i weny życzę. No i czasu :)
Dziękuję :)
UsuńTaaak, uwielbiam gooo <3 ;)
Pozdrawiam :*
Rozdział świetny ^^
OdpowiedzUsuńCzyżby Draco był zazdrosny o Jus...i co ma oznaczać ten Mroczny Znak, ja nie chcę kolejnej wojny czarodzieji.
Czekam niecierpliwie na kolejny i weny😊
~gwiazdeczka
Dziękuję ślicznie :*
UsuńMoże troszkę, tak w głębi duszy.. ;)
Widzę, że zaintrygował Was mroczny znak xD
Pozdrawiam :*
Draco zazdrosny, zazdrosny przez duże D. Imię Klaus kojarzy mi się z wampirami, a tutaj i Boski Damon <3 Rozdział świetny, życzę weny :)
OdpowiedzUsuńChyba duże "Z" XD
UsuńBo był taki wampir w TVD i TO, a do nazwiska Snape bardziej mi Niklas pasowało aniżeli Damon ;3
Ale wygląd musiał być Somerhaldera <3
Dziękuję ślicznie i pozdrawiam :*
Deacona zapiekł znak. Cóż to bardzo... Zastanawiające. Myślę że ma z tym związek młodszy Snape. Mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony taki miły i zabawny a z drugiej taki nieprzyjemny dla Deacona. Może tylko udaje i wcale nie jest taki jaki się wydaje?
OdpowiedzUsuńPoza tym znowu Daphe. W końcu powyrywam jej włosy bo jest nie do wytrzymania! Żeby startować do ojca Justine?! Są pewne granice, ale ta małpa już dawno je przekroczyła.😤
I na dodatek Smok powinien wiedzieć, że nie zaplusuje u Jus obrażając dziewczyny( nie licząc Daphne)
To chyba wszystko. Jak widząc blog budzi u mnie takie emocje, że chyba wybuchnę jeśli nie dowiem się co będzie dalej :D
Weny życzę :*
Ha, wiedziałam, że się będziecie nad tym głowić xD
UsuńNie zdradzę Wam na razie o co chodzi :3 ale mam już pomysł na głębszą fabułę :3 przyznam, że z początku blog miał się głównie skupić na relacjach między bohaterami, ale stwierdziłam, że musi być jakaś akcja :D
W Daphne to bym najchętniej Avadą rzuciła xD
Smok jak to Smok, mówi, co myśli ;)
Cieszę się, że tak jest :3 dzięki Twojej opinii wiem, jak oddziaływuję na czytelnika, a to baaaardzo dobrze wiedzieć :D
Dziękuję i pozdrawiam :*
Tyle cudownych nowości!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze : Niklaus! Stworzyłaś bardzo ciekawą postać, więc masz pole do popisu. Wiem na 100% że nas nie zawiedziesz ;) Jest taki otwarty, a jednocześnie jest w nim tyle tajemnic!
Bardzo lubię, jak opisujesz swoje postacie, jak nimi kierujesz i nadajesz im... bardzo wyraźnie "kontury". Nie ważne co się dzieje, ich charakter zawsze jest bardzo wyraźny, każdy ma coś takiego swojego :) Duży plus!
Również muszę skomplementować sprawy "techniczne". Sposób, w jaki rozwijasz historię, w każdym rozdziale dodając coś nowego, bardzo doże nad tym panujesz, nie gubisz się w tym, wszystko idzie płynnie i tworzy całość :D Super! To też jest bardzo duży plus, którego dużo bloggerów może Ci pozazdrościć.
Ogólnie jesteś bardzo zdolna! Mam wrażenie, że w każdym komentarzu piszę to samo ;p Niestety, to ostatni rozdział, który mogę dzisiaj przeczytać :( Jutro postaram się jeszcze coś przeczytać!
Pozdrawiam! :*
Niklaus będzie miał dużą role w tym blogu ^^
UsuńOczywiście, że postaram się Was nie zawieźć. Zawsze się staram :)
Myślę, że to dlatego, że mam takie swoje wyobrażenia o bohaterach i po prostu nie wyobrażam sobie ich inaczej, staram się trzymać mojego własnego "kanonu: ;)
Ja mam wrażenie, że ciągle mnie chwalisz i chwalisz i już nie wiem, co mam Ci odpisywać na te pochwały XD weź coś skrytykuj no! :D
Dziękuję i pozdrawiam :*